Ziewnąłem, przeciągając się na kamiennym podłożu. Otworzyłem oczy i zamrugałem nimi parę razy. Jak zawsze, znajdowałem się w jaskini naszych rodziców, słońce jeszcze nie wstało, ale w sumie o takiej porze roku zawsze późno przychodzi świt. Moja rodzina spała w najlepsze, a ja zaczynałem się powoli nudzić. Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł. Wstałem i skierowałem się w stronę okna, gdy nagle...Bęc! Łapy rozjechały mi się. Nauka chodzenia nie była łatwa. Podniosłem się i otrzepałem, po czym stanąłem tuż pod otworem. Co tam jest takiego na górze, że rodzice nie chcą nas wypuścić? Poradzę sobie-pomyślałem i postanowiłem dostać się do okna. Spojrzałem na głazy niedaleko otworu, lecz one stały zbyt daleko. Zainteresowała mnie książka na niskiej półce. Zbyt szybko się poderwałem i upadłem w czasie biegu, ale prychnąłem tylko i już miałem podnieść łapy, kiedy w dole coś małego pisnęło przeraźliwie i pomknęło między moimi nogami. Natychmiast udałem się w pogoń za szarą myszką, nieraz prawie ją doganiając, ale trwało to sporo czasu nim uwięziłem ją między pazurami. W tym momencie mama ziewnęła i wszyscy zaczęli się powoli budzić. Gdy zobaczyła między moimi pazurami zdobycz, powiedziała z dumą:
- Brawo!-tata poklepał mnie, podczas gdy rodzeństwo leżało gapiąc się na mnie. Blood nie wyglądał na zadowolonego.
<Dino, Mikaela? Może tatuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz