Spakowałam ostatnie rzeczy i zamknęłam torbę. Błyskawicznie przerzuciłam ją sobie przez ramię i wyjrzałam na zewnątrz by sprawdzić gotowość do wyprawy; wszyscy stawili się o 7.00 i teraz ze zniecierpliwieniem czekali na swojego przywódcę. Spojrzałam na moje córki i partnera, uśmiechających się do mnie.
- Obiecuję, że postaram się szybko wrócić-powiedziałam.
- Pa, kochane-pocałowałam Laylę i Astelle w czoło, przytuliłam Archera i opuściłam jaskinię, drżąc z podniecenia. Stanęłam przed okręgiem złożonym z młodych wilków i i kotów. Zorientowałam się co do kwestii fizycznych każdego członka wyprawy i rozpoczęłam przemowę:
- Moi drodzy, słuchajcie. Zostaliście wybrani przeze mnie do tego zadania i mam nadzieję, że wypełnicie je godnie. Jak doniósł wywiad, kilkanaście kilometrów od miejsca naszego zamieszkania rozpoczęły się prace nad nowym lotniskiem. Nie możemy dopuścić do ich ukończenia, w przeciwnym wypadku zostaniemy zdemaskowani-zniżyłam głos i spojrzałam na nich z powagą-Liczę, że zdajecie sobie sprawę z powagi misji. Czy wszyscy są na to gotowi?
- Ta jes-odkrzyknął okrąg ze zdecydowanymi minami. Przejrzałam pobieżnie bagaż i wydałam komendę:
- Ruszamy!-odmaszerowaliśmy w stronę wyjścia z doliny.
<Evelyn? 50h na odpisanie, min. 110 słów>
Kochani, urozmaicajcie te opowiadania o różne przygody, śmieszne wypadki, ale oczywiście nie zawalajcie całej wyprawy mnóstwem porażekXD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz