- Zejdź mi z oczu-warknąłem, odsłaniając błyszczące w półmroku kły. Wadera cofnęła się, prychając z dezaprobatą. Niemniej, miała rację, czego nie mogłem jej pokazać. Problem w tym, że sen zrobił się niezłym zakapiorem i serdecznie odmówił wprowadzenia mnie do krainy snu. Siedziałem więc na środku, wpatrując się w lawinę głazów. Dosłownie konałem z nudów. Próbowałem układać z kawałków łomu i różnych materiałów budowle, kręciłem się w kółko. Mimochodem zajrzałem do dalszej części pieczary. Spała. Właściwie w tej chwili najbardziej mi się podobała: Bezruch, przymknięte oczy, uśmiech na pysku...Dziecinnie łatwy cel-zaśmiałem się w duchu. Wróciłem do zablokowanego wyjścia. Odłamy skał leżały naokoło, wyważone przeze mnie. Wtem gdzieś w rogu rozległ się cichutki pisk. Skierowałem całą swoją uwagę na dźwięk, i dotarł do mnie nieco rozmazany obraz gryzonia, pewnie myszy. Przykucnąłem baaardzo powoli, wpatrując się w zdobycz. Przymierzyłem się do ataku i...Szu! Zgarnąłem łapą stworzenie, wbijając przypadkowo w jego ogon pazur, ale ofiara wymknęła się i pobiegła prosto do wadery. Ruszyłem za nią w pogoń, ledwo trzymając się na nogach. Mysz skierowała się w stronę wilczycy. Nawet nie próbowałem hamować. Schwyciłem zwierze w pułapkę utworzoną z moich łap, przy czym walnąłem całym ciałem o bok Delacroix.
- Aaaaaaa!-wrzasnęła, otwierając oczy. Zamrugałem i spojrzałem na nią.
<Delacroix? Mordy w środku nocyXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz