- W takim razie możemy już chyba wracać- powiedziałem. Ruszyliśmy przed siebie. Zarówno ja jak i reszta nie mieliśmy ochoty dłużej przebywać w tym...piekle. Gdy tylko wyszliśmy, poświęciliśmy chwilę, żeby każdy mógł dojść do siebie.
- Wszyscy są cali?- upewniła się Ice. Po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej, zarządziła powrót. Wszyscy ruszyliśmy w stronę naszej doliny, gdy wtem usłyszałem jakiś hałas. Na początku tylko ja to słyszałem, bo szedłem jako ostatni.
- Zaczekajcie- powiedziałem, po czym zawróciłem i podszedłem znów w stronę ośrodka. Teraz już hałasy były głośne, wszyscy je słyszeliśmy. Do moich nozdrzy dotarł okropny smród i w mig pojąłem, kto, a raczej co wydaje te dźwięki. Po chwili zza jednej ze stojących tam ciężarówek wyszedł kostren i stanął naprzeciwko mnie. Zjeżyłem sierść, gdy nagle z leśnej gęstwiny po mojej lewej wyszły jeszcze dwa te stwory. Przeklnąłem cicho pod nosem. Nikt nie zdążył nic powiedzieć, bo mutanty ruszyły do ataku. Zająłem się tym, który ruszył wprost na mnie. Pozostał dwa zostawiłem dla Ice, Sophie i Jetry. Skoczyłem szybko na maskę ciężarówki, ledwo unikając zetknięcia ze szczękami zwierza. Potem na dach, gdzie byłem już bezpieczniejszy. Kostren uderzył z całą siłą w wóz, a ten zachwiał się tak, że prawie straciłem równowagę i spadłem. Jednak jakoś się utrzymałem. Potwór walnął w ciężarówkę jeszcze raz, tym razem z taką siłą, że ją przewrócił. Ja, nie zastanawiając się wiele, skoczyłem i znalazłem się na jego grzbiecie. Zacząłem z całych sił gryźć i drapać. Mutant ryczał z wściekłości, wierzgał, podskakiwał, za wszelką cenę próbował mnie zwalić, ale ja mocno się trzymałem. Na szczęście nie mógł mnie dosięgnąć. W końcu stwór stracił trochę sił, ale nadal musiałem uważać. Miałem nadzieję, że uda mi się go jeszcze tak przetrzymać, pod wpływem utraty krwi opadnie z sił i będę mógł go łatwo zabić.
<Ice? Sophie? Jetra? A jak wam idzie walka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz