Patrzyłam jak sparaliżowana, gdy basior spadał powoli na skały, jak na zwolnionym filmie. Przez chwilę, tę sekundę, nie byłam w stanie się poruszyć. W głowie szybko namalowałam plan działania i rzuciłam się na skały przed basiorem. Było to tak ryzykowne, że wręcz bezmyślne, ale teraz nie liczyło się nic. Wylądowałam bezpiecznie na skale, tuż przede mną z rozbrajającą prędkością turlał się po ostrych występach Archer. Mój umysł się wyłączył; nie miałam wyjścia. Skoczyłam w powietrze i chwyciłam basiora łapami za kark. Poczułam, jak, gdy upadamy na ziemię, spleceni, ostre kamienie wbijają mi się w plecy. Z całej siły zaczęłam hamować łapami, ale jeszcze przez chwilę musiałam osłaniać Archa. W końcu zatrzymaliśmy się pod rozłożystym drzewem. Wstałam z mego partnera i dyszałam przez chwilę ciężko. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami, ale powstrzymałam się. Nie mogłam! Szybko obejrzałam rany; na szczęście było tylko kilka otwartych i sporo stłuczeń. Rozejrzałam się dookoła i przyniosłam liście szuszu morelowego, który tamował krwawienie, oraz aloes na stłuczenia. Niestety, nie miałam czym ich przewiązać, więc postanowiłam przenieść Archera i liście na górę-tam było najbliżej. Wzięłam ciało basiora na grzbiet, złapałam liście w pysk i powoli, powoli wyprostowałam nogi. Spojrzałam w górę. Nie było pewne, czy tam dotrę, a jednocześnie było to jedyne wyjście. Musieliśmy tam spędzić noc. Ruszyłam, czołgając się, i upadłam po raz pierwszy. Wydawało mi się, że wilk staje się coraz cięższy, opadałam z sił. Dotarłam na szczyt; i aż upadłam z wrażenia. Położyłam obok siebie Archa i wpatrywałam się z zaszklonymi oczami, jak czerwona kula znika pośród wierzchołków, i tylko pomarańczowa łuna o świetlała ciemne niebo. Pojawiła się pierwsza gwiazda. Zaczynało się nocne przedstawienie. To tu, to tam wyskakiwały kolejne jasne punkciki. Tak dawno nie widziałam tego widoku...Musiałam to wyrazić. Zawarłam cały zachwyt w jednym, długim wyciu, patrząc wprost w niebo nade mną. Ach...Upadłam na twarde podłoże i obróciłam się w stronę pyska Archera. Miał otwarte oczy.
<Archer? Beznadzieja>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz