Zaśmiałam się, widząc jego zszokowaną minę. Z entuzjazmem w głosie odparłam:
- Idziemy? Muszę odrobić straty-i pobiegłam prosto w stronę wielkiego dębu, na którym niegdyś bawił się mój brat. To miejsce nie kojarzyło mi się źle-wręcz przeciwnie, czułam się w nim wspaniale. Embry chwilę postał jeszcze za mną, ale powoli ruszyliśmy łąką. Wokół nas kwitło życie, pszczoły zapylały różnokolorowe kwiaty, wiatr muskał nasze pyszczki...To był raj. Raj na ziemi. Wskoczyłam z rozpędu na drzewo, lecz szybko zsunęłam się po korze i upadłabym, gdyby nie uśmiechnięty basiorek stojący za mną. Pomógł mi się podnieść i powoli wdrapaliśmy się na gałęzie. Potem poszło już gładko-przeskakiwaliśmy z jednej na drugą, aż wychynęliśmy ponad koronę. Widok był zapierający dech w piersiach. Dolina mieniła się zielonym blaskiem. Nie potrafiłam już zebrać w sobie więcej szczęścia, więc wyrzuciłam je z siebie, turlając się w miękkich liściach. Ufff...odetchnęłam i spojrzałam w oczy Embryego spoglądające na mnie z góry. Te oczy...Tak wiele razy je widziałam, a wciąż wyglądały inaczej, przywoływały inne wspomnienia...To właśnie te spojrzenia, ukradkiem, ponad stołem, na łące, to zbudowało między nami więź silniejszą niż słowa, nierozerwalną. Był jedynym szczenięciem, z którym nie zamieniłam ani słowa. Nasza była cisza. Wstałam i zeszłam na ziemię po cichu, zostawiając tam Embryego. Nagle poczułam, że muszę pójść gdzieś indziej. Udałam się do jaskini, gdzie zaczęłam rozmyślać nad swym losem. Miałam wszystko, ale w głębi serca powstała jakaś luka; I nie wiedziałam, czym ją uzupełnić.
~Po pięknym tygodniu~
Westchnęłam, oddychając pęłną piersią i rozkoszując się pięknem życia. Tak...To było to. Ruszyłam tropem zajęczaka. Siedział w zaroślach, skubiąc trawkę. Trach! Skoczyłam na niego, gruchocząc mu kark. Zjadłam posiłek, dumna z siebie, bo nieczęsto mi się to udawało. Pobiegłam, truchtając, przez łąkę, i wskoczyłam na kamień przy jeziorze. Wygrzewałam się chwilę w słońcu, ale znów natrętne myśli dały o sobie znać. Luka w sercu otwierała się coraz szerzej i nie naprawdę zaczynałam mieć wątpliwości, czy ja tu pasuję. Może powinnam szukać szczęścia gdzie indziej? Mama mówiła mi, że mam talent do śpiewu, siostra twierdziła, że powinnam śpiewać w operze. Może to po części prawda...Ale lubiłam to i dałam upust swym pragnieniom:
Czego wciąż mi brak?
Gdzie me miejsce jest?
Nie potrafię już tak żyć
Daj mi chociaż znak
Czego wciąż mi brak?
Gdzie me miejsce jest?
Pokaż mi na przyszłość plan
Odsuń z marzeń mgłę
Zakończyłam cicho, kładąc pyszczek na łapach. Wtedy coś białego mignęło mi w kącie oka. Obejrzałam się i zajrzałam pod kamień. Tam kulił się Embry, mrugając kilka razy i patrząc na mnie wzrokiem niewiniątka. Czy on mnie podsłuchiwał?
<Embry? O nie, nie, nieXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz