środa, 19 października 2016

Od Duncana CD Sophie

Promyczki słońca wpadły nagle do jaskini i skutecznie uniemożliwiły mi dalszy sen. Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się na posłaniu, jednocześnie ziewając. Odwróciłem głowę, żeby zobaczyć, czy Sophie jeszcze śpi. Nie było jej, więc musiała już wstać. Wstałem więc i postanowiłem jej poszukać. Wyszedłem na zewnątrz i ujrzałem ją siedzącą kilka metrów przed jaskinią. Jej futro cudownie lśniło w świetle porannego, jesiennego słońca. Do tego jeszcze te wszechobecne, kolorowe liście. Sophie była piękna. I pomyśleć, Dun, że kiedyś z waszych pierwszych spotkań nie za bardzo się cieszyłeś, a teraz nie wyobrażasz sobie bez niej życia. Zaśmiałem się na myśl, jaki kiedyś byłem głupi. Sophie odwróciła się w moją stronę.
- Już nie śpisz?- spytała lekko zamyślonym głosem. Niby rozmawiała ze mną, ale jej ton zdradzał, że myślami nadal była gdzieś daleko.
- Jak widać nie- odparłem i usiadłem obok niej.
- Co robisz?- dodałem.
- Podziwiam widoki. Żyję tu już tyle lat, ale ciągle zachwycam się tym miejscem. Każdą wiosną, latem, jesienią i zimą- powiedziała Sophie.
- Bo tutaj każda wiosna, lato, jesień i zimą są niepowtarzalne- odparłem.
- Racja. No i jeszcze tak sobie rozmyślam.
- Nad czym?
- Nad wszystkim. Nad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Jak myślisz, czy to jest jedna z oznak starości?- spytała Sophie, patrząc mi prosto w oczy.
- Jeszcze nie jesteśmy starzy- uśmiechnąłem się i liznąłem ją po pysku.
- Młodzi też nie. Czas spojrzeć prawdzie w oczy- odparła Sophie.
- Jeśli chcesz, możesz tu siedzieć się nad sobą użalać. Ale możesz też iść ze mną- powiedziałem, wstając z miejsca.
- Dokąd?
- Niespodzianka- odparłem. Tak jak myślałem, wilczyca podążyła za mną. Szliśmy różnymi krętymi leśnymi dróżkami, mijaliśmy po części już "ołysiałe", kolorowe drzewa. Pod naszymi stopami szeleściły opadłe liście, co jakiś czas przeleciał nad nami klucz gęsi lub kaczek. W końcu dotarliśmy, czyli do Ogrodu Światłości. Wiosną wszędzie panowała zieleń, ale teraz jej miejsce zastąpiły wszechobecne brązy, żółcie i czerwienie. Gdzie nie gdzie można było ujrzeć skrywającego się w trawie wrzosa.
- Więc to tutaj chciałeś mnie przyprowadzić, ale po co?- spytała Sophie.
- Bo to tutaj początek miała nasza znajomość, prawda?
<Sophie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz