Upadłam na coś zimnego i twardego, poczułam jak chłód przeszywa moje ciało. Ledwo zachłysnęłam się pierwszym łykiem powietrza, później jakoś to poszło. Słyszałam jakieś westchnienia i słowa, szuranie wokół mnie. Instynktownie starałam się poruszyć, ale każdy ruch sprawiał mi ból. Czułam się słaba, moje kończyny odmawiały mi posłuszeństwa. Przeszły mnie bolesne dreszcze i pisnęłam cicho, huczało mi w głowie. Jakaś miękka rzecz podniosła mnie do góry i poczułam czyjś ciepły oddech, a później znów pode mną było to twarde podłoże. Jednak naprzeciw mnie poczułam jakąś bliskość, do której instynktownie dążyłam, i pomimo bólu i słabowitości doczołgałam się i zaczęłam ssać ciepły, rozgrzewający płyn. Westchnęłam z błogością i oddałam się tej czynności, a pustka w żołądku wypełniła się tą zawartością. Teraz rozpoznałam tą istotę. Mama. Mama. Mama. Magiczne słowo, które uśpiło mnie przy jej futrze.
<Rodzice? Może rodzeństwo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz