Usłyszałem śmiech napastnika. Nie mogłem przepuścić takiego chamstwa. Otarłem pysk i spojrzałem na chichoczącego, jasno-szaro-brązowego, młodego szczeniaka. Gdyby wzrok mógł zabijać, leżałby martwy. Wściekłość narastała we mnie i dałem jej upust doskakując do niego i dając mu zdecydowanie z liścia. Basiorek odwrócił powoli głowę i dotknęliśmy się czołami mierząc wciąż wzrokiem. Obcy wykonał pierwszy ruch: podciął mnie łapą i zranił pazurami w bark. Uśmiechnąłem się szyderczo i wbiłem zęby w jego łopatkę. Ciepły smak krwi połechtał mile mój język gdy wrzask młodego przeszywał moje uszy.
Trafił swój na swojego-pomyślałem z mściwą satysfakcją. Szczeniak odtrącił mnie utykając, ale tuż po chwili zaatakował rozdzierając pazurami pustkę. Nadszedł odpowiedni moment: Wykonałem długi skok i znalazłem się nad basiorkiem. Młodszy przeciwnik nie miał tyle siły by mnie z siebie strącić, więc miotał się bezskutecznie. Przycisnąłem go łapą powstrzymując się od przyduszenia wroga i powiedziałem niemalże sycząc:
- Uważaj, z kim zadzierasz.
<Kira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz