wtorek, 16 sierpnia 2016

Od Jacoba

Od jakiegoś czasu uważałem, że coś się szykuje. Niedługo rozpocznie się wojna o przetrwanie, na śmierć i życie. Nie możemy pozwolić na to, by szantażowali członków naszego stada. Będziemy walczyć o nasz własny kąt, o dom dla nas wszystkich... Miałem jednak przeczucie, że strata młodego Alfy nie będzie jedyną, ale mimo tego, musimy przetrwać ten trudny czas... 
~Przy kolacji~ 
Byłem markotny, inni o czymś rozmawiali, mówili coś. Nie miałem ochoty o czym kolwiek rozmawiać. Zauważyłem jednak, iż wzok skierowała na mnie moja przyszywana córka - Vanilia. 
-W pożądku? 
-Tak, nic mi nie jest... - odpowiedziałem markotnie i wstałem od posiłku, po czym wyszedłem z pomieszczenia. 
~W mojej głowie~ 
-Dawny Jacob wrócił, co? - usłyszałem głos. 
-Nie będę dyskutował o przeszłości... - powiedziałem i próbowałem odejść od głosu na tyle daleko, żeby już go nie słyszeć. 
-Czego się tak boisz? Przecież to tylko słowa - ciągną dalej - co mogą zmienić? 
Przystanąłem. 
-Wszystko... 
~Rankiem~ 
Chciałem pobyć sam. Wybrałem się nad morze. Jednak po pewnym czasie Ice dołączyła do mnie. W pewnym sęsie. Ona szła kilka metrów za mną, jednak nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Po kilku minutach zobaczyłem Ostatni Klif. Jednak nie mogłem uwierzyć co zobaczyłem na nim. Przy krawędzi stało szczenię. 
<Ice? Może jeszcze ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz