Było przyjemnie. Słońce muskało moją sierść ogrzewając tym samym ciało. Moje rodzeństwo bawiło się, a ja leżałem w słońcu. Nagle wrócił tata, po jego wyrazie twarzy mogłem się domyślić, że coś jest nie tak. Podeszłem do ojca, a Arcee będąc nieco dalej tylko sluchała.
-Co się stało?
Tata spuścił głowę i zamkną oczy. Oczekiwałem najgorszego...
-Jordan nie żyje...
Gdy Jacob to powiedział moje serce zadrżało. Pobiegłem do jaskiń. Tam przed wejściem siedziała Layla.
<Layla? Współczuję...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz