Patrzyłam z ufnością w zlęknione oczy mojego partnera. Wiedziałam, że nie jest taki jak oni, on także. Przytuliłam Embryego i poprowadziłam do naszej jaskini. Zbliżała się pora obiadu, dlatego wybyłam na chwilę i po kilku próbach udało mi się upolować dwie dorodne łanie. Dołożyłam do tego jeszcze rybę i kapkę miodu, co razem dało piękny posiłek. Kiedy przyniosłam jedzenie, basior siedział w kącie z kamienną miną, bardzo zamyślony. Westchnęłam cicho, i zamarłam w bezruchu nad obiadem u moich stóp. Embry podniósł na mnie wzrok, milcząc z zaciśniętymi wargami. Wyrwałam się z transu i powiedziałam pewnym głosem:
- Nie jesteś taki zły, jak ci się wydaje, a twoje rodzeństwo nic do tego nie ma. Ty starasz się, wiem o tym.-te słowa rozwiały chyba wszelkie wątpliwości, a mój partner polizał mnie po pysku. Ucieszyłam się i zaprosiłam go do stołu. Jedliśmy powoli, zerkając na siebie w milczeniu. Teraz nadeszła najcieplejsza pora dnia, ale my leżeliśmy obok siebie, a każdy myślało o czymś innym. Kochałam Embryego jak nikogo innego. Tyle się ostatnio wydarzyło, tyle nowego...Zostałam Alfą stada, na dodatek zyskałam partnera. Całe moje życie zmieniło się. Wyciągnęłam zza skały książkę i spojrzałam na ostatni fragment jaki udało mi się odczytać. Zaczęłam ponownie mozolnie składać znaczki, wpatrując się w nie intensywnie, a kątem oka widziałam, że wilk oczekuje czegoś.
- Świat odwrócił się.-powiedziałam na głos słowa książki-Tkwimy w tym bagnie aż po szyję-krótka przerwa-Toniemy, niczym kłody, nieznaczne pyłki na drodze...-ktoś chyba przesadził z kawą-śmierci. A ona chodź zwyczajna, dla każdego człowieka nadzwyczajna. Cicha, milutka...-dłuższa przerwa-dopóki nie wyskoczy z niej drapieżnik siejący śmierć.-Zamknęłam książkę. Czytanie szło mi coraz lepiej.
- Dobrze ci idzie-odpowiedział jakby na moje myśli Embry.
- Dzięki, to nic takiego-powiedziałam skromnie, chowając dziennik. Okazało się, że słońce zaczyna chylić się ku zachodowi.
- Cóż-zaczęłam-wygląda na to, że sen przyjdzie na nas szybko.
- Racja-odparł basior-Jak tak dalej pójdzie, to polowania będziemy urządzać wieczorami...W kompletnych ciemnościach-zaśmiał się i zawtórowałam mu. Ziewnęłam i ułożyłam się do snu obok Embryego, czując przyjemny dotyk jego futra. Westchnęłam z błogością i zasnęłam niemal natychmiast.
~Kilka dni później~
Wścibskie promienie słońca połaskotały mnie w nos, a wilgoć spełzła ze ściany i kropla spadła prosto na niego. Kichnęłam i od razu otworzyłam oczy, przeciągając się rozkosznie. Czułam się jakoś tak...ciężko. Może to po wczorajszym posiłku?-pomyślałam i postanowiłam się tym nie przejmować. Obudziłam delikatnie mojego partnera, i znów rozpoczęliśmy dzień schodząc na śniadanie. Wszyscy członkowie byli w dobrych nastrojach. Zrobiłam poranny obchód stada i stwierdziłam, że nie mam żadnych problemów, więc mogę spokojnie odłożyć obowiązki.
- Może małe polowanie?-zaproponował basior. Uśmiechnęłam się na tą propozycję i zagłębiliśmy się w gęstwinie. Już po chwili drogę zabiegł nam królik, lecz niestety, uciekł. Następnie jakiś nieznany nam, naziemny ptak, który tylko machnął nam skrzydłami przed nosem i już go nie było. Kluczyliśmy, szukając tropu, aż uderzył nas w nozdrza zapach młodych saren. Spojrzeliśmy po sobie i szybko odnaleźliśmy ich kryjówkę na polanie. Przyjęliśmy pozycje. Embry dał znak i chciałam wyrwać do przodu, ale jakoś nie mogłam. Czułam się ociężała i jakoś bez sił, poczułam gdy coś kopnęło...Wewnątrz mnie! Oddychałam płytko, zszokowana całym zdarzeniem. Nagle zza krzaków wyskoczył Embry, a ja poderwałam się przestraszona.
- Czy coś się stało?-zapytał z troską. W jego oczach widać było zaniepokojenie. Spuściłam głowę. Sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć, a myśli mnie przerażały.
- Nie wiem-mruknęłam. Z jedną zdobyczą wróciliśmy do jaskiń i mój partner powiódł mnie do medyka którym okazała się Asami-samica Beta. Wystarczyło spojrzenie wadery na mnie, by przedstawiła diagnozę. Wiadomość była nie tyle zła, co szokująca. Nie mogłam w to uwierzyć, a równocześnie cieszyłam się z tego po kryjomu, ale nie byłam pewna reakcji Embryego. Co, jeśli tego nie zaakceptuje? To wszystko dzieje się za wcześnie...Wszystko na raz!-gorączkowo myślałam nad całą sytuacją, spoglądając nerwowo na swój brzuch. Przed jaskinią medyczną czekał basior, dość już zniecierpliwiony i zaniepokojony na serio. Przygryzłam wargę i wskazałam dyskretnie ruchem pyska nasze mieszkanie. Embry uniósł brew, ale pomógł mi dojść do jaskini. Tam zatrzymaliśmy się naprzeciw siebie, widziałam jego oczekiwanie w oczach. Palnęłam więc prosto z mostu:
- My...zostaniemy rodzicami, Embry.-zakończyłam szeptem.
<Embry? Zostałeś ojcemXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz