- W takim razie dobrze trafiłaś.-Skinęłam na nią ruchem głowy, by szła za mną. Poprowadziłam ją znanymi sobie ścieżkami, wilczyca podziwiała otoczenie dookoła. Zawędrowałyśmy aż pod skalną ścianę, gdzie znajdowało się wejście. Wadera go nie zauważyła, ale po chwili wkroczyłyśmy do jaskini. Zaczynała się właśnie pora obiadu, więc szybko postarałam się szybko załatwić formalności. Nowa przybyszka wydawała się przyjaźnie nastawiona i szczęśliwa z tego powodu. Nie wiedziałam też, że nasze stado jest takie sławne...Wkroczyłam do jaskini jadalnej na czele, za nami podążała Kaja. Wskazałam jej wolne miejsce przy stole i rozpoczęliśmy posiłek. Po obiedzie Embry postanowił zostać w jaskini i odpocząć po porannym polowaniu, ja zaś udałam się nad jezioro. Dni zrobiły się już znacznie chłodniejsze, więc kąpiel odpadała. Zima w tym roku nadchodziła wyjątkowo szybko. Usiadłam na jego brzegu i wpatrywałam się w błękitną toń; jeszcze tak niedawno bawiłam się tu z siostrą, bratem. Ugh...-zamknęłam oczy i przez moją świadomość przemknęła ta sama scena, boleśnie raniąc pamięć. Potrząsnęłam głową, chcąc wygnać wspomnienia.
- Czy coś się stało?-podeszła do mnie Kaja z zaniepokojonym wyrazem pyska.
- Nie, nic-odparłam udając zamyślenie.
<Kaja? Nie miałam koncepcji>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz