- No dobrze odprować mnie bo przecież nikt nke chce aby nasz malutki Reyn się popłakał. - powoedziałam ze złośliwym uśmiechem
- Hahaha wiesz co bardzo śmieszne. - odparł z obrazą Reyn
- Ale tak na serio tylko mi nie wychodz z jakini abyś nie rozchorował bardziej. - rzekłam poważnym tonem
- Oczywiście mamo. - nie przestał mnie demerwować.
- Ty chyba kochasz mmie denerwować. - przewróciłam oczami
- A jakże inaczej. - odparł
Już dalej nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ znaleźliśmy się pod moją jaskinią. Pożegnałam się z przyjacielemw weszłam do jaskini.
- Hahaha wiesz co bardzo śmieszne. - odparł z obrazą Reyn
- Ale tak na serio tylko mi nie wychodz z jakini abyś nie rozchorował bardziej. - rzekłam poważnym tonem
- Oczywiście mamo. - nie przestał mnie demerwować.
- Ty chyba kochasz mmie denerwować. - przewróciłam oczami
- A jakże inaczej. - odparł
Już dalej nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ znaleźliśmy się pod moją jaskinią. Pożegnałam się z przyjacielemw weszłam do jaskini.
~tydzień później~
Wkońcu znikły mi objawy to dobrze, ponieważ dobrze wiem jak trudno było mi wytrzymać bez rzadnego wyzwania np. Polowanie. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do Reyna zobaczyć co i u niego. Kiedy doszłam zapukałam. Nikt mi nie odpowoedział i zrezygnowana postamowiłam iść na śniadanie. Ale nagle usłyszałam za sobą głos należący do Reyna.
- Witaj. Jestem zdrowy, a ty. - powiedział z promiennym uśmiechem na pysku
- Ja też - odparłam - To co? Idziemy na śniadanie?
- Pewnie.
- Witaj. Jestem zdrowy, a ty. - powiedział z promiennym uśmiechem na pysku
- Ja też - odparłam - To co? Idziemy na śniadanie?
- Pewnie.
<Reyn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz