Na chwilę odjęło mi mowę. Jako można targnąć się na takie stanowisko, nie potrafiąc nawet używać tej broni?!-Była to dla mnie niedorzeczność. No cóż, uczymy się na błędach, i nie mogę jej z tego powodu dyskryminować. Nie lubię nauczać, szczerze wolałam już zostać sama i nie zawracać sobie głowy ,,ważnymi rzeczami". Ale nie bardzo mogłam odmówić-chciałam pomóc.
- Ok-odparłam bez entuzjazmu, grzebiąc łapą w ziemi.-Idziemy po sprzęt-ruszyłam wolnym, dumnym krokiem w stronę jaskiń, spoglądając w bok jak Kaję rozpiera energia. Sprawiała wrażenie, że zaraz odleci z jej nadmiaru (XD). Wspięłyśmy się do wejścia i rozeszłyśmy do swoich jaskiń. Embryego nie było, moich rodziców także, więc wygrzebałam skądś łuk, kołczan pełen strzał i wyszłam na polanę przed domem. Przez chwilę w zamyśleniu podziwiałam soczystą zieleń lasów, turkus lśniącego jeziora i biel ośnieżonych szczytów gór. Od zawsze było to moim domem; wyobrażam sobie, czym mógł być dla innych-potrząsnęłam głową i spojrzałam w dół na stojącą na baczność Kaję z wypolerowanymi strzałami. Skierowałyśmy się w stronę zachodniego lasu. Tam było najlepsze otoczenie do pierwszych treningów. Zatrzymałyśmy się przed polem rzadkich, zarówno grubszych jak i cieńszych drzew.
- Na początek cele nieruchome-zapowiedziałam. Sama zręcznym ruchem wyciągnęłam strzałę, szybko nałożyłam na łuk, naciągnęłam cięciwę i ostrze z wibrującym brzękiem utkwiło w korze cienkiej, srebrzystej brzozy. Wszystko trwało kilka sekund, mimo to szczęka waderze opadła.
- Spróbuj wycelować w to-wskazałam dość grube drzewo pośrodku. Kaja wyjęła strzałę, osadziła ją na łuku i...
- Źle. Zrób to tak, będzie ci łatwiej-ustawiłam jej łapy odpowiednio na broni, pomogłam naciągnąć cięciwę i...Brzęk, strzała wbiła się w obiekt.
- Teraz spróbuj sama-wadera wystrzeliła, udało się jej. Nie było z nią źle, ale będzie musiała jeszcze sporo poćwiczyć. Całe popołudnie spędziłam na nauce Kai, szybko się uczyła podstaw.
- Dość już na dzisiaj-uznałam w końcu. Wtedy moje ucho dobiegł jakiś szmer, małe, rude stworzenie przesuwało się po gałęzi. Błyskawicznie wystrzeliłam w jego kierunku, ale w ciele uktwiły...dwie strzały. Druga okazała się pochodzić od wilczycy.
- Brawo-mruknęłam cicho i podniosłam zdobycz.
<Kaja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz