wtorek, 16 sierpnia 2016

Od Layli CD Astelle, Archer

Kolejny dzień mojego życia rozpoczął się od rodzinnego śniadania. Następnie nadszedł czas wolny. Astel poszła gdzieś już wcześniej, a ja zostałam sam na sam z Jordanem. Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy razem przez jasny las. Wszędzie pachniało żywicą, zieleń otaczała nas zewsząd, a mój brat obrał kierunek prawdopodobnie nad strumyk paproci. Już zaczynałam tracić nadzieję, że tam dojdziemy, gdy wdepnęłam w coś mokrego i zimnego, odskakując i prychając. Jordan zaśmiał się i wskoczył na pierwszy kamień, stojąc na nim pewnie. Mój brat był taki silny, mądry-zawsze chciałam być taka jak on. Nieśmiało postawiłam łapę na pierwszym kamieniu i zamknęłam oczy, oderwałam łapy od ziemi i...Ufff! Stałam na kamieniu. Jordan radośnie przeskakiwał na kolejne kamienie, a ja bawiłam się coraz lepiej, coraz fajniej nam było. Aż nagle mój brat poślizgnął się i wpadł do zimnej, rwącej wody, wynurzając jednak pysk. Poradzi sobie. Przecież to Jordan-uśmiechałam się wciąż, lecz zapadła cisza, w której głowa basiorka uderzyła o kamień, ciało opadło bezwładnie, a po powierzchni wody płynęła wstęga krwi. Wtedy poczułam się jakby ktoś mnie uderzył obuchem. Mój umysł wyłączył się. Nie byłam w stanie myśleć. Mówić. Widzieć. Czuć. Czemu on nie wstaje? Dlaczego mnie opuścił? Gdzie jest Jordan?! Co się stało!? To nie powinno tak być!!-Popadałam w histerię, łzy spływały po moim policzku. Świat jakby się zatrzymał, czułam się samotna jak nigdy, niezdolna do niczego. Nie potrafiłam zrozumieć tego co się stało. Poczułam tylko, jak ktoś podnosi mnie za kark i niesie. 
~W jaskini~
Upadłam na ziemię. Przede mną pojawiła się mama. Słyszałam jak przez ścianę jej głos, pełen rozpaczliwej troski i strachu. Rozglądałam się nieprzytomnie, nie wiedząc, o co jej chodzi. Gdzie jest Jordan? Czemu odpłynął beze mnie?!-wciąż te pytania kołatały się w mojej głowie. Spojrzałam w bok na kałużę. Była pełna krwi, która rozprzestrzeniała się ciemną wstęgą. Przygryzłam wargę i jeszcze raz wróciły obrazy dzisiejszego dnia, łzy popłynęły z oczu i pobiegłam przed siebie. Ułożyłam się w kącie i wycieńczona zasnęłam.
~Rano~
Jasne promienie słońca wpadły do jaskini i obudziły mnie. Gwałtownie wstałam, pofalowane wnętrze wyglądało jakbym była pod wodą, ale tylko przez chwilę. Ogarnęłam wzrokiem całą scenę. Mama i tata stali przy wyjściu z kilkoma innymi wilkami. Moja siostra miała markotną minę, pakując coś do torby. Wszystko było takie zwyczajne, nienormalne w tej sytuacji, tylko atmosfera napięta do ostatków. 
- Idziemy szukać Jordana. Idziesz z nami?-posłała mi słaby uśmiech mama. Wyraźnie jak w lustrze zobaczyłam znów odbicie tamtej sceny, a strużka krwi pędziła w stronę moich łap i barwiła je na czerwono. Nie! Nie mogę stracić mojej rodziny!-Wrzasnęło mi w głowie. Złapałam siostrę za łapę, zbierając się do wyjścia, i wrzasnęłam:
- Nie! Nie! On już nie wróci, nie rozumiesz!? Nie!-wrzeszczałam jak opętana-Woda wypłukała z niego życie!!!
<Siostro? Tatusiu? Szok+Załamanie psychiczne:(> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz