Podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez niewielką szparę, starają się nie patrzeć w górę. Wszystko wyglądało tak samo; zero żywota, szare, ciemne nagrobki rozpadające się w zapadającym zmierzchu, żelazna brama wyważona przez pumę. I po co tak biegłyśmy? Bo wiatr poruszył krzaki czy inne cło? Byłam trochę zła na siebie, ale po krótkiej chwili odparłam:
- Wracamy. Nie chcę tu dłużej zostawać-A już na pewno nie na całą noc-wzdrygnęłam się i szybkim krokiem wymaszerowałyśmy z cmentarza. Niemal biegłyśmy, starając się wyprzedzić zapadający zmrok, a do jaskiń dotarłyśmy na szczęście w porę kolacji. Gdy usiadłam tam ze wszystkimi, ulżyło mi i zabrałam się spokojnie za jedzenie.W nocy rozpetała się burza, krople deszczu bębniły w ściany jaskini, powietrze rozdzierały grzmoty. Nie mogłam zasnąć. Czułam się samotna pośród tych wszystkich cieni, myśli, szarości...
~Rano~
Wstałam i jak każdy poszłam na śniadanie, rozejrzałam się trochę i obejrzalam szkody po burzy; mnóstwo błota, bagniska, a poza tym śliczne niebo i...tyle. Nie licząc połamanych drzew. I braku śladu zwierzyny. Westchnęłam i poszukałam wzrokiem Evelyn. Nie miałam dziś nic do załatwienia, a jakieś towarzystwo do sprawdzania ilości zniszczeń było mile widziane.
<Evelyn? Dawno oczekiwane opo zapomniane od wieków zostało znalezione>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz