Szliśmy wolno naprzód po dywanie z kolorowych liści, wirujących jak złote tornada naokoło. Wiatr świszczał w pustych koronach drzew, a przed nami znajdowała się, jak przypuszczałam, niewielka polanka w jesiennych barwach brązu i szarości. Przyspieszyliśmy i po chwili zwróciliśmy głowy ku niebu, a każde z nas zatopiło się w myślach. Bujałam w zakamarkach rozumu, gdy nagle moje ciało przeszył bolesny skurcz, a zaraz po nim kolejny. Poród!-ta jedna, trzeźwa myśl sprawiła, że natychmiast jęknęłam i położyłam się w trawie, oddychając ciężko. Embry natychmiast przerwał ostrzenie patyka i podbiegł przestraszony. Wydusiłam tylko:
- Już!-i zamknęłam oczy, znosząc ten ból najlepiej jak mogłam. Basior pognał w kierunku jaskiń aż unosił się z liści pył, a ja zostałam na środku polany. Nachodziły mnie kolejne skurcze, podczas gdy coś poruszyło się w gęstwinie. Zacisnęłam zęby i spojrzałam w tamtą stronę, a widok zmroził mi krew w żyłach: szeregiem zbliżały się do mnie obce wilki. Każdy z odwróconym krzyżem na łapie, nożem w pysku i zabójczym wzroku. Wyraźnie nie mieli dobrych zamiarów. Oczy napełniły mi się przerażeniem, próbowałam zerwać się do biegu, lecz byłam całkowicie bezbronna. Stuliłam uszy po sobie. Czego oni chcą ode mnie?! Co mi zrobią?! Kolejny ból, a wrogowie zbliżali się ciągle. Na co czekasz! Uciekaj!-usilnie starałam się przygotować do obrony, gdy z daleka dobiegły mnie odgłosy Embryego. Tajemniczy osobnicy cofnęli się w popłochu i pierzchli do lasu. Westchnęłam z ulgą, nadal nie mogąc opanować drżenia. W momencie, gdy pojawiła się sanitariuszka wraz z moim partnerem, na świat przyszedł czarny basiorek. Następnie pojawiła się kremowa waderka. Oddychałam szybko, basior trzymał mnie za łapę. Jeszcze tylko szary i jasnoszary basiorek. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na swoje pociechy. Piszczały cichutko i były cudowne. Pokochałam je odkąd pojawiły się na tym świecie. Zaraz potem zaczął się wyścig pełzających maluchów. Przypatrywałam się im z błyszczącymi oczami gdy układały się przy moim brzuchu. Embry był zachwycony. Delikatnie lizałam z miłością i troską ich futerka. Była to jedna z najszczęśliwszych chwil w moim życiu. Spojrzałam na basiora, całego rozpromienionego i nasze nosy spotkały się.
- Popatrz, to Heaven-powiedziałam wskazując szarego basiorka.-I Blood-dodałam pokazując czarnego basiorka.
- Iron Dino i Mikaela. Oni także-uśmiechnął się Embry.
Wszystkie były dobrze rozwinięte i wiedziałam, że będzie dobrze. Kochaliśmy nasze dzieci oboje.
<Embry? Nasze dzieciaki:*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz