Wstałam bladym świtem. Otworzyłam zaspane oczy. Rozejrzałam
się po jaskini. Obok mnie smacznie spała moja siostra Delacroix.
Wyszłam z łóżka i pobiegłam do rodziców. Wskoczyłam na grzbiet mamy i
zaczęłam ciągnąć ją za ucho, by muc ją obudzić.
- Coś się stało skarbie? - zapytała zaspanym głosem mama.
- Nie nic mi nie jest. Chciałam się spytać, czy mogę wyjść na dwór? - zapytałam z nadzieją.
- No nie wiem...
- Prooooszę. - szepnęłam błagalnym tonem i zrobiłam maślane oczka.
- No dobrze, ale nie odchodź daleko i wróć na śniadanie! -
powiedziała mama, ale ja już zdarzyłam wybiec z jaskini. Przyznam, że
nie bardzo posłuchałam się mamy i oddaliłam się od domu i to całkiem
daleko. Z zadowoleniem zwiedzałam lasy należące do stada. Z uśmiechem
obserwowałam sarny, które mijałam. Byłam tak zapatrzona, że
nie zauważyłam wielkiego rowu w ziemi. Zachwiałam się i spadłabym,
gdyby... ktoś nie złapał mnie za ogon. Odwróciłam łepek i zobaczyłam
mojego wybawcę, którym okazała się Della.
<Delacroix?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz