Zwykły jesienny dzień. Znowu pada i jest zimno. No ale coś za coś, wczoraj była świetna Haloweenowa impra. Muzyka, wspaniałe przekąski, no i szczenięce okrzyki radosci, bez których nie dało się obejść. Właśnie wstałem. Jednak kiedy spojrzałem w stronę wyjścia, zorientowałem się, że jest dopero ranek (a tak dokładnie to 5.03 XD). Wiedziałem, że już nie zasnę, ale miałem co robić, bo deszcz już tylko kapał, a na wydreptanych ścieżkach zamiast błota leżał zachwycający dywan pośród którego błyszczały krople deszczu. Uśmiechnąłem się i ruszyłem tą drogą do lasu, by pooddychać leśnym powietrzem. Nie minęło 5 minut, gdy już byłem u progu iglastego lasku. Przechodząc tak usłyszałem jakby ktoś lub "coś" raptownie i bez gracji pije wodę. Powoli się zbliżyłem. Kiedy zobaczyłem tego kogoś od tyłu, mogłem stwierdzić, że to nikt ze stada. Był wychudzony, praktycznie nie miał sierści, a jego łapy wyglądały jak palce kościotrupa owiniente cienką warstwą skóry. Co chwilę warczał po czym znów do połowy moczył pysk szybko przebierając szczęką. Robił to jeszcze jakieś 3 minuty po czym wystawił jęzor i wolno się rozejrzał. Wtedy właśnie udało mi się dojrzeć jego pysk. Był równie marnie wyglądający co reszta ciała - blady i poraniony. Jednak mógł być też groźny, bo jego kły wyraźnie wystawały z zamkniętego pyska. Był trochę podobny do wilkołaka. Zacząłem rozumieć, że to nie jest wilk, ale mutant (albo zmutowany wilk, jak se tam chciecie). Wycofałem się i odszedłem kilka metrów, po czym spokojnie jak gdyby nigdy nic poszedłem dalej. Kiedy już byłem daleko od tego stwora zaburczało mi w brzuchu. ~Chyba już czas na śniadanie~ przemknęło mi przez myśli. Wtedy jak na zawołanie drogę przebiegł mi zając. Jednak jak to ja, ruszyłem za nim bez żadnego pośpiechu. Właśnie jadł sobie jakąś roślinę przy krzewach i już miałem go w łapach, gdy coś szarego mignęło mi przed oczami i mojego śniadania już nie było. Domyśliłem się, kto to taki cwany. Za drzewem jakby ktoś go gonił, zjadał swoją zdobycz mój szarawy znajomy. To w końcu wilkołak, czy wampir? Dwa w jednym? Bezczelny złodziej, odrobiny szacunku nie ma. No nic, zjem w jaskini. No i tak zakończył się mój poranek. Wróciłem do siebie, a potem do jadalni, gdzie czekała na mnie partnerka i dzieci.
-Gdzie Ty byłeś? Bawiłeś się w chowanego? - zażartowała sobie Layla.
-Nie, dziś mam już dosyć niespodzianek...
Layla, Blood, Heaven, Mikaela i Dino widocznie nie zrozumieli mojego przekazu, no ale bądz co bądz, kto DO KOŃCA mógłby mnie zrozumieć?
-Gdzie Ty byłeś? Bawiłeś się w chowanego? - zażartowała sobie Layla.
-Nie, dziś mam już dosyć niespodzianek...
Layla, Blood, Heaven, Mikaela i Dino widocznie nie zrozumieli mojego przekazu, no ale bądz co bądz, kto DO KOŃCA mógłby mnie zrozumieć?
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz