Pojawienie się latającego "gościa" sprawiło, że trochę się uspokoiłam i zdałam sobie sprawę, jak dziecinnie się zachowałam. No ale cóż, taka już jestem. Basior pewnie pomyślał sobie o mnie, że jestem co najmniej niezrównoważona psychicznie, ale mnie guzik obchodzi, co ktoś o mnie myśli. Zapędziłam się w swoich rozmyślaniach, ale coraz głośniejsze bzyczenie Ssafona sprowadziło mnie na ziemie. Jego obecność naprawdę mocno działała na nerwy i skutecznie przeszkadzała w skupieniu się. Nie obchodziło mnie, co robi albo zamierza zrobić Britain, ja zamierzałam pozbyć się mutanta. Skoczyłam w jego stronę, Ssafon nawet nie zdążył zareagować, gdy w jego ciało wbiły się moje kły i pazury. Jak się okazało, basior wpadł na podobny pomysł i razem niemal rozerwaliśmy biednego (biednego? Co ja, do licha, bredzę?! Jakiego biednego? Należało mu się za samo bycie mutantem!) Ssafona na pół. Oboje od razu wypuściliśmy z pyska to, co po nim zostało. Zapadła cisza, nikt nie miał pomysłu na to, co zrobić, powiedzieć. Ja nie chciałam nawet udawać, że zależy mi na tej konwersacji. Odwróciłam się tyłem do basior i usiadłam, przypatrując się wodzie. Jednak zaraz potem przypomniało mi się, że tylko skończony głupiec odwraca się tyłem do nieznajomego, więc usadowiłam się tak, żeby mieć na samca oko. Ten zaś również podszedł do brzegu, usiadł kilka metrów ode mnie i także zaczął przyglądać się wodzie, jak ja przed chwilą. Zignorował mnie, tak jak ja jego. Znów spojrzałam na strumyk, ale to spowodowało jedynie, że bardziej się wkurzyłam, bo przecież nienawidzę wody! Zupełnie o tym zapomniałam, ale...jak można zapomnieć, że się czegoś nie lubi? No cóż, najwyraźniej można. Tak więc zaczęłam przyglądać się przeciwległemu brzegowi, ale nadal słyszałam ten wkurzający szum wody, co powodowało, że z sekundy na sekundę tylko traciłam humor, który dopiero co przed chwilą udało mi się odzyskać. Trwało to kilka minut, aż poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem głowę w bok. Nie myliłam się, Britain przyglądał mi się z ciekawością oraz...lekką drwiną?
- Co?!- zawołałam wkurzona.
- Nic- odparł i uśmiechnął się pod nosem, znów przenosząc wzrok na wodę. Miałam ochotę przygnieść go do ziemi i zmusić, żeby powiedział mi, co go tak we mnie bawi. Zdaję sobie sprawę, że jestem wybuchowa i łatwo się irytuje byle czym, ale to nie powód do żadnych podśmich**ek (piękne słowo XD), a jeśli ten basior tego nie pojmie sam, to będę musiała mu to wytłumaczyć.
<Britain?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz