Otworzyłam powoli oczy i przeciągnęłam się, wdychając świeże powietrze. Najpierw zdziwiłam się obecnością trawy pod łapami i błękitnego nieba nad głową, ale przypomniałam sobie o wszystkim i odszukałam wzrokiem Embryego stojącego przy krzaku. Gdzieś w krzakach coś się poruszyło, ale nie zwróciłam na to zbytniej uwagi, po czym uśmiechnęłam się do mojego partnera i rzekłam:
- Przekąsimy coś?-Basior kiwnął ochoczo głową i zanim zdążył się zorientować, co się dzieje, wyrwałam do przodu galopem. Obróciłam się i spojrzałam na pędzącego za mną wilka z zacięta miną i przyjaznym błyskiem w oku. Zaśmiałam się, biegnąc szybko i swobodnie, muskając ziemię koniuszkami łap. Oboje wzniecaliśmy kolorowe tumany liści, mknąc wśród ścian starego wąwozu. Teren zaczął się obniżać i w tym momencie, gdy moja noga osunęła się z podłoża, Embry złapał mnie i razem poturlaliśmy się w dół, wydając radosne okrzyki. W końcu mogłam usiąść i zobaczyć, gdzie też nas wywiało. Wokół nas rozciągała się podłużna granica lasu, a tuż za nią miód-cud: Łąka haftowana różnokolorowymi kwiatami, sadzawki w których pluskały się rybki, a tuż pośrodku gromada jeleni, o wspaniałej tuszy. Wpatrywałam się w to przez dłuższą chwilę i odwróciłam pysk w stronę basiora z zachwyconą miną i natychmiast poczułam głód. Wilk skinął głową i urządziliśmy na łanie zasadzkę; Stanęłam pod wiatr i czujnie obserwowałam stado, czekając na odpowiedni moment. Wodziłam wzrokiem za zdobyczą, aż...Dałam sygnał partnerowi, by zaatakował. Skoczyliśmy w tej samej chwili z dwóch stron, tak, że stado nie wiedziało gdzie uciekać, powstało zamieszanie-a nam właśnie o to chodziło! Jednym ruchem zabiłam młode, i dopadłam dorosłą łanię, gruchocząc jej kark, po czym rozejrzałam się w poszukiwaniu Embryego. Serce zabiło mi mocniej, ale stał dalej ze zdobyczami rozłożonymi dookoła. Westchnęłam i chwyciłam łupy, on uczynił to samo, i spotkaliśmy się w ,,punkcie wyjścia".
- Stanowczo przesadziliśmy z ilością-powiedziałam żartobliwie, patrząc na ilość jedzenie pod naszymi łapami. Basior zaśmiał się i odeszliśmy na większy kamień by tam w spokoju spożyć posiłek. Ptactwo ćwierkało na gałęzi nad nami, podczas gdy leżeliśmy obok siebie, skubiąc resztki zdobyczy. Krajobraz dookoła spowijała cisza i spokój, a my cieszyliśmy się w pełni życiem. Można by stwierdzić, że byliśmy najszczęśliwszymi istotami na ziemi. I naraz rozległy się trzaski, nawoływania i ze zdziwieniem wpatrywałam się w pedzącą ku mnie bez tchu mamę, która potem obejmowała mnie mocno, wyrzucając nerwowo:
- Gdzieś ty się podziewała?! Więcej mi tego nie rób-karciła i cieszyła się jednocześnie...Tak potrafi robić tylko ona. Chwilowo nikt nie zwracał uwagi na Embryego, a w tłumie nie mogłam się do niego dostać.
- Stop!-krzyknęłam jako Alfa i wszyscy cofnęli się o kilka kroków. Podeszłam do basiora by nikt nie mógł nam przeszkodzić. Rodzice chyba orientowali się, co się święci, więc westchnęłam i spojrzałam w diamentowe oczy partnera, po czym stanęłam na wprost mamy i taty i powiedziałam:
- Mamo, tato, to mój partner, Embry-z zapartym tchem czekałam na ich reakcję.
<Embry? Archer? No i doczekałeś się czasu, gdy twoja córka wychodzi za mążXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz