Wszystko zajęło kilka minut. Embry powiedział, że szczeniaki są zdrowe i pogratulował nam doczekania się potomstwa. Wróciliśmy do jaskini, a maluchy jakby na zawołanie zwinęły się w kulki i posnęły, wtulone w siebie nawzajem. Poddałem się chwilowej zadumie. Wychowanie takiej gromadki na pewno nie będzie łatwe, ale przynajmniej teraz będę mógł dokładnie poznać, jaką zapewne jazdę mieli moi rodzice. Wtem z zamyślenia wyrwało mnie ciche popiskiwanie. Gdy się obejrzałem, okazało się, iż pochodzi ono od Roxan. Zanim zdążyłem zareagować, Kala podeszła i przytuliła waderkę i ta poszła dalej spokojnie spać.
- Będziesz dobrą matką-powiedziałem, podchodząc do mojej partnerki. W odpowiedzi lekko się uśmiechnęła, po czym po chwili dodała:
- Mam nadzieję.
- A ja nie mam nadziei. Jestem po prostu w 100% pewien- odparłem, ponownie przyglądając się naszym dzieciom. Czwórka z nich wyglądem przypominała wilka. Tylko Alexis wdała się w swoją matkę.
- Może tutaj chwilkę zaczekasz, a ja przyniosę nam śniadanie, co?- zapytałem. Suczka skinęła głową, aby pokazać, że się zgadza. Udałem się więc szybko do jadalni, bo wolałem nie tracić czasu na polowanie. Siedzieli tam już praktycznie wszyscy członkowie stada. Moją uwagę przykuła wyróżniająca się z tłumu znajomych twarzy lamparcica. Musiała niedawno załączyć. Ledwo straci się na chwilę zainteresowanie sprawami stada, bo ma się co innego na głowie, a tu już tyle się dzieję bez twojej wiedzy. Przywitałem się szybko ze wszystkimi, po czym wziąłem zastanowiłem się chwilę, co by tu zabrać. W końcu wybrałem małego dzika, w sam raz dla naszej dwójki. Czym prędzej wróciłem do jaskini. Szczenięta nadal spały, więc Kala i ja mogliśmy spokojnie zjeść śniadanie.
<Kala?>
6 cuksów...Mój boże, jak ty to robisz???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz