środa, 30 listopada 2016

Podsumowanie miesiąca

Jak zauważyliście, mija październik, a tym samym rozpoczynamy kolejny miesięczny rozdział naszej aktywności o czym ty mówisz kobieto, ty to nazywasz Aktywnością?!. Zacznę jak zwykle od chleba powszedniego:

W naszych szeregach w ty miesiącu ponieśliśmy 3 straty śmiertelne. Pokój duszom Asami, Sophie i Rai. Życzymy także szczęścia na nowej drodze życia Ninie, Britainowi, Arcee, Viky, Syriuszowi i Tailgatowi. Natomiast w naszym stadzie miejsce swe znaleźli Ari, Nandi oraz Shanti. Pragniemy również serdecznie powitać na tym świecie Kylo, Kirę, Roxanę, Alexis i Rayana. Do adopcji się nie śpieszycie...Za to związki, proszę bardzo, Reyn i Kala postanowili zostać parą. To tyle faktów (resztę zostawię na koniuszek posta), czas przejść do konkretów. Jak wiecie, od początku listopada do jego końca trwa (i trwać będzie do 23.59 30 listopada:p) event hallowenowy, tzw. ,,cukierkowy". Pozwolę sobie jednak podsumować go teraz, chodź dzisiejsze opowiadania nadal mogą wpłynąć na jego losy. Nagrody zostaną rozdane jutro. A teraz cieszcie swe oczy widokiem statystyk:
  • Samica Alfa (holidays horse)-Nie lubię słodyczy, o cukierkach nie mówiącXD
  • Samiec Alfa (zorka11)-Utraciłam z tą osobą kontakt, lecz może ujrzy ten post i zastanowi się nad aktywnością jak i wymierzeniem sobie kary. Cóż, okrągłe liczby lubię, ale 0 w tym kontekście nie przypada mi do gustu. 
  • Samiec Beta (DODA)-Tam, tara ram! Biję czoło przed tym członkiem. Uważam go za członka miesiąca. Trudno aby nie nagrodzić go za ten trud z jakim uzbierał równo 100 cukierków. Brawa, bis! Nie wiem, jak mogę ci dziękować. Proponuję odmłodzenie o 2 lata dla jednej z postaci, zmienione stanowisko dla innej i możliwość zmiany wyglądu ewentualnie wraz z rasą. 
  • Samica Beta (EmilkCat2007)-Cóż, 16 cukierków jak na resztę to umiarkowany wynik. Mam nadzieję, że wróci nasza dawna, uśmiechnięta, aktywna Beta, której na ten miesiąc mogę dać dodatkowe stanowisko.
  • Weran-Za 27 cuksów muszę już pochwalić i oferować nagrodę w postaci możliwości zmiany imienia lub ważne stanowisko. Także, jako że starała się, ma dostępne autorstwo.
  • Koniczka345-Nieobecna osoba, nie pozostawiła po sobie żadnych cukierków.
  • fajnezycie252@gmail.com-Członkini uzbierała swymi postaciami 30 cuksów. Brawo ty! Masz teraz dwie możliwości: Jeśli wypełnisz dane przeze mnie zadanie, anuluję upomnienie. Zamiast tego możesz otrzymać dodatkową rezerwację i dodatkowe stanowisko dla jednej postaci.
  • YukiDog-Stanowczo przeholowała. Nie będę popuszczać. Mam dość. Odrobi swój psikus i nie uniknie upomnienia.
  • szarka mila-1 bity cukierek+Nieobecność
  • 00koniara00-Jest w miarę okey, 6 cukierków. 
  • komam konie4-5 cuksów na dobry początek.
  • heniu1188-7 cuksów. 
Nagrody rozdawałam od 10 cuksów wzwyż. Mam nadzieję, że każdy jest zadowolony swą oceną bądź chce się poprawić. To tyle co do eventu. Postarzanie odbędzie się dziś, 30 listopada. Mam przyjemność przedstawić nową Alfę stada-Heavena! Od tej pory to on przejmuje przywództwo. Dorastają wraz z nim Dino, Blood i Mikaela, dlatego upraszam o ich formularze (Blood i Heav już gotowi). Mam też dla was wyjątkowy konkurs...Oderwiecie się od ekranów komputerów i pomajsterkujecie! Aby wziąść w nim udział podpiszcie się pod tym postem komentarzem (nie jest to konieczne, ale ułatwi mi wyłowienie chętnych). Bez dalszej zwłoki powiem, na czym polega: Należy wykonać pracę podobną do fanartu na temat Bożego Narodzenia i zimy w Stadzie Białego Kruka. UWAGA! Praca pod żadnym pozorem nie ma prawa być wykonana w komputerze, telefonie czy innej elektronicznej cegle. Dopuszczony jest rysunek, wyklejanka, budowla, cokolwiek wykonanego waszymi rękami. Po ukończeniu pracy wyślijcie mi zdjęcie projektu. Warto, gdyż nagrody są wysokie, zdradzę jednak tylko, że główną będzie stanowisko Gammy! Rozstrzygnięcie nastąpi 24 grudnia. Zdajecie sobie sprawę, że jesteśmy tu razem już bitych 6 miesięcy? Pół roku minęło nam koło nosa...Aktualizuję też Odejścia, w związku z czym niektóre postacie odejdą stąd na dobre. Tymczasem życzę aby wena dopisywała!

~Po raz ostatni Alfa Layla, Przyszła Alfa Heaven i młoda Alfa Blood

poniedziałek, 28 listopada 2016

Od Kiry CD Blood

Nie byłem zbyt zadowolony, gdy ujrzałem mojego nieprzyjaciela. Od rodziców dowiedziałem się, że Blood znalazł mnie nieprzytomnego na skale i uratował. Cytuję: "Co by się stało, gdyby nie on! Powinieneś być mu wdzięczny, Kira.". Pff, wdzięczny, też coś. Rodzicom powiedziałem, że byłem tam na spacerze i nie wiem, co się stało. Naiwnie mi uwierzyli. Nie da się ukryć, jestem dobrym kłamcą, a oni zbyt łatwowierni. Pozwoliłem im tkwić w błędzie i wierzyć, że Blood to bohater, któremu zawdzięczam życie z kilku powodów. Po pierwsze, nie jestem donosicielem. Po drugie, nie jestem maminsynkiem i sam zajmę się wyrównaniem rachunków. Po trzecie, i tak pewnie nikt by mi nie uwierzył, a moje oskarżenia mogłyby spowodować tylko kłopoty, w końcu to szczeniak alf.  Ja go jeszcze załatwię- pomyślałem, po czym dumnie się wyprostowałem, uniosłem wysoko głowę i milcząc, minąłem wilczka. Tak właściwie, to rodzice kazali mi podziękować mu za pomoc, ale to nie wchodziło w grę. Rzuciłem mu tylko jedno krótkie, pogardliwe spojrzenie. Szczeniak zauważył je, podbiegł do mnie i jednym zwinnym ruchem podciął mnie. Przewróciłem się, a ten stanął nade mną.
- Co to było za spojrzenie, co?! Już raz ci pokazałem, gdzie twoje miejsce!- syknął. W tej samej chwili z jaskini wyszła Layla, alfa naszego stada, a także matka tego delikwenta.
- Blood, co się dzieje?- zapytała. Szczeniak odskoczył ode mnie jak oparzony i z zaskoczeniem oraz lękiem w oczach spojrzał na swoją matkę. Przez chwilę patrzyłem na niego, jak gorączkowo próbuje znaleźć jakieś wytłumaczenie.
- To może ja powiem- odparłem, podnosząc się z ziemi. Blood spojrzał na mnie. W jego oczach zauważyłem trochę więcej lęku, ale też groźbę i wyczekiwanie na to, co powiem. Udałem, że nie widzę jego spojrzenia, którym chciał mnie przewiercić.
- Przewróciłem się, a Blood chciał mi pomóc wstać- odpowiedziałem.
- O, to naprawdę miło. Wczoraj uratowałeś Kirę, a dzisiaj mu pomagasz. Muszę cię szczerze pochwalić Blood, oby tak dalej- powiedziała wadera, podeszła do szczeniaka i ku jego niezadowoleniu (było to widać po minie) zmierzwiła mu sierść na głowie.
- Chciałam się tylko zapytać, dokąd zamierzasz iść?
- Zamierzał się upewnić, czy wszystko ze mną w porządku- odparłem prawie natychmiast, wyprzedzając odpowiedź Blood'a o 0,5 sekundy.
- Rozumiem, widzę, że bardzo się ostatnio zmieniłeś, Blood- powiedziała alfa i wróciła do siebie. Zapadła chwila milczenia, następnie szczeniak upewnił się, czy nikogo w pobliżu nie ma.
- Dzięki, że mnie nie wkopałeś, ale czemu tego nie zrobiłeś?- spytał podejrzliwie Blood.
- Powiedzmy, że mam ku temu swoje powody- odparłem, po czym odwróciłem się na pięcie i z tajemniczym uśmiechem na twarzy, skierowałem się w przeciwną stronę.
<Blood?>

8, 8, 8, 8, 8 cuksóóóów!

niedziela, 27 listopada 2016

Od Delacroix CD Alien

Droga tutaj nie była zbyt skomplikowana, więc z powrotną nie mogło być gorzej. Właściwie, to do wyjścia można by było z łatwością trafić nawet z zamkniętymi oczami. Szłyśmy znów w milczeniu, gdy nagle coś czarnego załopotało w powietrzy skrzydłami. Obie naraz podniosłyśmy głowy i ujrzałyśmy nietoperza, który zaraz potem gdzieś sobie poleciał. Nawet się go nie wystraszyłam, byłam znacznie bardziej zainteresowana, dokąd się udał. Spojrzałam na Alien, która nadal wpatrywała się w sufit kopalni. Minę miała nie za ciekawą.
- Spójrz- powiedziała i wskazała łapą do góry. Spojrzałam więc i ujrzałam ogromną liczbę nietoperzy. Część z nich się już obudziła, niektóre poleciały w stronę wyjścia, przynajmniej tak mi się zdawało.
- Skoro wylatują to znaczy, że jest już późno- powiedziała wadera.
- Musiałyśmy tutaj spędzić więcej czasu, niż nam się wydawało- dodałam.
- Nienawidzę nietoperzy- odparła Alien, po czym ruszyłyśmy dalej.
- Daj spokój, nie są takie złe. O wiele gorsze są pają...AAAA!- wrzasnęłam i odskoczyłam w bok, lądując na Alien. Oczywiście spowodowało to, że cała chmara nietoperzy wzbiła się w powietrze i skierowała w stronę wyjścia. Wilczyca szybko wstała, spojrzała na to, co się dzieje z przerażeniem i schroniła się w wąskim bocznym korytarzu. Uczyniłam tak samo. Gdy już wszystko się uspokoiło, Alien spytała:
- Co się stało?
- Pająk. Nienawidzę ich i to bardziej, niż ty nietoperzy- powiedziałam.
<Alien?>

A wiesz, o tym to ja bym nie pomyślała. 5 cuksów (Lubię tę okrągłą liczbęXD)

Od Blood'a CD Kira

Błyskawicznie przeanalizowałem swój plan działania. Udając, że szczeniak wytrącił mnie z równowagi puściłem się skalnej półki, ale w locie zmieniłem trajektorię i pazurami uczepiłem się w niższej, ale dogodniejszej pozycji. Wyraz dziecięcego triumfu i radości zniknął z pyska młodego samca. Odsłoniłem kły w mściwym wyrazie i jednym zdecydowanym skokiem znalazłem się na górze odcinając młodemu drogę ucieczki. Nie na darmo trenowałem wspinanie się. Desperackim ruchem przeciwnik spróbował obronić się, rozcinając pazurami moje ucho. Postawiłem łapę tuż przed szczeniakiem. Przebrała się miarka-pomyślałem i w jednej chwili powaliłem wroga na nowo. Jego głowa i łapy zwisały już nad przepaścią. Nie było dla niego żadnej drogi ucieczki. Upadek z tej wysokości dla tak małego szczeniaka oznaczała przynajmniej ciężki kalectwo, jeżeli nie śmierć.
- Chcesz zginąć?-spytałem uśmiechając się pod nosem. W oczach szczeniaka pojawiła się determinacja i gniew, ale także gdzieś w kącie łzy. Nie miałem pojęcia, dlaczego się do tego posunąłem, ale gwałtownie przyciągnąłem go do siebie i uderzyłem mocno w głowę. Wzrok małego stał się mętny, łapy opadły w bezładzie na ziemię. Dysząc wpatrywałem się w pokonanego przeciwnika. Wciąż nie miałem dość, gdy nagle opadły mnie bezsilność i strach. Co ja mu zrobiłem?-spytałem się cicho w myślach. Bałem się podejść. Do trupa?-coś szepnęło mi z tyłu głowy. Przygryzłem wargę. Daj spokój. Szkodzi ci to?-warknął głos. Prychnąłem i odwróciłem się od charczącego szczenięcia. Sam tego chciał-pomyślałem twardo. W tym momencie do głowy przyszedł mi szatański pomysł. Pobiegłem szybko przedzierając się przez las i wparowałem do jaskini Reyna i Kali. Wybałuszając oczy dla lepszego efektu, mówiłem urywkami:
- Szczeniak...Skała...On...Nie...-nie musiałem kończyć, bo para zerwała się na równe nogi biegnąc we wskazanym kierunku. Gdy już znaleźli swą pociechę otrzymałem od nich szczere podziękowania i pyszną rybę w nagrodę. No i proszę, jeszcze na tym zyskałem-pomyślałem pałaszując karpia. Przy okazji dowiedziałem się jak ma na imię ten bezczelny cham, Kira. Po zapadnięciu zmierzchu ułożyłem się do snu w kącie rodzinnej jaskini.
~Nazajutrz~
Wstałem dzisiaj prawą nogą. Po śniadaniu wyszedłem z jaskini i zaczerpnąłem świeżego powietrza. Wtem tuż obok jak spod ziemi wyrósł Kira. Miał obandażowaną głowę i miejsca w których zadałem mu rany. Nie wyglądał na szczęśliwego. Na zewnątrz wyglądałem jak kamienny posąg, ale w środku raczyłem moją duszę słodką porcją zemsty.
<Kira? Tylko nie mordujXD>

Od Alien CD Delacroix

Szłyśmy w milczeniu lewym korytarzem. Echo potrafiło zmienić nawet najmiejszy szmer w wielki hałas. Od ścian kopalni odbijał się dźwięk kropel, które spływały ze staktytów. 
- Coś długo idziem. Może już wrócimy. - zasugerowałam
- No coś ty tu jest genialnie. - zachwyciła się Della, jednak ja nie byłam zbytnio zachwycona. Przeczuwałam, że może coś się stanie. Nagle doszłyśmy do końca korytarza. I okazało się, że jest zasypany. 
- Mamy pecha. - stewierdziła wadera - Kto wie. Za tymi kamieniami mogło być złoto.
- Ale się oddaliłyśmy od wejścia. Wracajmy już. Okay? - zapytałam
- Dobra. 
<Della?>


Znów 3 słów zabrakło. 2 cukierki

sobota, 26 listopada 2016

Od Kiry CD Blood

Słowa "czarnego" tylko bardziej mnie rozwścieczyły. Wtedy do mojej głowy wpadł kolejny pomysł. Spróbowałem zrobić minę w stylu: "O nie, przegrałem, co ja teraz biedny zrobię? Chyba tego nie zniosę!". I tak jak myślałem, szczeniak uśmiechnął się triumfująco i rozluźniając uścisk, rzekł:
- Następnym razem nie będę już taki wyrozumiały. To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.
Basiorek zaczął wstawać, ale w tej samej chwili rzuciłem się na niego i to z podwojoną siłą, gdyż wściekłość dodała mi mocy. Nie udało mi się go niestety powalić, ale nawet na to nie liczyłem, w końcu był starszy. Drapnąłem go jednak pazurami po pysku, co spowodowało, że wypływająca z rany krew zaczęła skutecznie utrudniać mu widzenie. Wykorzystałem element zaskoczenia, dzięki temu miałem jeszcze czas, żeby znów wskoczyć na skałę. Skoczyłem tak, że moje przednie łapy były na kamieniu, a przednie jeszcze nie do końca. Najszybciej jak mogłem wspiąłem się więc do góry. Zdążyłem w idealnym momencie, bo mój przeciwnik akurat doszedł już do siebie i również skoczył, chcąc ściągnąć mnie na dół. Jednak teraz byłem w miarę bezpieczny. Podszedłem do krawędzi i najpierw spojrzałem na "czarnego" z wyższością, a zaraz potem wytknąłem swój różowy język, żeby wiedział, co myślę o nim i jego ostrzeżeniach. W jego oczach złość zapłonęła na nowo. Zrobił kilka kroków do tyłu i skoczył na skałę. Cofnąłem się szybko. Wilczek wylądował w takiej samej pozycji, jak ja, gdy się tu wspinałem. Nie czekając, aż się tu cały wdrapie, szybko do niego podszedłem i spróbowałem go jakoś odczepić. Wtedy on oderwał jedną z łap i zamachnął się nią na mnie, chcąc zadać mi cios. Udało mi się jednak zrobić unik i, wykorzystując fakt, iż obecnie jest on uczepiony tylko jedną łapą, zepchnąłem go w dół.
<Blood?>

Hę...6 cuksów.

Od Shanti CD Alvar

-Dobrze -pokiwałam głową i już po chwili wyszłam z groty. Poszukałam Alvara i zapytałam go, czy zgodzi się wyruszyć ze mną na misję. Kocur odpowiedział zgodnie i poszliśmy. Kierunek: Święte ruiny. Gdy dotarliśmy na miejsce, faktycznie kręciła się tam banda świrów. Alvar i ja przyczailiśmy się za jedną z ruin. Starałam się wsłuchać w ich rozmowy.
Udało nam się odkryć ich niecne plany. Chcieli zabić naszą alfę! Bez wahania podjęliśmy się walki. Alvara otoczyły bestje. Gdy tylko uporałam się z trójką "moich" napastników, ruszyłam kocurowi na pomoc. Nie mogliśmy ich zabić w świętym miejscu, dlatego odciągneliśmy je jak najdalej od stada i tam wymordowaliśmy. Właściwie to ja wymordowałam.. Alvar był pod wrażeniem, ale ja wcale nie byłam dumna z tego co zrobiłam..
-Musimy iść powiedzieć o tym wszystkim Layli..-powiedział kocur
-Idź sam..-poprosiłam
<Alvar?>


Samotna trasa wiedzie, 3 cuksy po bokach jej leżą, a Shanti je zbiera

Od Heavena CD Roxan

Zapadał już blady zmierzch, zapalając latarnie gwiazd na niebie. Szybkim truchtem zbliżałem się w stronę rozmów dochodzących z jaskiń. Wtem dostrzegłem przed nimi biały, mały kształt. Ukryłem się prędko za pniem wysokiej sosny i obserwowałem stworzenie uważnie. Przypominało szczenię, ale nie słyszałem o żadnych narodzinach w naszym stadzie...Zacząłem powoli skradać się bokiem do obcego, aż wyłoniłem się zza krzaków naprzeciw osobnika. Stworzenie wydało krótki okrzyk i zaskoczone cofnęło się. Dopiero teraz mogłem dokładniej mu się przyjrzeć: była to młodsza ode mnie waderka o białym futrze. Przybliżyłem się do niej o krok i spytałem:
- Należysz do stada?-kąciki moich ust drgnęły lekko.
- Tak-odparła po chwili cicho. Zapadło milczenie. W oddali słowik wyśpiewywał pierwsze nuty swojej wieczornej ody. Wiatr zwichrzył lekko moją sierść, a ja patrzyłem się to na waderkę, to na wejście do domu.
- Jak się nazywasz?-wypaliłem w końcu.
<Roxan? Rozkręcisz akcję?>

Od Blood'a CD Kira

Usłyszałem śmiech napastnika. Nie mogłem przepuścić takiego chamstwa. Otarłem pysk i spojrzałem na chichoczącego, jasno-szaro-brązowego, młodego szczeniaka. Gdyby wzrok mógł zabijać, leżałby martwy. Wściekłość narastała we mnie i dałem jej upust doskakując do niego i dając mu zdecydowanie z liścia. Basiorek odwrócił powoli głowę i dotknęliśmy się czołami mierząc wciąż wzrokiem. Obcy wykonał pierwszy ruch: podciął mnie łapą i zranił pazurami w bark. Uśmiechnąłem się szyderczo i wbiłem zęby w jego łopatkę. Ciepły smak krwi połechtał mile mój język gdy wrzask młodego przeszywał moje uszy. Trafił swój na swojego-pomyślałem z mściwą satysfakcją. Szczeniak odtrącił mnie utykając, ale tuż po chwili zaatakował rozdzierając pazurami pustkę. Nadszedł odpowiedni moment: Wykonałem długi skok i znalazłem się nad basiorkiem. Młodszy przeciwnik nie miał tyle siły by mnie z siebie strącić, więc miotał się bezskutecznie. Przycisnąłem go łapą powstrzymując się od przyduszenia wroga i powiedziałem niemalże sycząc:
- Uważaj, z kim zadzierasz.
<Kira?>

Od Kiry CD Blood

W lesie panowała niezwykła, pełna wyczekiwania cisza. Zastanawiałem się, co takiego się zdarzy. Wtem usłyszałem jakiś szmer. Zaczaiłem się w zaroślach i spostrzegłem, że za ten dźwięk odpowiada jakiś czarny szczeniak. Nie znałem go za dobrze, ale kiedy odwrócił się w moją stronę, rozpoznałem w nim jedno z dzieci alf. Cofnąłem się z powrotem. Chciałem przejść obok niego, pozostając niezauważonym. Wtem wpadłem na skałę, której nie wiem jakim cudem nie zauważyłem i w tej samej chwili w mojej głowie zrodził się szatański pomysł. Wróciłem na chwilę w krzaki, żeby zobaczyć, co robi szczeniak. Na szczęście mnie nie zauważył ani nie usłyszał. Stał idealnie pod ścianą. Następnie przyszedłem z powrotem pod skałę i wspiąłem się na nią. Nie było to trudne, gdyż nie grzeszyła ona wysokością. Przyczaiłem się, poczekałem na odpowiedni moment i skoczyłem w dół, lądując na niczego niespodziewającym się szczeniaku. Wydał z siebie lekki jęk. Zacząłem się śmiać.
<Blood?>

He he, Blood się zezłościł i ci cuksy zjadł. O tych 3 zapomniał

Od Delacroix CD Alien

- Z chęcią, jeszcze nigdy nie byłam w kopalni- powiedziałam i ruszyłyśmy w jej stronę. W końcu dotarliśmy na miejsce. Kopalnia swoim wyglądem z pewnością nie zachęcała do wejścia.
- Nie wygląda najlepiej. Proponowałabym dla bezpieczeństwa nie oddalać się zbytnio od wyjścia- powiedziałam.
- Dobry pomysł- odparła Alien i nasza rozmowa się urwała. W totalnej ciszy przekroczyłyśmy próg kopalni. Ruszyłyśmy przed siebie podłużnym korytarzem, który po kilku metrach dzielił się na dwa.
- W którą stronę idziemy?- zapytała Alien.
- Nie wiem, ale możemy zdecydować krótką wyliczanką- odpowiedziałam i zaczęłam recytować, wskazując łapą raz na pierwsze, raz na drugie rozgałęzienie korytarza.
Bzy, bzy , bzy,
były sobie pszczółki trzy,
Maja, Gucia, Klementynka
i odpadasz ty!
Rymowanka była  króciutka, więc po chwili już wiedziałyśmy, iż przypadek (a może los) chciał, aby prawy korytarz odpadł.
- Zatem idziemy w lewo- powiedziałam. Alien pokiwała głową z rozbawieniem.
- Ty to jednak jesteś dobra- powiedziała tylko i weszłyśmy w lewy korytarz.
<Alien? Może rozkręcisz akcję?>

...To robisz?! PS Niezły wierszyk i za to 3 cukierki

Od Alexis CD Kylo

Ruszyliśmy za rodzicami. Panowała idealna cisza. Żadne z nas nie miało ochoty na jakiekolwiek rozmowy, oprócz Ryana, który z zapałem opowiadał o czymś mamie i tacie. W końcu zbliżyliśmy się do granic doliny, gdzie czasem można było spotkać naszego wujka. Dziś również tam był. Znaleźliśmy go na małej polance. Akurat kończył posiłek składający się z trzech zajęcy. Przywitał się chłodno, lecz miło z rodzicami, a potem z nami. Spojrzałam w stronę mojego brata Kiry i, jak myślałam, od razu zauważyłam ożywienie w jego oczach. Próbował jakoś ukryć to, że nie może doczekać się lekcji, ale mnie nie oszuka. Na początku wujek i rodzice rozmawiali ze sobą, a my tylko się nudziliśmy. Zaczęłam sobie planować, co zrobię, kiedy wrócimy do domu. Potem rozejrzałam się dookoła i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie ma nigdzie mojego "kochanego" brata Kylo. Zaczęłam się z zainteresowaniem rozglądać i w końcu go zobaczyłam. Akurat w chwili, kiedy końcówka jego ogona znikała w krzakach. Spojrzałam w stronę rodziców. Nadal byli pochłonięci rozmową z wujkiem, moje rodzeństwo również było zajęte swoimi sprawami, więc postanowiłam skorzystać z okazji. Niezauważona zakradłam się w miejsce, gdzie zniknął Kylo. Normalnie pewnie powiedziałabym o tym rodzicom, w końcu powinni się o wszystkim dowiedzieć i dać mu jakąś karę, ale w tamtej chwili do głosu doszła mała chęć zemsty. Nigdy nie podejrzewałabym siebie o coś takiego, w dodatku jak ja miałabym w jakikolwiek sposób zaszkodzić Kylo, ale wtedy o tym nie myślałam. Gdy oddaliłam się już od reszty rodziny, przestałam się skradać i teraz już zupełnie wyluzowana szłam dalej. Skupiłam się na szukaniu mojego brata. W końcu weszłam na małe wzniesienie i po jego drugiej stronie zobaczyłam Kylo siedzącego nad brzegiem jakiegoś strumienia. Niewiele myśląc, spuściłam się szybkim sprintem w dół. Byłam niczym jastrząb, który właśnie upatrzył swoją ofiarę. Gdy już zbiegłam na dół, z całej siły pchnęłam brata do zimnej wody. Wynurzył się z niej niemal natychmiast z szokiem w oczach. Wypluł sporą ilość wody. Ja z kolei wybuchłam głośnym śmiechem. Kylo spojrzał na mnie z nienawiścią, ale ja nadal nie mogłam przestać się śmiać. W końcu należało mu się, dostał nauczkę na jaką zasłużył.
<Kylo?>

Przekroczone granice. 7 cukierków. Jak ty...

piątek, 25 listopada 2016

Od Alien CD Delacroix

Zanurzyłam kły w szyji zwierzęcia, w celu zabicia go. Oczywiście jeleń jak na doświadczonego osobnika przystało, próbował się bronić, wierzgał kocytami. Szło mi całkiem dobrze to unieszkodliwienie zwierzęcia, więc popatrzałam błagalnym wzrokiem da Dellę. Wilczyca podbiegła do mnie i wbiła pazury w tętno zwierzęcia. I w ten sposób lunch został przyrządzony.
- Zapraszam cię na pyszny lunch. Dziś podajemy pysznego jelenia opieczonego na rożnie, według przepisu szefów kuchni Delacroix i Alien. - zaśmiałam się i przystą piłyśny do jedzenia. Wgryzłam się w kawałek, soczystego, świerzo upolowanego mięsa. To było przyjemne uczucie, kiedy w pysku życiodajna krew mieszała się z mięsem zwierzęcia. Kiedy przełknęłam ostatni kęs mięsa. Spojrzałam na Dellę, która również właśnie skończyła. Postanowiłyśmy po sobie posprzątać. Ja wykopałam dołek, a wadera wrzuciła do niego szczątki zwierzęcia.
- To co teraz robimy? - zapytałam
- Ja chętnie bym się powspinała. Co ty na to? - odpowiedziała
- Fajny pomysł, ale może poczujemy dreszczyk emocji i pójdzidmy zwiedzić kopalnie? Zawsze chciałam tam pujść. - zaproponowałam
<Della?> Wybacz, mam chwilowy brak weny.

Brak weny wyrzucił 4 cuksy

Od Kylo CD Alexis

- A ty gdzie się wybierasz? Co? - zapytałem się siostry lekko popuchając ją do tyłu. 
- Nie twoja sprawa! Mam pozwolenie od rodziców. - pochwaliła się siostra. W zasadzie fajnie było wkurzać i droczyć się z Alexis - A ty Szatanie co tutaj robisz? 
- Nie twoja sprawa maluchu. - odparłem. Alexis przewróciła oczami z rezygnacją i chciała się odwrócić w swoją stronę, jednak szybko ugryzłem ja w ogon i powaliłen na ziemię. Przycisnąłem suczkę mocno do ziemi. Miałem ochotę się z niej trochę ponabijać jednak nagle usłyszałem szelest w krzakach. Obruciłem się i ujżałem Roxan. 
- Kylo, ty debilu zostaw Alexis. - powoedziała cichym i nieco nieśmiałym głosem
- Nie wtrącaj się! Nie twoja sprawa! - krzyknąłem na wystraszoną siostrę. Wkurzyłem się na nią, więc zeszłem z Alexis i zajęty rozmową z Roxan nie zauwarzyłem, że moja druga siostra zaczaiła się na mnie od tyłu i powaliła.
- Ha! I kto teraz jest górą? - krzyknęła triumfalnym głosem Alex
- Jeszcze zobaczymy. - rzekłem tajemniczym głosem z szyderczym uśmiechem na pysku i zacząłem bić się z Alex. Niestety nagle do suczki dołączyła biała wadera. Siostry razem przestały tą walkę i wpatrywały się we mnie z nienawiścią w oczach. Nagle obok mnie jakby z pod ziemi wyrusł Kira i popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym "Co ty się odbywa". No i zaczęła się na nowo kłótnia. Ja i Kira mamy wyrażenia  sarkaztyczne i dokuczanie opanowane do perfekcji, ale Alexis nie jest w cale taka głupia. Naszą głośną kłutnie przerwał Ryan. Każda ze stron (Ja i Kira i Alexis i Roxan) patrzała na Mamiego synka wzrokuem mówiącym "pomóż nam", ale ten krzykną. 
- Mamo! Tato! Znalazłem ich! 
Podbiegli do nas rodzice. My udawaliśmy, że tylko zwyczajnie ze sobą rozmawiamy. 
- No dobrze dzieci. Chodzcie, poszukamy wujka Kiry. - rzekł ojciec
<Alexis?>

Nieźle, 7 cuksów:D

czwartek, 24 listopada 2016

Od Alexis

Otworzyłam oczy jako pierwsza z rodzeństwa. W ogóle obudziłam się jako pierwsza, bo rodzice nadal spali. Położyłam się zatem i spróbowałam znowu zasnąć. Jednak sen nie chciał już do mnie ponownie przyjść. Podczołgałam się więc cicho do mojej siostry i spróbowałam ją obudzić. Nic łatwiejszego, Roxa ma bardzo lekki sen.
- Co jest? Która godzina?- zapytała zaspanym głosem.
- Ciiii. Jeszcze wszystkich obudzisz- uciszyłam ją szeptem.
- Chcesz mi powiedzieć, że wszyscy jeszcze śpią?
- Tak.
- To po co mnie budziłaś?- spytała, zmieniając pozycję leżącą na siedzącą. Gdy już to zrobiła, przetarła łapkami zaspane oczy, jednocześnie ziewając. Poczekałam cierpliwie, aż Roxa zakończy te czynności, po czym powiedziałam:
- Jeśli chcesz może iść dalej spać.
- Nie, to bez sensu. Teraz już nie zasnę. Ale bądź tak miła i następnym razem daj się wyspać- odparła.
- Spróbuję, ale niczego nie obiecuję.
- O, poranne ptaszęta, już wstałyście?- usłyszałyśmy za sobą głośny, kpiący głos. Nie mógł należeć do nikogo innego, tylko do naszego brata, Kylo. Postanowiłam go zignorować, tak samo zresztą Roxan. Ale on miał ochotę na dobry początek dnia trochę nam podokuczać, więc zaraz zjawił się obok nas. Wcale nie starał się przy tym zachowywać cicho. Podbiegł do Roxan i pociągnął ją mocno za ogon. Biedaczka aż pisnęła. Następnie chciał tak samo zrobić z moimi uszami. Już szykowałam się do walki z nim, która i tak zakończyłaby się moją porażką. Jednak pisk Roxy obudził resztę rodzeństwa i rodziców, którzy spostrzegłszy, co się dzieje, natychmiast zganili Kylo. Ten tylko prychnął z pogardą i pomaszerował obrażony w drugi kąt jaskini. Rodzice spojrzeli na niego, potem na siebie.
- Porozmawiam z nim, a ty się zajmij resztą dzieciaków- powiedział tata i udał się w stronę Kylo. My tymczasem zajęliśmy się przygotowywaniem śniadania. Gdy już wszystko było gotowe, brat i ojciec wrócili. Sądząc jednak z ich zachowania (tzn. smutku i rezygnacji w oczach taty i wkurzenia, jeśli idzie o Kylo) rozmowa nie powiodła się. Śniadanie przebiegło w marę pomyślnie, czyli tym razem nikt się z nikim nie pokłócił i nie próbował nikogo zabić. Następnie rodzice zarządzili rodzinną wycieczkę. Pomysł spodobał się wszystkim oprócz, jak zwykle, Kylo i Kiry.  Udaliśmy się do lasu. Było nawet ciekawie, tata i mama wiele nam opowiadali. W końcu jednak wybuchła kłótnia między moimi braćmi i rodzice musieli zając się uspokajaniem ich. Potem zrobiliśmy sobie postój nad Tęczowym Wodospadem. Wyglądał cudownie! Kylo i Kira usiedli najdalej, jak tylko mogli i nadal z niechęcią patrzyli w stronę Ryana. Roxan z kolei zatrzymała się jak najbliżej wodospadu i, sądząc z jej miny, zaczęła marzyć. Rodzice zaś usiedli tak, aby mieć na oku całą naszą gromadkę. Tata objął ramieniem mamę i tak sobie siedzieli. A ja się tak strasznie zaczęłam nudzić! Ani z kim pogadać, ani co porobić.
- Czy mogłabym pójść się gdzieś przejść sama?- zapytałam, podchodząc do rodziców. Musieli się zgodzić, w końcu wiedzą, że ja nic nie wywinę i mam już całe kilka tygodni. Może to niewiele, ale zawsze coś.
- No nie wiem- powiedziała mama.
- Daj spokój Kala, Alexis jest bardzo mądra i odpowiedzialna, możemy jej zaufać- powiedział tata.
- W sumie masz rację. Możesz iść, ale uważaj na siebie- odparła mama po chwili namysłu. Uszczęśliwiona pognałam w stronę lasu. Gdy tylko przedarłam się przez warstwę zarośli, zaczęłam z zainteresowaniem rozglądać się. Zadarłam głowę do góry i z zachwytem oraz podziwem patrzyłam na ogromne sylwetki drzew. Idąc tak, nie musiałam długo czekać na potknięcie. Nie zauważyłam wystającego z ziemi korzenia. Przewróciłam się przez niego i skulałam w dół z małego pagórka, z którego schodziłam. Trochę przy tym wznieciłam kurzu, więc na dole lekko zakasłałam i przetarłam łapami oczy. Gdy spojrzałam znów do góry, ujrzałam nad sobą sylwetkę jakiegoś szczeniaka. Od razu zerwałam się na równe nogi.
<Jakiś chętny szczeniak alf lub rodzeństwo, które wymknęło się rodzicom? Mam straaaaaaszną ochotę na pisanie opowiadań jako szczeniak>

Boż no opatentuj to. znów 8 cukierków!

Od Delacroix CD Alien

No cóż, stado żyje własnym życiem. Jak zawsze- pomyślałam po spotkaniu tylu zwierząt. Niedługo potem udało nam się wytropić jelenia. Obie przyczaiłyśmy się w krzakach, by ocenić sytuację. Jeleń był duży i wyglądał na starego, dojrzałego samca. Co oznaczało, że jest sprytny oraz doświadczony jeśli idzie o odpieranie ataków drapieżników, więc nie będzie łatwo. Wyczułam jednak zapach krwi i w tej samej chwili ujrzałam, że jeleń dość obficie krwawi z lewej tylnej nogi i przez to kuleje. Wcześniej nie zauważyła tego, gdyż samiec chodził w wysokiej trawie, która zasłaniała ranę, a na kulenie nie zwróciłam uwagi. Jednak to dawało nam sporą przewagę.
- Zobacz, on jest ranny- powiedziała Alien.
- Wiem, zauważyłam. Tym lepiej dla nas.
- Jak myślisz, co mu się stało? I gdzie jego stado?- zapytała wadera.
- Pewnie zostało przez kogoś lub coś zaatakowane, a on je bronił. Został ranny, a teraz szuka swojego stada- odparłam.
- Mogło tak być. A teraz nie przeciągajmy już tego dłużej i załatwmy go, zanim nas wyczuje- powiedziała wilczyca. Obrałyśmy jedną z prostszych i chyba najbardziej znanych strategii. Alien miała obejść jelenia. Potem na jej znak ja zaczęłabym go gonić. On uciekałby w popłochu, a wtedy wilczyca wyskoczyła by tuż przed nim i razem zakończyłybyśmy jego żywot. Tak też zrobiłyśmy. Alien udała się na swoją pozycję, a ja w tym czasie starałam się nie stracić jej z oczu, żeby wiedzieć, kiedy mam zaatakować. Nie było to łatwe, w końcu wilczyca nie bez powodu została łowcą. Dobrze się kamuflowała. W końcu dostałam od niej znak i wyskoczyłam z zarośli. Jeleń był ode mnie w sporej odległości, toteż sądził, iż mimo rany uda mu się uciec. Z dwojga złego ucieczka była w końcu bezpieczniejsza dla niego, niż walka ze mną. Zaczęłam go ścigać. Dystans między nami szybko malał. Wtem na drodze samca stanęła Alien. Zanim któraś z nas zdążyła cokolwiek zrobić, jeleń stanął na tylnych łapach. Chciał zadać wilczycy cios kopytami. Było to dla nas szokiem, gdyż żadna z nas nie sądziła, że do tego zdolny mając taką ranę. Szybko jednak podbiegłam do zwierza i mocno wgryzłam się w jego zdrową łapę, co poskutkowało tym, że się przewrócił. Zanim zdążył zrozumieć, co się stało, moja towarzyszka ugryzła go w szyję.
<Alien? Dokończ nasze polowanie. Może coś jeszcze dodasz?>

Dodam do tego 8 cukierków...No weź królu opek, daj innym szansę:(

Od Layli CD Shanti

Stanęłam w progu jaskini kocicy która niedawno do nas dołączyła-Shanti. Ta podniosła się od razu i spojrzała na mnie wyczekująco. Postanowiłam przekazać jej wieść:
- Mamy dla ciebie zadanie.-kocica nadstawiła uszu-Jesteś wojowniczką, tak?-gdy pokiwała głową, zaczęłam mówić dalej:
- Jako iż wszyscy zajęci są innymi zadaniami, na chwilę staniesz się naszym zastępczym zwiadowcą. Zgadzasz się?
- Tak-odparła po chwili namysłu Shanti.
- Dobrze. Ostatnio w okolicy Świętych ruin kręci się grupa podejrzanych osobników-(w domyśle-świrów)-Na łapie każdego z nich zauważysz krzyż.
- Oczekujemy, że staniesz tam na straży u doniesiesz nam o ich ruchach-dokończył Embry. Za oknem widziałam jak słońce powolutku ustawiało się w zenicie, o tej porze roku bardzo nisko. Przeszył mnie zimny dreszcz. Dodałam jeszcze dla porządku:
- Możesz dobrać sobie towarzysza do tej akcji.
<Shanti?>

Od Shanti CD Alvar, Inni

Zaśmiałam się lekko - Ty też wyglądasz niczego sobie -powiedziałam, a kocur lekko się zarumienił
Szliśmy teraz starym wąwozem. Wiatr niósł tu tysiące głosów i wycia wilków.
-Lubie takie klimaty. -uśmiechnęłam się
-Nie boisz się ?-zaśmiał się kocur
-Nie. Czego mam się bać? -spytałam -Kto chciałby zaatakować takich mocarzy jak my? -zaśmiałam się
Alvar przyłączył się i oboje się śmialiśmy
***
Kiedy wróciliśmy do jaskini, Alvar zaprowadził mnie do mojej groty. W podziękowaniu liznęłam go w policzek, kocur się zarumienił i wyszedł. Niedługo po jego odejściu do mojej groty przyszły jakieś dwa wilki.
<Ktoś?>

Tak mało wam braknie do tych 100 słówXDD Mimo to, jakość oceniam na 2 cuksy

Od Alien CD Delacroix

Nachliłam się nad strumieniem, do którego przed chwilą weszła Della. Woda wyglądała na krystalicznie czystą i wręcz prosiła się o to by ją napić. Więc jak już mówiłam nachyliłam się nad wodą i zaczęłam pić. Po chwili to samo uczyniła Della. Z początku zimna woda nieco drażniła moje podniebienie, jednak szybko się przyzwyczaiłam i doszłam do wniosku, że chłodna jest całkiem ożeźwiająca. 
- Która godzina? - spytała niespodzirwanie Della. Podniosłam się znad źródła wody i spojrzałam na wilczycę.
- Pora na lunch. - powiedziałam to takim tonem, że nie wsposób było się nie zaśmiać.
- No wieź nie żartuj. - skarciła mnie wadera
- Ale ja serio mówię. Pora na lunch. Co powiesz na polowanie? - zapytałam, a w odpowiedzi otrzymałam kiwnięcie głową, oznaczające tak. Ruszyłyśmy przed siebie w las. Po drodze spodkaliśmy kilku członków stada. Layle, która leżała na jakimś kamieniu obok emerytowanej alfiy - Ice, kilka minut potem o mały włos nie wpadłyśmy na Alvara i jakąś nową kocice. A tuż po nich zauwarzyłyśmy, że za drzewami idzie jakaś rodzinka. Reyn ze swoją partnerką Kalą, próbowali doprowadzić do ładu swoich nadzwyczai rozbrykanych synów, a ich córki prowadziły spokojną korespondencję. Po jakimś czasie doszłyśmy do idealnej zdobyczy jelania. 
<Della?>


Daj te 4 cukierki:o

środa, 23 listopada 2016

Od Delacroix CD Alien

- Mam taką nadzieję- odpowiedziałam. Razem poszukałyśmy alf i każda otrzymała swoje zadanie. Alien została wysłana na polowanie, ja zaś wraz z Alvarem dostaliśmy zadanie, aby sprawdzić teren Cmentarza  Upadłych, gdzie ostatnio stoczyłam walkę z jakimś nieznanym mutantem. Jednak nie napotkaliśmy żadnych niebezpieczeństw, więc postanowiliśmy sprawdzić jeszcze parę miejsc, a potem wróciliśmy do jaskiń. Na miejscy spotkałam Alien.
- Hej i jak ci poszło polowanie?- zapytałam.
- Bardzo dobrze, udało mi się upolować samej sporego jelenia- pochwaliła się wadera.
- To gratuluję. Masz coś teraz do zrobienia?- spytałam.
- Nie, może chciałabyś się znowu gdzieś przejść? W końcu w dzień jest przynajmniej bezpieczniej niż w nocy- powiedziała wadera.
- Z ust mi to wyjęłaś- odparłam.
- Nie kłam, ja ci niczego z ust nie wyjmowałam- odpowiedziała wilczyca, starając się zachować jak najpoważniejszy wyraz pyska, ale nie do końca jej to wyszło. Obie naraz zaśmiałyśmy się. Następnie ruszyłyśmy na spacer. Na początku skupiłyśmy się na rozmowie i nie myślałyśmy, dokąd idziemy. Tak dotarłyśmy nad jezioro, jednak nie od dziś wiadomo, że nad wodą jest zimniej niż w głębi lądu. Dzień był co prawda nawet znośny, ale ledwo stanęłyśmy na brzegu zbiornika, znikąd zawiał wiatr i obie nas niemal równocześnie przeszedł dreszcz.
- Musimy się zdecydować, dokąd idziemy- powiedziała Alien, zawracając.
- Właściwie pasuje mi prawie każde miejsce, oprócz Ostatniego Klifu- odparłam, dobiegając do niej.
- Mi też.
- To dokąd w końcu idziemy?- zapytałam po chwili milczenia.
- Nie mam zielonego pojęcia. Trochę już tutaj mieszkam, ale i tak nadal nie poznałam jeszcze wszystkich terenów dość dobrze- powiedziała Alien.
- Ja mam tak samo- odpowiedziałam. Trochę jeszcze rozmawiałyśmy. Weszłyśmy w las. Szłyśmy sobie dłuższą chwilę, aż poczułam pod stopami coś zimnego i mokrego. Spojrzałam w dół i okazało się, że weszłam w strumyk paproci.
- I znów woda- zaśmiała się Alien, która zatrzymała się tuż przed strumieniem. Jak najszybciej wyszłam z wody na brzeg.
<Alien?>

5 cukierków

Od Reyna CD Kala

Wszystko zajęło kilka minut. Embry powiedział, że szczeniaki są zdrowe i pogratulował nam doczekania się potomstwa. Wróciliśmy do jaskini, a maluchy jakby na zawołanie zwinęły się w kulki i posnęły, wtulone w siebie nawzajem. Poddałem się chwilowej zadumie. Wychowanie takiej gromadki na pewno nie będzie łatwe, ale przynajmniej teraz będę mógł dokładnie poznać, jaką zapewne jazdę mieli moi rodzice. Wtem z zamyślenia wyrwało mnie ciche popiskiwanie. Gdy się obejrzałem, okazało się, iż pochodzi ono od Roxan. Zanim zdążyłem zareagować, Kala podeszła i przytuliła waderkę i ta poszła dalej spokojnie spać.
- Będziesz dobrą matką-powiedziałem, podchodząc do mojej partnerki. W odpowiedzi lekko się uśmiechnęła, po czym po chwili dodała:
- Mam nadzieję.
- A ja nie mam nadziei. Jestem po prostu w 100% pewien- odparłem, ponownie przyglądając się naszym dzieciom. Czwórka z nich wyglądem przypominała wilka. Tylko Alexis wdała się w swoją matkę.
- Może tutaj chwilkę zaczekasz, a ja przyniosę nam śniadanie, co?- zapytałem. Suczka skinęła głową, aby pokazać, że się zgadza. Udałem się więc szybko do jadalni, bo wolałem nie tracić czasu na polowanie. Siedzieli tam już praktycznie wszyscy członkowie stada. Moją uwagę przykuła wyróżniająca się z tłumu znajomych twarzy lamparcica. Musiała niedawno załączyć. Ledwo straci się na chwilę zainteresowanie sprawami stada, bo ma się co innego na głowie, a tu już tyle się dzieję bez twojej wiedzy. Przywitałem się szybko ze wszystkimi, po czym wziąłem zastanowiłem się chwilę, co by tu zabrać. W końcu wybrałem małego dzika, w sam raz dla naszej dwójki. Czym prędzej wróciłem do jaskini. Szczenięta nadal spały, więc Kala i ja mogliśmy spokojnie zjeść śniadanie.
<Kala?>

6 cuksów...Mój boże, jak ty to robisz???

Od Alien CD Delacroix

- To ja idę spać. Wudać całą noc spędziłyśmy, na przeżyciu naszej przygody. - ziewnęłam
- Miłych snów Alien. - powiedziała znourzonym głosem i położyła się w końcie jaskini. Spało mi się całkiem dobrze. Śniły mi się najróżniejsze sny. Na początku były piękne, ale nagle przyśniła mi się ta drastyczna scena z przeszłości. Czułam się tak jagbym oglądała moje życie, jagbyn cofnęła się w czasie i jako niewidzialna osoba podglądam sceny z mego życia. Te trudne, smutne i szczęśliwe. Nagle w głowie usłyszałam ten diaboliczny śmiech ojca. I natychmiast otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że Della próbowała mnie obudzić. 
- No narszczcie śpiąca królewna się obudziła. - zarzartowała wilczyca
- Czemu tak szybko? - zapytałam, a przy tym ziewnęłam
- Jest już prawie południe. Musimy iść na śniadanie, a następnie do pracy. - rzekła
- Masz racje. - powiedziałam 
- A tak wogle to jakie masz stanowisko? - zapytała 
- Ja mam kilka rang. Jestem łowcą, szpiegiem i przywódcą obrońców. 
- Brawo! Ja jestem zwiadowczynią. 
- Jesteś jeszcze młoda. Na pewno osiągniesz coś ważnego w życiu. 
<Della?>


3 cuksy jak zwykle

Od Alvara CD Shanti

- Jak zapewne już wiesz, jestem Alvar. - zacząłem - Do stada dołączyłem już kilka lat temu. Dawniej wychowywali mnie ludzie, rodzice pożucili, ale ludzie uznali mnie za ciężar i pożucili. Sam sobie radziłem, a potem dołączyłem do stada. 
- Ciekawe. - westchnęła - Ja mam taką historie: Matka zmarła tuż po porodzie, wychował mnie tata na profesjonalną zabójczyni i ja... Wkońcu znalazłam to stado i do niego dołączyłam. - powiedziała, ale czy powiedziała mi całą prawdę o sobie. Z resztą to nie ważne. Najwyżaj powie mi nieco później.
- Widać, że jako dziecko miałaś ostry trening. - powiedziałem oglądając szczupłą i umięśnioną sylwetkę kocicy. 
<Shanti?>

2 cuksy:)

Kala się oszczeniła!

Kylo

Rayan

Roxan

Znalezione obrazy dla zapytania młody wilk zwierzę
Kira

Znalezione obrazy dla zapytania szczeniak dalmatyńczyka
Alexis

Od Kali CD Reyn - Narodziny

Reyn poszedł dziś szybciej spać. Kiedy usnął ja po cichu wyszłam z jaskini. Usiadłam na małym pagórku, który znajdował się niedaleko naszej jaskini. Wpatrywałam się w gwiazdu i myślałam o wszystkim i o niczym, jednak przedewszystkim o najbliższej przyszłości. O tym jak chciałabym nazwać dzieci, o tym czy sobie poradzę w roli matki. Wierzę w Reyna on napewno świetnie sobie poradzi w roli rodzica. Na chwilę zamknęłam oczy. Ostatnio dużo się wydarzyło. Reyn stracił siostrę i matkę, ja zaszłam w ciążę i jeszcze trzeba było dokończyć przeprowadzkę. Siedziałam tak na dworze przez jakąś godzinę. Po upływie 60 minut wróciłam do jaskini, by się ogrzać i usnąć. Po cichu weszłam do łóżka. Mam nadzieję, że nie obudziłam Reyna.
~Następnego dnia rano~
Obódziły mnie mocne skórcze brzucha. Z każdą chwilą ból się naslał, przez co byłam zmuszona obudzić Reyna.
- Reyn! Wstawaj! - jęknęłam szturchając go
- Ci się dzieje? - spytał lekko spanikowany
- Zaczyna się... - powiedziałam
- Ale co? - zapytał nieco zaspany
- Ja rodze! - krzyknęłam i na te zdanie Reyn stanął jak na baczność. - Co mam zrobić? Przynieść ci coś? Czegoś potrzeba? - panikował
- Tylko chcę abyś był teraz przy mnie. - powoedziałam przez zaciśnięte zęby.
Po upływie 45 minut, wielkiego bólu na świat przyszły nasze mały kochane dzieci. Trzymam właśnie w łapach nasze nowonarodzone potomstwo. Tylko, że jest ich aż pięć! Spodziewałam się trójki lub dwujki, ale mam teraz trójkę i dwójkę. Reyn wtulony we mnie obserwował dzieci, które odzoedziczyły po nim wilczy wygląd. - Jak je nazwiemy? - zapytał nagle Reyn
- Może najpjerw się podzielimy? - zaproponowałam
- Dobrze więc ja nazwę tą waderkę i tego basiorka. - powiedział
- A mi zostaje trójka. - oznajmiłam
- Więc basiorka nazwę Kira.
- Świetnie, a ja samczyków nazwę Kylo i Ryan.
- Piękne imiona. Zatem zostały waderki. Ja tą nazwę jakoś ładnie i oryginalnie, więc niech będzie Alexis.
- Wspaniałe imię! A ta biała będzie się nazywała Roxanne. Nie! Roxan, to jest Roxan.
Przez chwilę jeszcze podziwialiśmy malchy, a potem poszliśmy do jaskini medyka by przebadał nasze pociechy.
<Reyn?>

7 cuksów, metaXD

wtorek, 22 listopada 2016

Od Heavena CD Echo

- Wujek?-prychnąłem, przywołując mgliste wspomnienie szalonego basiora. Warknąłem nieznacznie odsłaniając kły. Nikt nie będzie mnie oceniał-pomyślałem ze złością. Zaraz jednak przywołałem się do porządku i uspokoiłem. W ty momencie straciłem równowagę i zachwiałem się na gałęzi wykonując paradoksalny taniec i fikając fikołka, po czym zawisłem wbijając przednie pazury w niską gałąź. Kątem oka zauważyłem słońce; niedawno przekroczyło zenit i szybko opadało ku zachodowi. Muszę się śpieszyć. Zacisnąłem zęby i już chciałem się wciągnąć, gdy poczułem jak Echo delikatnie ściąga mnie z drzewa. Nie patrząc na nią otrzepałem się i odpowiedziałem trochę zniecierpliwiony:
- Przepraszam, ale śpieszę się-przebierając łapami chciałem jak najszybciej oddalić się, ale wadera złapała mnie i przyciągnęła przed siebie.
- Jest już późno. Nie sądzisz, że już czas wracać? Twoi rodzice się pewnie martwią.
- To nie twoja sprawa-mruknąłem pod nosem i zanim zdążyła cokolwiek zrobić przebiłem się przez parawan zarośli i pognałem przez las ku celowi. Kościół był jeszcze daleko, a wilczyca zbliżała się. Nagle owiał mnie chłód i sturlałem się po zboczu wzniecając tumany liści. Usłyszałem zduszone okrzyki i szuranie łap po podłodze. Wpadłem w sam środek kręgu wilków. Na łapie jednego z nich ujrzałem krzyż.
<Echo? Trochę akcji na poprawę weny:)>

Od Delacroix CD Alien

Stałam w miejscu przez kilka minut, łapiąc oddech. Potrzebowałam chwili, żeby dojść do siebie. W końcu, gdy już mój oddech się wyrównał i uspokoiłam się, podziękowałam mojej wybawicielce.
- Dziękuję ci- powiedziałam.
- Nie ma za co. Na moim miejscu zrobiłabyś pewnie to samo- odparła Alien.
- Wracamy? Ja już mam chyba dojść wrażeń na dziś.
- Ja też. Chodźmy- odparła wilczyca i ruszyłyśmy powoli w stronę jaskiń. Nie spieszyło się nam już tak, jak wcześniej. Za dużo wrażeń. Miałyśmy za to okazję, by wsłuchać się w ciszę nocy i spróbować odkryć kilka tajemnic mroku XD. Było cicho i przyjemnie. Na początku nie rozmawiałyśmy prawie w ogóle, gdyż panował ten rodzaj ciszy, którego pod żadnym pozorem nie przerywa się. W końcu jednak rozmowa zaczęła się rozwijać.
- Od kiedy należysz do tego stada?- spytałam.
- Od kilku lat. A ty?
- Tak się składa, że od urodzenia- odparłam.
- Szczęściara.
- Tia, szczęściara. Czasem jednak dochodzę do wniosku, że marnuję tutaj swoje młode życie. W końcu poza granicami stada czeka tyle pięknych i ciekawych rzeczy. Kiedy tak myślę, to zaczynam zazdrościć starszym, że oni spędzili swoje życie poza doliną i tak dużo podróżowali, ale zaraz potem karcę siebie w myśli. W końcu musieli wiele przecierpieć- powiedziałam.
- Racja. Przecież wiele tych "pięknych i ciekawych" rzeczy jest też niebezpiecznych- skomentowała wilczyca.
- A co robiłaś zanim dołączyłaś do stada? Oczywiście nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz.
- Moja historia nie jest jakoś specjalnie. Można powiedzieć, że miałam nie najlepsze kontakty z rodzicami. Potem ojciec...ech, szkoda gadać.
- W takim razie nie gadaj- odparłam. I tak sobie miło gawędząc, nie spostrzegłyśmy nawet, że jesteśmy już nieopodal jaskiń. Zaczynało już świtać.
<Alien?>

7 cuksów

Od Echo C.D Heaven

Do żadnego konkretnego miejsca. No, ciekawe. Nie mam zielonego pojęcia gdzie znajduje się Żadne konkretne miejsce, a znam dużo ciekawych i rzadko odwiedzanych miejsc w stadzie. Spojrzałam na wilczka, zastanawiając się co takiego, ciekawego, można by w tym momencie powiedzieć. Kiedy obok nas z dziury pobliskiego drzewa wyłoniła się ruda kita, a zaraz potem wyjrzała piękna wiewióreczka. Biegła powoli po gałęziach, aż zaczęła się wspinać wyżej. Szybko usiadła na czubku dębu. Miałam wrażenie, że właśnie się z nas nabija, więc zmrużyłam oczy, przyglądając jej się uważniej. Warknęłam głucho, a ona pomachała puchatym ogonem i przeskoczyła na jeszcze bliższe drzewo, znowu wydając dźwięk podobny do śmiechu. Fakt. Nikt z nas nie umiał się wspinać. Ale wilki za to były silne i zwinne. Westchnęłam, widząc jak zwierzaczek wykrzywia pyszczek.
I zanim się obejrzałam zobaczyłam jak szary szczeniak, Heaven jak mniemam, stoi na najniższej gałęzi i wyciąga łapy w stronę rudego stworzonka. I syn Layli skoczył wyżej! Ma krew, swojego wujka. Szybko przypomniałam sobie jak bawiłam się razem z innymi szczeniakami, aż zobaczyliśmy Jordana wspinającego się razem z innymi samcami. Nigdy jakoś nie lubiłam tego basiora, to też nie za bardzo za nim tęsknię. Trzeba pierw tylko zadać pytanie co dla Echo znaczy nie lubić. No, bo w sumie wszystkich lubię, a nie lubić, to znaczy M N I E J lubić. No, ale nie czas na wspomnienia, trzeba ratować małemu tyłek.
-Możemy się w coś pobawić w obojętnie co! Ale najpierw, młody, schodzisz z tego drzewa! - Krzyknęłam, wiedząc, że próbując wspiąć się na drzewo raczej nic nie zdziałam. - Jesteś jak twój wujek!

<Heaven? Brak weny :P>

5 cuksów Beto

Od Alien CD Delacroix

- Alien pomurz, długo się tak nie utrzymam. - odtarł do moich uszu dzwięk wołania o pomoc. Podbiegłam do krawiedzo klifu i zobaczyłam, że kilka metrów podemną na skale wisi ledwo trzymająca się wadera. Widać było, że Della robi co może, jednak jeśli nie zainteweniuję teraz to możliwe, że biedna spadnie w przepaść. Co ja mówię biedna?! Przeciesz Della wisi na granicy życia i śmierci, a mówię, że jest biedna. Boże, ale ze mnie ciota... (Xd). Nie Ali, nie czas na żarty czas działać. Myślałam gorączkowo co zrobić w takiej sytuacji. Na pewno odpadajq dwie opcje:
1. Nie zejdę tam po nią, ponieważ nijak jej pomogę, a sama mogę na tym stracić i to dużo.
2. Nie podam jej łapy, próbowałam i nie dosięgam.
Cały czas patrzałam na Delle jak walczy o życie i prosi mnie o pomoc. Już kilka razy znalazłam się w trudnek sytuacji, ale nigdy nie była tak poważna jak ta teraz. Zestresowana myślałam co zrobić. Pójść po pomoc? Nie! Zawołać kogoś? Nie! Pójść z tąd i udawać, że nic nie masz związanego z tą sytuacją? Nie!!! Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.
- Della trzymaj się mocno za minutę jestem. - powiedziałam ze zmartwieniem. Działałam pod presją czasu. Wbiegłam do pewnego lasu, tam znalazłam dość grubą i długą gałązkę. Bez zastanowienia chwyciłam ją w pysk i pobiegłam nad urwisko. Wychyliłam się przez krawiędź i podałam Delli kija. Wadera złapała go w pysk. Dzięki temu przynajmiej trochę jej pomogę i oszczędze na czasie. Po chwili zebrałam w sobie wszystkie siły, dałam Delacroix znać, żeby mocno trzymała. Zaczęłam się cofać powoli, chcąc w ten sposób wciągnąć Delle na górę. Przez pierwsze pięć sekund szło całkiem dobrze, ale potem doszłam do wniosku, że nie jestem dość silna aby wciągnąć dorosłą waderę na klif. Dawałam z siebie wszystko, jednak im bardziej się starałam tym bardziej czułam, że patyk mi się wyślizguje z pyska. Zacisnęłam mocno zęby, zamknęłam oczy i ciągnęłam jak najmkcniej umiałam. W pewnej chwili poczułam, że patyk zrobił się lekki. Obawiałam się najgorszego. Podniosłam powieki i doszłam do wniosku, że mogę już spokojnie odetchnąć z ulgą. No prawie. Della do połowy była na klifie. Jej pazury w przednich łapach mocno trzymały ziemię, a jej tylne łady i reszta ciała bezwładnie wiszą nad klifem. Zabawa jeszcze nie skończona. Podałam łapę waderze, a ta spokojnie weszła na klif.
<Della?> Mam nadzieję, że może być.

6 cukierków w dynkę

Od Shanti CD Alvar

Dziś dołączyłam do stada białego kruka. Alfy przywitały mnie serdecznie. Też wolałabym kogoś takiego (jak ja) mieć po swojej stronie, niż jako wroga. Uśmiechnęłam się i dumnym krokiem weszłam do jaskini siejąc postrach wśród przebywających tam wilków. Ci co akurat tam byli rozpierzchli się na wszystkie strony. Został jeden.. Duży.. Przystojny kocur. Podeszłam do niego i nachyliłam się nad nim (bo akurat leżał).
-Jestem Shanti..-powiedziałam
-Ja jestem Alvar -kocur uśmiechnął się uroczo -Może się przejdziemy?-spytał
-Chętnie. -uśmiechnęłam się czując napiętą atmosferę wśród wilków
Wyszliśmy z jaskini i wymieniliśmy się krótkimi spojrzeniami.
-Może.. Opowiesz coś o sobie? -zaproponowałam
<Alvaro? default smiley xd>

3 słowa...3XD 2 cuksy

Nowa samica!

Shanti
~~~
Wojowniczka

poniedziałek, 21 listopada 2016

Od Delacroix CD Alien

Z racji tego, iż Lupen odkryty został stosunkowo niedawno, nikt w stadzie za wiele o nim nie wiedział. Jest niebezpieczny? Powinnyśmy zaatakować, czy po prostu się oddalić? Walka 3:2 nie zapowiada się zbyt dobrze- wszystkie te myśli kołatały się w mojej głowie. Mutanty zaś spacerowały sobie wzdłuż krawędzi klifu, węsząc wokoło. Zapewne wyczuły nasze zapachy. Wtem jeden z nich zaczął zbliżać się w naszą stronę.
- Nie mamy już czasu. Musimy atakować, tylko co nam pozostało- powiedziała Alien i zaraz potem wyskoczyła z zarośli na Lupena, który był już blisko odkrycia naszej kryjówki. Ja natychmiast pognałam za nią, a widząc, że całkiem nieźle sobie ze swoim przeciwnikiem radzi, zajęłam się pozostałymi dwoma. Najpierw skoczyłam na pierwszego, najmniejszego i najchudszego z nich wszystkich. Dość łatwo udało mi się go lekko zranić w bark i odepchnąć w bok. Potem od razu zajęłam się następnym. Zaczęłam zaciekle gryźć go, gdzie popadnie. Nie mogłam sprawdzić, jak radzi sobie Alien, ale z dobiegających mnie dźwięków łatwo mogłam wywnioskować, iż Lupen dostawał od niej niezłą lekcję. Wtem kątem oka zauważyłam, że zraniony przeze mnie mutant zdążył się już pozbierać i zdezorientowany, przenosił wzrok z jednej walki, na drugą. Zapewne nie mógł się zdecydować co w tej sytuacji powinien zrobić i komu pomóc. I nagle mnie olśniło. My się tam z tymi mutantami siłowałyśmy jak głupie, a przecież obok był klif, który samą swoją obecnością wręcz prosił się o użycie w tej walce.
-Alien! Klif!- zawołałam, odwracając się na chwilę w stronę wadery i "jej" Lupena. Wilczyca tylko na mnie przez chwilę spojrzała, ale z jej spojrzenia oraz tego, co zrobiła zaraz potem mogłam łatwo wywnioskować, iż załapała, o co mi chodziło. Zdecydowany i mocnym ruchem pchnęła mutanta w stronę klifu, ja tak samo. Wtedy trzeci z nich zrozumiał, co się święci i "odblokował się". Podbiegł do Alien, miałam tylko nadzieję, że jakoś sobie przez chwilę da radę sama z dwoma. Na szczęście byłam już przy krawędzi klifu, wczepiłam się zębami mocno w ramię mutanta, wykonałam półobrót, Lupen stracił równowagę i spadł w dół. Natychmiast rzuciłam się w stronę Alien, chcąc jej pomóc. Razem szybko dopchałyśmy pozostałe dwa mutanty na krawędź klifu. Zrzuciłyśmy je i już zaczęłam się cieszyć z wygranej, ale, jak to mówią, nie chwal dnia przed zachodem słońca. Pospieszyłam się z tą radością. Jeden z Lupenów, zsuwając się w dół, zdołał jeszcze złapać mnie za łapę, co spowodowało, że także lekko się osunęłam. Z jednej strony miałam szczęście, gdyż zaraz po chwili mnie puścił i cudem udało mi się wbić pazury gdzieś między kamienie, ale tkwiłam teraz uczepiona w ten sposób kilka metrów poniżej krawędzi urwiska i nie było nawet mowy o tym, żebym się tam jakoś wspięła.
- Alien! Pomóż, długo tak nie wytrzymam!- zawołałam.
<Alien? Dzięki, pomysł zaczerpnęłam z książki. I przepraszam, że tak długo musiałaś czekać, ale miałam jeszcze do zrobienia formularze młodych i ogarnął mnie totalus lenius pospolitus XD>

7 cuksów, akcja

Od Layli CD Embry, Mikaela, Dino (Nowe opowiadanie)

Wybraliśmy się na rodzinny spacer. Blood trochę marudził, a Heaven przekomarzał się z ojcem, ale w końcu zapanował jako taki ład i porządek. Na cel przechadzki wybrałam święte ruiny-doskonała lekcja historii dla szczeniąt i trochę spokoju dla nas. Szczenięta pląsały pod naszymi łapami bawiąc się kolorowymi liśćmi. Odetchnęłam świeżym powietrzem, chłonąc piękno jesiennego otoczenia. Po kolejnych minutach marszu wyszliśmy z lasu na znaną ścieżkę. Uderzył nas silny powiew wiatru. W końcówce spaceru otoczył nas zwarty mur zarośli, i tuż za rogiem wyłoniła się z niego ogromna, rozpadająca się budowla. W ocalałych oknach błyszczały barwne witraże, dookoła walały się przeróżne przedmioty, kolosalne kolumny wspierały resztki stropu. Szczeniakom spodobało się to bardzo:
- Uważajcie na ostre rzeczy!-krzyknęłam do nich, lecz próżne me słowa...Kątem oka zauważyłam Embryego który przypatrywał mi się rozanielonym wzrokiem. Odwróciłam głowę w jego stronę, a on tylko uśmiechnął się i szepnął:
- Chodźmy-przeszliśmy slalomem podłogę usłaną przedmiotami i usiedliśmy pośrodku kościoła obserwując zachwycone dzieci. Nagle Moon wydała zduszony okrzyk i podbiegła do nas dygocąc. Skądś dobiegły dziwne warki i przedzieranie przez krzaki. Dino i Blood oddalili się od tego miejsca, ale Heav stał blisko nasłuchując. Embry szybko doskoczył do niego i złapał szamoczącego się szczeniaka.
- Nie zgrywaj bohatera-mruknął jego brat. Basiorek przewrócił oczami, gdy kilkanaście metrów od nas pojawiła się grupa wilków. Wszyscy z zabezpieczoną bronią, krzyżem na łapie...Krzyż! To oni!-wzdrygnęłam się. Czemu nas napastujecie!-zamierzałam wrzasnąć, ale z mego garda nie wydobył się żaden dźwięk. Tymczasem stojący pośrodku basior z grubą księgą w pysku zaczął się zbliżać. Embry przyjął pozycję bojową warcząc groźnie. Obcy przystanął i powiedział melodyjnym, jakby nieobecnym głosem:
- Witajcie! Przybywamy w pokoju-ruszył znów naprzód i zatrzymał się przede mną i szczeniakami. Przełamałam się i zasłoniłam je, mimo to Heaven i Blood wysunęli się przede mnie.
- Podaruję temu młodemu pokoleniu prawdę-uniósł brew otwierając księgę i rozpoczął czytać zaskakująco płynnie:
- Nasz świat oczyszczony został, teraz więc należy się podporządkować, by służyć mu w trwaniu. Oni, dwunożni na wzór boski, nas poprowadzą ku tej drodze. I nieważne, czy służyć im będziemy czyniąc honory, wynosząc się na czoło, ginąc w walce i rzezi. To wszystkich powołaniem i wszyscy nie uchronią się przed losem-zakończył ceremonialnie. Skrzywiłam się. Co on plecie za brednie?-zirytowałam się. Ich obecność już mnie nie dziwiła, ale denerwowała i niepokoiła.
- Przepraszam, ale musimy już iść.-powiedziałam wwiercając się spojrzeniem w basiora.
- To nasze tereny, więc radzę wam je opuścić-dodał stanowczo Embry.
- Naturalnie, rozumiemy was-uśmiechnął się nieszczerze-jednak gdybyście chcieli, zawsze możecie się z nami skontaktować-wyjął kilka karteczek z obrazkami i rozdał to szczeniętom, a na koniec nam.
- Żegnajcie!-rzekli wszyscy chóralnie i znikli kierując się do granic doliny. Obejrzałam wnikliwie obrazek i odwróciłam kartkę na drugą stronę. Pisało na niej: Wieczne wybawienie służbą ludziom.
- Co to za idiotyzmy?!-zdziwił się mój partner gdy przetłumaczyłam mu zdanie.
<Embry? Weny mam pełne akumulatory>

niedziela, 20 listopada 2016

Od Alien CD Delacroix

Wychyliłam się jeszcze bardziej poza krawędź klifu i wytęrzyłam wzrok. Wtem chmury rozsunęły się ukazując, że czarną cieczą obijającą się o skały był cień. Podążyłam wzrokiem szukając właściciela cienia i nagle moje oczy się niezwykle wyszczeżyły. Tuż pod klifem siedziały trzy mutanty. Można podejrzewać, że te trzy osobniki to niedawno odkruty rodzaj mutanta Lupen. Szturchnęłam Delle i wskazałam łapą na mutanty. Jej reakcja na ich widok niewiele różniła się od mojej. Przez chwilę przyglądałyśmy się tym strasznym stworą, aż w końcu uznałam, że trzeba je szybko przepędzić. Musiałyśmy jednqk najpierw obmyślić plan działania. Postanowiłyśmy zejść z widoku i schowałyśmy się za krzakami. 
- To co zrobimy? - zapytała mnie Della
- Może jedna z nas zejdzie tam do nich, zwabi na górę, a tu razem je pokonamy. - zaproponowałam
Jeszcze chwilę dyskutowałyśmy o naszym planie działania, ale nagle z rozmowy wyrwały nas dziwne odgłosy dobiegające znad krawędzi klifu. Wyjrzałam zza krzaku i zobaczyłam, że mutanty wspieły się na klif i teraz stały na przeciwko naszej kryjówki. 
<Delacroix?> O boże, ale ty masz długie, ale piękne imie (xd).

Znów 3 cuksy

Od Delacroix CD Alien

Biegłyśmy coraz szybciej. Ścigałyśmy się, raz na prowadzeniu byłam ja, raz Alien. Tak bardzo skupiłam się na naszym małym wyścigu, że nie zauważyłam, iż krajobraz zaczął się coraz bardziej zmieniać. W końcu postanowiłam ostatecznie udowodnić, że jestem szybsza i wyprzedziłam waderę. Biegłam trochę na przedzie, więc postanowiłam się odwrócić i upewnić, że Alien za mną biegnie. Potem znów spojrzałam przed siebie i w ostatniej chwili zatrzymałam się. Omal nie wpadłabym do morza.
- Szybka jesteś- powiedziała Alien, dobiegając do mnie po chwili.
- Ostatni Klif. Nie miałam pojęcia, że dobiegłyśmy aż tak daleko.
- Ostatni Klif? Też o tym nie wiedziałam- odparła wilczyca, ostrożnie podchodząc do jego krawędzi. Zrobiłam to samo. Dopiero teraz usłyszałam dźwięk rozwalających się o skały fal. Spojrzałam w dół i ujrzałam ciemną ciecz rozbijającą się o kamienie.
<Alien?>

3 cuksy mogą być

Od Alien CD Delacroix

- To może pójdziemy na mały spacer. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru wracać do jaskini. - zaproponowałam. 
- Okej, chodźmy w tamtym kierunku. - rzekła wadera wskazując łapą w pewnym kietunku. Bez zastanowienia ruszyłam lrzed siebie tamtą ścieżką, a Della szybko mnie dogoniła. Po chwili powolnego spacerku postanowiłam nieco "rozruszać" tę spokojną, wręcz nużącą atmoswerę, więc zaczęłam iść coraz szybciej, a moja towarzyszka zrobiła to samo. Po jakimś czasie już biegłyśmy, śmiejąc się, zapomijając, że jest noc. 
<Della?>


1 cuks

Od Heavena CD Echo

Pamiętałem Echo jako radosną, pełną życia optymistkę która pojawiając się w towarzystwie tchnęła w nie odświeżoną dyskusję, a teraz leżała przede mną tyłem łkając. Nie miałem pojęcia, o kogo jej chodzi, ale czułem że to nie jest wesoła wiadomość. Nagle wadera poderwała się gwałtownie i prawie zwaliła mnie z nóg. Na jej pysku zagościł słaby, pewny siebie uśmiech. Cofnąłem się i spojrzałem na nią spokojnie.
- Przepraszam-poprawiła się i dodała:-Dokąd zmierzasz?-westchnąłem. Nie mam obowiązku rozpowiadać na prawo i lewo-pomyślałem, ale odpowiedziałem grzecznie:
- Do żadnego konkretnego miejsca-rozejrzałem się za waderą po skraju leśnej polany. Po drzewie wspinała się ruda wiewiórka.
<Echo? Zrób coś z tą wiewiórkąXD>
PS Przepraszam za długość, pomysł wyparował

sobota, 19 listopada 2016

Od Delacroix CD Alien

Nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam się przejść. Udałam się do lasu. Szłam przed siebie, mniej i bardziej znanymi ścieżkami i myślałam o moim życiu. O tym co już było, a także o tym, co już będzie. Wtem usłyszałam jakiś szelest. Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać. Nagle, dosłownie znikąd, wyskoczył na mnie jakiś cień. Na szczęście zdążyłam zrobić szybki unik. Stanęliśmy naprzeciw siebie. Rozpoznałam w nim wilka.
- Kim jesteś?- zapytał, a raczej zapytała, gdyż po głosie poznałam, że jest to wadera. Dodatkowo zdawało mi się, iż kojarzę skądś ten głos. Wtedy właśnie zza chmur wyjrzał księżyc, a jego światło padło na wilczycę. Rozpoznałam w niej jedną z wader należących do stada, Alien. Odetchnęłam z ulgą, że to nie jakiś mutant, człowiek, czy inny potwór.
- To tylko ja, Delacroix- powiedziałam i zrobiłam kilka kroków do przodu, żeby Alien mogła zobaczyć, że nie kłamię.
- Uff, już myślałam, że to jakiś mutant, czy coś- powiedziała wilczyca.
- Ty też mnie nieźle wystraszyłaś- odparłam.
<Alien?>

Niech będą 3 cukierki:)

Od Reyna CD Kala

Ta informacja zbiła mnie z tropu. Na początku nie wiedziałem, jak zareagować. Kala patrzyła na mnie wyczekująco.
- To...wspaniale- powiedziałem w końcu, powoli, ale trochę niepewnie.
- Naprawdę?- zapytała suczka. W jej głosie słuchać było odrobinę ulgi, lecz także niepewności.
- Tak- odparłem już pewny siebie i tego, co mówię, po czym przytuliłem do siebie moją partnerkę.
- Czułam, że się ucieszysz- odparła Kala i wtuliła się we mnie. Posiedzieliśmy tak chwilę, a później poszliśmy spać.
~~~~Rankiem~~~~
Obudziliśmy się niemal równocześnie. Szybka poranna toaleta, a potem śniadanie z innymi członkami stada. Następnie przystąpiliśmy do organizowania przeprowadzki. W czasie, gdy to robiliśmy, przyszedł do mnie Embry. Powiedział, że muszę z nim pilnie gdzieś pójść. Kazałem więc Kali zaczekać, a sam udałem się za alfą do jaskini medycznej. Nie spodziewałem się zupełnie tego, co tam ujrzę. Pod jedną ścianą leżała moja matka, Sophie. Wyglądała na ledwo żywą. Pod drugą zaś Asami, który...nie oddychała? Nie mogłem w to uwierzyć.
- Nie- powiedziałem cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Następnie odbyłem krótką rozmowę z medykiem. Moja siostra i matka umarły. Nie mogłem w to uwierzyć. Wszystko przez mutanty, przez te potwory stworzone ludzkimi rękoma! Moją duszę wypełniała nienawiść, ale i strach. Jak przekażę to reszcie mojego rodzeństwa? A ojcu? Zrezygnowany, wyszedłem z jaskini. Przed nią czekała na mnie Kala.
- Reyn, co się stało?- spytała przejęta, podchodząc do mnie.
- Moja matka i siostra nie żyją- powiedziałem krótko i powoli. Moja partnerka była na początku nie mniej zszokowana tą informacją, niż ja.
- Przykro mi z powodu tego, co się stało. Wiem, że to trudne, ale musisz się z tym pogodzić. Rozumiem, co czujesz, też straciłam rodzinę i to dość wcześnie. Jednak moja przyszywana matka pomogła mi wtedy, a teraz ja pomogę tobie się z tym uporać. To już się stało, nie można żyć przeszłością- powiedziała Kala. W jej głosie słuchać słychać było szczere współczucie i chęć pomocy. Miała rację. Smucenie się nie było do mnie podobne. Zresztą ani Asami, ani Sophie nie chciałyby, bym się smucił. I muszę być silny dla reszty. I myśleć o tym, co tu i teraz. O naszej rodzinie.
- Masz rację- odparłem i lekko uśmiechnąłem się.
- Może chcesz o tym pogadać? Przeprowadzkę dokończymy kiedy indziej- powiedziała Kala.
- Nie, muszę coś robić, żeby o tym nie myśleć- odparłem.
<Kala?>
6 cukierków, buXD

Od Layli CD Ari

Wybrałam się na spokojny, samotny spacer który właśnie przerwały mi wołania o pomoc i ryki, po czym zza zarośli wypadła na mnie przerażona Ari. Za nią pędziło duże, niezgrabne stworzenie. Zatrzymało się parę metrów przed nami. Na pierwszy rzut oka podobny do niedźwiedzia, mutant o nazwie kaban przyglądał nam się wielkimi, karykaturalnymi oczami. Na jego ciele było mnóstwo wielkich guzów i bąbli, a kończyny wieńczyły grube palce. Jak on mógł wedrzeć się aż tu?-pomyślałam. Ustawiłam się obok wadery gotowa do walki ze stworem. Rzecz jasna to on zrobił pierwszy ruch i zamachnął się na nas łapą odsłaniając białe, kołkowate zęby. Skorzystałam z tej okazji i wbiłam kły w jego bark, wdrapując się w ten sposób na grzbiet. Kaban ryknął z bólu i spróbował strzepnąć mnie z grzbietu. Rzuciłam Ari spojrzenie sugerujące prośbę pomocy, na co wilczyca podbiegła do mutanta i zanurzyła kły w jego kończynie. Walka rozkręciła się na całego; ja rwałam na strzępy głowę i grzbiet stwora, wadera działała z dołu. W końcu udało mi się wydrapać mu oczy. Teraz pójdzie z górki-pomyślałam trochę za szybko, bo w tym momencie Kaban zrzucił mnie z siebie i całym ciałem runęłam w krzaki. Poczułam pieczenie w ogonie który utknął w zaroślach pokrzywy. Nade mną pojawiła się okropna twarz pół-mutanta który szczerzył już zęby do ataku. W tym momencie Ari odwróciła jego uwagę. Z daleka nadchodziła już pomoc w postaci Embryego i Echo. Z nimi gładko nam poszło dobicie mutanta.
- Dziękuję-powiedziałam do Ari.
<Ari?>

Od Alien

Piękna noc... słychać szum nielicznych liści na drzewach. Powoli i spokojnie przemierzałam jakiś las. Ani żywej duszy. Zero ludzi, zero zwierzyny i co najważniejsze zero wilków. Mogę się delektować tą melodią lasu i pięknym świecącym księżycem. Czuje jakby świecił tylko dla mnie. Tylko dla mnie. Lisiecie delikatnie szeleściły pod naciskiem moich łap. Ciarki powoli przechodzły mi po grzbiecie, przez to całe zimno. Jesień dawno już nadeszła, a zima niemiłosiernie szybko się zbliża. Najgorsze jest to, że zupełnie nie czuje jak szybko upływa czas. Droga była równa bez żadnych przeszkód. Idealnie. Usłyszałam jakiś szelest.
<Ktoś, ktokolwiek?>

5 słów zabrakło, 1 cukierek zjadło, i pod progiem zostawiło 1XD

Od Ari CD Layla

- Wiesz, powinnyśmy już wracać...-zasugerowała wadera.
- Ech ... no dobra to wracajmy- odpowiedziałam wzdychając
Layla śpieszyła się i wydawała być przejęta.
- Layla po co ten pośpiech?- zapytałam bardzo zdziwiona.
- Ponieważ mam obowiązki i muszę zaopiekować się szczeniętami- odpowiedziała przejęta
Po paru minutach dotarliśmy do stada.
- To pa Layla ja jeszcze zobaczę Las i Jezioro lśniących wód- odpowiedziałam
- Dobra tylko uważaj na siebie- odparła po kilku minutach Layla
Skierowałam się najpierw na las.
- Może coś upoluję?- zadałam sobie pytanie
Nagle przed moim nosem przebiegł królik.
Zaczęłam biec, ale niestety uciekł.
- Eh- burknęłam
Postanowiłam więc pójść nad Jezioro lśniących wód.
Gdy dotarłam zamoczyłam swoje łapy w zimnej wodzie.
- Brr- powiedziałam wchodząc jeszcze głębiej do wody.
Nagle u widziałam rybę.
Zbliżyłam się trochę i zaatakowałam.
-Nareszcie udało mi się ją złowić- powiedziałam z zachwytem
Wyszłam szybko z wody i zaczęłam ucztę
Postanowiłam skierować się do stada.
Gdy szłam coś poruszyło się w krzakach.
Zaczęłam warczeć i powoli zbliżałam się do krzaka.
Nagle wyskoczył wielki niedźwiedź.
Zaczęłam uciekać i wołać o pomoc.
Nagle wpadłam na Layle.
<Layla?>

4 cuksy

piątek, 18 listopada 2016

Od Layli CD Nandi

Po spacerze z Nandi odetchnęłam z ulgą wchodząc do swojej jaskini. Południe przeciągnęło się w popołudnie, słońce z zenitu zaczęło opuszczać się ku zachodowi. Minęło popołudnie, nastał wczesny wieczór-okres niepokojącej szarości-gdy wszyscy członkowie wrócili do jaskiń. Szczenięta zjawiły się jak zwykle zdyszane i rozczochrane.
- Dino, gdzieś ty był?-spytał patrząc na opłakany stan jego sierści. Przygładzałam ją gdy do pomieszczenia wszedł Embry. Szybko polizał mnie po pysku, na co uśmiechnęłam się bez słowa i popędziłam dzieci do jaskini jadalnej. Basior odwrócił się i poszliśmy razem na kolację. Przy ,,stole"siedzieli wszyscy: Wilki, psy, koty. Usiadłam na szczycie i kiwnęłam głową na znak rozpoczęcia posiłku. Zabraliśmy się do jedzenia, pod naszymi łapami pałaszowały szczenięta. To one odwróciły uwagę nowej członkini, Nandi. Patrzyła na nie chwilę bez słowa, po posiłku zaś podeszła do mnie i powiedziała nieśmiało:
- Cześć. Masz wspaniałe dzieci-zerknęłyśmy na nie obie z boku podczas gdy Embry szedł obok nich do naszego domu.
- Wiem o tym-odpowiedziałam prosto-Czemu pytasz?-spytałam beztrosko.
<Nandi?>

Od Nandi CD Layla

Leżałam w swojej jaskini przyglądając się szumiącym drzewom. Wtedy weszła Layla.
-Choć ze mną pokarze Ci coś ciekawego.
-No dobrze.
Szłyśmy, a czasem biegłyśmy. Sprawiało nam to radość. Zatrzymałyśmy się napić, na szczęście źródełko przed nami było czyste. W wodzie popłynęła rybka. Chciałam ją gonić. Spojrzałam na Lay, zrozumiała o co mi chodzi, lecz nie pozwoliła gonić ryby. Tylko iść dalej. Te kilka metrów było nudne i bez rozmów. Ja nie chciałam tak iść.
-Ścigamy się?-Spytałam chodź oczekiwałam negatywnej odpowiedzi.
-Jasne. Tylko wytłumaczę ci jak biec. Najpierw w tamtą stronę.-wskazała na łąkę.-Na końcu będzie wielkie drzewo i za nim w lewo aż nie usłyszysz stop. Jednak mam nadzieje, że ja będę prowadzić w ty wyścigu.
Na sygnał wystartowałyśmy. Przez kilka metrów biegłyśmy łeb w łeb, ale przed końcem Layla wyprzedziła mnie. Stanęła.
-Dlaczego się zatrzymałaś?
-Tutaj chciałam dobiec.
-A daleko do tego miejsca?
-Nie już tylko kilka kroków.
-A może zdradzisz mi co nieco gdzie mnie prowadzisz?
-Na miejscu wszystkiego się dowiesz.-Była uśmiechnięta, tak jak ja.
Szłyśmy już wolnym tempem. Przed nami stała wielka grota. Weszłyśmy do niej. Było jasno, ale wilgotno, ciągnęła się i ciągnęła. Zobaczyłam światło. Lay nie zatrzymała się postanowiłam robić to samo. Jaskinia musiała się zawijać,wchodzić pod ziemie bo gdy wyszłyśmy byłam w całkiem innym miejscu niż przed wejściem. Ujrzałam piękny strumyk.
-Piękne miejsce. Tylko nigdy nie widziałam tej drogi.
-Bo to podziemne przejście. Najpierw idzie się w górę a potem w dół. A wychodząc jesteś na powierzchni.
-Dano je odkryłaś?
-Już nie pamiętam.
-Mam małą prośbę.
-Słucham.
-Czy możesz zabierać mnie częściej na takie spacery?
-Jasne. Skoro tak chcesz to możemy wrócić inną drogą. Tylko trzeba będzie uważać na mutanty.
Droga powrotna obyła się bez stworów. Odprowadziłam Layle do jej jaskini i pożegnałam się. Po wejściu do swojego mieszkania zwinęłam się w kłębek i zasnęłam, nie przeszkadzała mi nawet to iż było wcześnie.
<Layla?>

3+3=? 3+3=6 ?=6 Tak by mi tłumaczył pan od matmy, ale prościej jest powiedzieć: 6 cuksów

czwartek, 17 listopada 2016

Od Layli CD Ari

Po otrzymaniu tej informacji zamilkłam i po kilku minutach marszu ujrzałam ścieżkę spadającą ku staremu wąwozowi. Wkrótce znajdowałyśmy się już pomiędzy ścianami wąwozu szurając łapami w dywanie liści. Ari wyglądała na zachwyconą wycieczką. Skręciłam nagle w bok i wdrapałam jednym skokiem na skarpę. Wadera obejrzała się zdziwiona, ale z moją pomocą także znalazła się na górze. Skierowałam się na wschód. Las zaczął gęstnieć i zmieniać swą florę, pojawiła się w górze ruda wiewiórka. Po długim odcinku za zwartą ścianą roślinności usłyszałyśmy szemrzenie. Wychyliłam głowę zza parawanu krzaków i podniosłam oczy ku kaskadom wody spadającym do niewielkiego jeziorka. Wzdrygnęłam się na widok wody, ale opanowałam się gdy z boku rozległ się niemy okrzyk zachwytu. Ari od razu podbiegła do wodospadu i zanurzyła pysk w chłodnej wodzie. Po chwili rzekła cicho, patrząc na mnie ze zdziwieniem:
- Może się zabawimy?-moje spojrzenie powędrowało natychmiast ku łapom.
- Nie, nie, ja tu poczekam...-odparłam wymijająco. Wadera wzruszyła ramionami i zaczęła bawić się kamykami.
- Idziemy dalej?-spytała po 10 minutach. Przypomniałam sobie o obowiązkach w stadzie i szczeniętach. Nie mogę ich porzucać dla własnej przyjemności.
- Wiesz, powinnyśmy już wracać...-zasugerowałam.
<Ari?>

Wyniki konkursu

Pojęcia już nie mam, ile tych informacji się uzbierało...Może trafimy do księgi rekordów Guinessa?XD Ale faktem jest, że dziś rozstrzygnięty został konkurs ,,Mutant ze snów" polegający na stworzeniu dowolnego mutanta. Zwycięzcą okrzyknięty zostaje...
1. Embry! Jego praca miała spójną teorię, a opowiadanie dopasowane. Jedyna nagroda jaką mogę jeszcze go obdarować, to administratorstwo.
2. Miejsce egzekwo osiągnęli razem Delacroix i Alien. Pierwszej osobie niczego już do szczęścia nie trzeba, więc szczere gratulacje z mej strony:) Druga, chodź średnio aktywna, często się udziela. Jeśli się przyłoży, otrzyma z mojej strony autorstwo.
To by było na tyle. Nie mogę zdecydować się co do wyboru mutanta, wobec tego wszystkie trzy zostaną opublikowane. Jeden z nich to pół-mutant;). Jeszcze raz gratulacje i do zobaczenia!
~Alfa Layla, Przyszła Alfa Heaven i Blood

Od Echo

Siedziałam nad siostrą, już dobre kilka godzin. Czarna wadera oddychała niezwykle szybko, tak jakby nagle miało zabraknąć jej tlenu. Ale przecież była jedynie chora, prawda? Tak. Na pewno, była jedynie chora i zaraz się obudzi, wracając do swoich obowiązków. Jednak nie rozumiałam jej ostatniego zdania. Mam zostać kim? Betą? O co jej chodzi, będzie tak słaba, że nie przyjmie tych obowiązków? Nagle jednak usłyszałam Embry'ego:
-Wyjdź na chwilkę, Echo.
Kiwnęłam głową, czując, że coś się święci. Wyparował ze mnie cały optymizm, a zamiast tego czułam zupełnie nowe obce uczucie, którego jakoś nie mogłam poznać. Nie wiedziałam do końca, czemu czuję, jakbym miała usiąść w kącie i wyżalać się nad sobą. Czyżby to smutek? Być może, jednak towarzyszyła przy tym, chęć... Zabicia. A może to chęć pomszczenia? Zemsty?
Usiadłam przed jaskinią, układając się w kłębek, aż nagle postawiłam uszy, słysząc szept. Był to Embry i zasmucony... Reyn? Przesunęłam się bliżej, wyostrzając zmysły i używając całego talentu, wpychania nosa w nie swoje sprawy bądź rozmowy.
-...Ona nie żyje. Albo jak żyje, to zostanie potworem.
- M-mutantem? - Spytał mój brat, jąkając się, chrapliwie.
- Tak, no a Sophie, też nie jest u niej najlepiej. Niestety, przykro mi.
- Co to b-były za mutanty? To była cała zgraja, zaatakowała w dzień, a nie jestem pewien czy to n-normalne.
- Może to jakiś nowy rodzaj, gatunek? Albo to przez to, że mamy Dzień Straszenia?
- To n-nie ważne, a-ale, j-jak to powiem Claris i El-El-Eli...?
 Dalej już nie słuchałam, pognałam tylko w cień lasu, padający przez drzewa i westchnęłam. Poczułam nagle coś mokrego lecącego po moim pyszczku, więc rozejrzałam się prawie nie przytomnie, spodziewając się deszczu, jednak niczego nie zobaczyłam. Więc ponownie się skuliłam, jednak poczułam kolejne kropelki spływające po moim pyszczku. Polizałam je. Były słone, bardzo słone. Nie miałam pojęcia co to jest. Łzy? Westchnęłam ponownie, kiedy usłyszałam szelest i trzaskanie gałęzi, a po chwili zobaczyłam jedno ze szczeniaków Alf.
-Czemu pani płacze? - Spytał, bo wyglądał mi na samca.
-Bo blisko mi osoba umarła. - Odparłam wycierając łapą łzę i patrząc ze słabym uśmiechem na szczeniaka. Nie chcia łam go okłamywać, nie chciałam, żeby nikt o tym nie wiedział. Prawda jest jak róża, piękna ale ostra. Od kiedy to ja snuję takie zdania? A, od dzisiaj, proszę państwa! Zmiebnię swoje życie, niech rodzina będzie ze mnie dumna.
<Jakiś basiorek z miotu Layli i Embry'ego? :3>

7 cuksów, widzę w tobie poprawę:3

środa, 16 listopada 2016

Kala zaszła w ciążę!

https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcT25trnDnmvBjLqb6Kvs4ykTzZyt8TnbfSqZEJHca0ZQQWniELV
Kala
  • Z kim: Reyn
  • Ilość szczeniąt: ok. 5
  • Data zajścia w ciążę: 16.11.2016 
  • Data porodu: 23.11.2016

Od Kali CD Reyn

Po zwiedzaniu i rozmowie z Kirą byłam bardzo znurzona, zmęczona głodna i wszystko razem. Ja i Reyn udaliśmy się do jadalni, aby przekąsić coś przed snem. Nikogo już w pomieszczeniu nie było, więc mieliśmy wszystko tylko dla siebie. Po posiłku poszliśmy do mojej jaskini, by znaurzyć się w rozmowie. Moja jaskinia jest bardzo malutka i przytulna, ale nje jest odpowiednio przystosowana dla rodziny. Postaram się w najbliższym czasie jakoś zorganizować przeprowadzkę, ale dziś postanowiliśmy przenocować u mnie. Reyn poszedł już do łóżka, a ja szybko poszłam rozpakować torbę. Podeszłam na chwilę do wyjścia z jaskini i popatrzałam na dwór. Wszędzie panowała ciemność, nad ziemią unosiła się mgła, a na niebie błyszczały gwiazdy. Przez chwilę tak stałam i patrzałam, aż nagle poczułam na karku ciepły oddech. Za mną stał Reyn. Położył łapę na moim grzbiecie i powiedział.
- Chodź już Kala, jest późno. - powiedział czule i ruszył do łóżka, a ja poszłam w jego ślady. Usiedliśmy na łóżku
- Reyn mam pytanie. Kiedy się przeprowadzimy? - zapytała-
- Omówimy to jutro. - rzucił krótką odpowiedź Reyn
- Jest jeszcze jedna sprawa. I to dość ważna... No bo widzisz... Reyn ja jestem w ciąży.
<Reyn?>

Na oko 3 cuksyXD

Nowa Samica Beta!

Echo
~~~
Łowca

Gratulujemy!

Sophie, Raya, Asami i Nina odchodzą!

Asami
~~~
Samica Beta, Medyczka

Powód: Śmierć kliniczna w wyniku przemiany w mutanta

Sophie
~~~
Emerytowana Samica Beta, Strażnik, Przywódca łowców

http://static.pokazywarka.pl/i/6781125/317394/14967442659-3f542c5024-b.jpg
Raya
~~~
Nauczycielka walki i obrony

Powód: Śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach

Nina
~~~
Zwiadowca

Powód: Decyzja właściciela

Łączę się w żalu, lecz z decyzji nową Betą zostaje siostra Asami, Echo. 

Podsumowanie zabaw

Witajcie moi drodzy członkowie😊
Wjechałam tu z buta i na powitanie nim trącęXD. Mianowicie chodzi o zgłaszanie mi swych nieobecności przed urlopem/utratą dostępu do neta/komputera. Was będzie to kosztować kilka minut pykania w klawisze, a mnie potem kupę stresu gdzie się ktoś podział. Zlitujcie się...
Co do ankiety, 14 odpowiedzi udzielono na tak, 5 na nie. Wiecie co to oznacza, prawda? Nowy kursor pojawi się najpóźniej jutro.
I wasze nasze ukochane hallowenowe zabawy znajdują tu swe podsumowanie. Daruję osobom z 1 upomnieniem lub 1 opowiadaniem na koncie. A oto statystyki:
  • Samica Alfa (holidays horse)-Jako iż Alfa musi być konsekwentna i obowiązkowa, to wywiązałam się cudem z tego zadania 3 postaciami: Laylą, Heavenem i Bloodem. Nie przepadam za słodyczami i nie zbieram cuksówXD będąc 1 godzinę na kompie dziennie, ale będąc [2/1] [1/1] [1/1]
  • Samiec Alfa (zorka11)-O moim partnerze nie mogę nic złego powiedzieć😗.[1/1] [1/1] [1/1]
  • Samica Beta (EmilkCat2007)-Słyszałam coś o boleściach komputera i telefonie. O nieobecności. Jednego opowiadania nie napisała, 8 cukierków zebrała. Błagać na kolanachXD [1/1] [0/1] 
  • Samiec Beta (DODA)-Podoba mi się aktywność tej osoby w ostatnich czasach. Jedna z niewielu osób która napisała wszystkie opowiadania z zabawy i zdobyła łącznie aż 15 cukierków. Gratki! [1/1] [1/1] [1/1] [1/1] [1/1]
  • Weran-Przynajmniej jedno od jednej Alien, co gwarantuje ci z mej strony tym razem bilet ulgowy. [1/1] [0/1] [0/1]
  • Koniczka345-Nieobecna, ale nakładam mimo wszystko obowiązek napisania po powrocie.
  • Kotka_miłości-Niezgłoszona nieobecność, brak jakiegokolwiek opowiadania. No lipa! Niech ta osoba przyłoży się do pracy, bo darowuję tylko ze względu na upomnienie. [0/1] [0/1]
  •  fajnezycie252@gmail.com-Coś tam, coś tu, coś gdzieś, zerwał się z wędki leszcz. Za to złowiłaś upomnienie, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem🙀 Przecież mamy 13 cuksów😉 [0/1] [0/1] [0/1] [0/1]
  • szarkamila-Ojojoj, z litości nie wypuszczę upomnienia z klatki. Aktywność! (1 cuks uzbierany) [0/1]
  • 00koniara00-Czekam. Cierpliwie. Może poczta opowiadaniowa dojdzie. A jak nie to wyślę gołębia z upomnieniem. Żart, przecież nie brałaś w tym udziałuXD [0/1]
  • komam konie4-Jak powyżej, nie brano udziału. 1 cuks [0/1]
Koniec. . Nie są to zachwycające statystyki, lecz mogę uznać, że spełniliście normę. Przynajmniej niektórzy To koniec hallowenowych opowiadań, a tymczasem dalej trwa kolekcjonowanie cuksów. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Adios, do zobaczenia następnym razem. 
~Alfa Layla, Przyszła Alfa Heaven oraz Blood

wtorek, 15 listopada 2016

Od Asami - Coś czego jeszcze nie było! (Hallowenowy Event)

Dzisiaj wstałam bardzo wcześnie, pierw ziewając potężnie. Dzisiaj było Hallowen, dzień, który podobno straszy. Ale co takiego może się stać? Przecież to tylko dzień jak każdy inny z wymyśloną nazwą, daną przez człowieka. Nie rozumiałam nawet po co mamy dzisiaj imprezę. Ale jednak byłam Betą... Ph! Czemu akurat ja musiałam być tą najstarszą z pierwszego miotu Sophie. Przecież równie dobrze to Echo, mogła być teraz na tym stanowisku. Albo Reyn. Wyszłam z jaskini i usiadłam na polance przed nią, obserwując jak świat budzi się do życia. Drzewa rosnące w naszym lesie miały już resztki liści, a trawa była całkowicie zaszroniona. Po chwili podeszła do mnie Layla.
-Muszę podzielić stado, żeby każdy coś dekorował. - Westchnęła. - Udekoruj las razem z Delacroix i Echo.
Po chwili odwróciła się i poszła w stronę innych jaskiń. Kiwnęłam głową i skierowałam się do jaskini mojej siostry, która już robiła poranną gimnastykę. Skakała, robiła fikołki i różne inne rzeczy. Prychnęłam. Czemu akurat moja bliźniaczka jest moim przeciwieństwem? A w sumie, jeszcze nigdy nie widziałam tak dziwnej wadery. Nawet fajna była, ale energia, która w niej drzemie, często odpycha członków stada. Przynajmniej mnie. Reyn chociaż wyrósł na porządnego basiora, a ona... No. Przecież jest taka jak ty, tylko z większym zapasem energii. Można i tak.
-Alfa, kazała mi z tobą dekorować las.
-Yghym, dobrze, ktoś... Auć! - Przerwała w połowie zdania, źle spadając ze skoku. - J-jeszcze idzie?
-Jedna z córek Demona i Minerwy.
Poczekałam chwilkę, aż czarna wilczyca się ogarnie, aż później razem wyszłyśmy. Ja szłam przodem, aż w końcu zobaczyłyśmy na polance bawiącą się Primrose i Delacroix, zawołałam Dellę, a ona do nas podbiegła i ruszyłyśmy do lasu. Dekorowałyśmy go bardzo ładnie, ja sama a Echo i mała razem. Kiedy to nagle usłyszałam głośny warkot, świadczący o tym, że coś się tutaj czai. Otworzyłam pysk i zaczęła się cofać, pierw powoli, aż w końcu całkowicie przyśpieszyłam. Kiedy to wpadłam na jakiegoś dziwnego mutanta. Odsunęłam się od niego i zaczęłam uciekać w drugą stronę, ale i tam czaił się mutant. Zaczęłam więc uciekać w jeszcze inny kierunek, ale i tam czaił się stwór. Całe stado mnie otoczyło. A zjawiało się ich jeszcze więcej.
-POMOCY! - Krzyknęłam i cofnęłam się, próbując robić uniki przed tymi potworami. Kiedy to zobaczyłam czarną sylwetkę, a zaraz obok niej białą i mniejszą, umięśnioną z złotym futrem. Zmutowane zwierzęta nie zwracały już na mnie całkowicie uwagi, tylko rozproszyły się i zaczęły atakować wszystkich na około. Dopiero po chwili zobaczyłam, że to Sophie, Echo i Raya, a zaraz później przyszła odsiecz w postaci Ice i Archera. Była prawdziwa walka, ale mutantów pojawiało się coraz więcej i więcej, oczywiście wszyscy dobrze walczyli. Kiedy atakowałam jakiegoś mutanta, poczułam jak coś mocnego chwyta mnie za grzbiet i rzuca w drzewo, zamknęłam oczy, czując mocny ból. Takiego jeszcze nigdy nie czułam. Chciałam wstać, ale zdałam sobie sprawę, że mam dużą krwawiącą ranę na boku i złamaną przednią łapę. Podbiegła do mnie Sophie, która wyglądała równie okropnie co ja. Ale jednak potrafiła chodzić. Dotknęła mnie nosem w pyszczek. Nagle zobaczyłam mroczki przed oczami. Moja mama włożyła mnie na grzbiet i zaczęła iść szybkim tempem do jaskini medycznej, aż w końcu odłożyła mnie tam na łóżko. Mroczki jednak nie przestawały znikać, a poza tym, czułam, że drętwieję. Nagle zobaczyłam obok siebie siostrę.
-Uch, E-Echo, chciałabym ż-żebyś została Be...
-Co?! O co ci chodzi?
Później już nic nie widziałam, wszystko zniknęło i zamieniło się w czarną ciemność.

THE END, no czyli tak, umiera Asami i tam wszystkie inne moje postacie, oprócz Echo i Ninusi. Nina pogłębiając się w rozpaczy po tej stracie, wyrusza w podróż, chcąc odetchnąć od tych wszystkich przykrych wydarzeń, miło, fajnie i papa, pa. Do jutra lub po jutra, czy kiedy napiszę kolejne opowiadanie :3 (Odpisałabym szybciej, takim mega krótkim, ale, że ona pisze takie długie, to dziwnie bym się czuła z krótkim, tak już mam ;-;) Chciałam odejść całkowicie, bo nie mam weny i ochoty, ale z tym blogiem nie da się rozstać. Będę po prostu NIEOBECNA lub PRAWIE NIEOBECNA.