Westchnąłem obracając się na drugi bok gdy promienie słoneczne próbowały wyciągnąć mnie z łoża. Niechętnie otworzyłem oczy by ujrzeć dobrze znany mi scenariusz: Rodzeństwo wyciągnięte przede mną, rodziców obok i ścianę skalną. Leżałem jeszcze z piętnaście minut zanim nie zdobyłem się na wstanie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i już usłyszałem za sobą zadowolone pomruki. Szedłem mimo wszystko dalej z uśmiechem, a wyjście zbliżało się coraz bardziej. Może się udać-przyspieszyłem trochę, aż nagle tata złapał mnie i rzekł stanowczo:
- Najpierw śniadanie. Wiesz o tym-popchnął mnie w przeciwną stronę. Z markotną miną powlokłem się w stronę reszty i usiadłem dalej. To niesprawiedliwe-pomyślałem, ale usiadłem i czekałem na jedzenie. Rodzice przynieśli trochę miodu, ryby i sarninę. Złapałem szybko kawałek mięsa, umoczyłem w miodzie i oddaliłem się do kąta chcąc w spokoju zjeść. Mama pokręciła głową i zaczęła długą rozmowę z tatą. Moje rodzeństwo zjadło już swoje porcje i podeszło do mojej ściany. Fuknąłem krótko i usiadłem przypatrując się ich reakcji.
<Dino? Mikaela?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz