Czas przelatywał obok nas jak jesienne liście. Po tym wszystkim dwie zmęczone dusze mogły wreszcie odetchnąć. Nie słyszałem szumu wodospadu, ani śpiewu leśnych ptaków. Tylko bicie serca mojego i przytulonej do mnie partnerki. Życie jest ścieżką, na której czasami upadamy jeśli chcemy odkryć piękno całej trasy musimy się podnieść i iść dalej. Tą cudowną chwilę zniszczyło głośne krakanie, które przeszyło powietrze jak strzała. Westchnąłem i posłałem mojej partnerce delikatny uśmiech. Było jeszcze wcześnie, więc jakoś nie miałem ochoty wracać do jaskiń. Ice chyba też nie bo ruszyła przed siebie bez słowa. Skoczyłem za nią. Las znowu pogrążył się w ciszy. Tylko liście szumiały słabo gotowe do spadnięcia. Jesień tuż tuż. Szliśmy dobrze znaną nam ścieżką. Wkrótce przed naszymi nosami wyłoniły się góry. Granica doliny, a za nią skalne pustkowia. Jednocześnie niebezpieczne, ale i piękne, intrygujące. Dlatego tak bardzo przez nas uwielbiane. Tym razem zboczyliśmy ze standardowych dróg. Wszystko dookoła było identyczne, trochę mnie to niepokoiło, łatwo się będzie zgubić, jednak Ice nadal parła na przód.
-Wiesz w ogóle gdzie idziesz?- spytałem, być może wadera ma jakiś cel w tej wędrówce.
-Nie.- odparła ze śmiechem- Ale nie mam ochoty siedzieć na tyłku.- spojrzała na mnie jakimś dziwnym wzrokiem. Tak... Dobrze będzie zając myśli czymś innym dla odmiany.
< Ice? Brak weny totalny, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz