Teraz zrobiła się aż nazbyt ciekawska. No właśnie, po co to robisz? Zamierzasz składać jej wyznania?-wtrącił się głos, ale tym razem był znacznie słabszy niż przedtem. Uśmiechnąłem się jadowicie i podparłem na jednej łapie, by lepiej widzieć ofiarę.
- Och, ciekawe, że o to pytasz...-powiedziałem z przekąsem. Zapadła długa chwila milczenia. Krew pulsowała mi w żyłach. Pić, och, pić-podpowiadał natarczywie instynkt. W moich oczach zajarzyły się dwie iskry.
- Ożywia mnie śmierć tego...-zgrzytnąłem zębami-kogo zabiję-uśmiechnąłem się jadowicie. We wzroku czaił się obłęd. Odsłoniłem kły, błyszczące w panującym półmroku, i napiąłem mięśnie. Radowałem się wyrazem przerażenia na pysku wadery, która puściła mnie i cofnęła się o drżący krok. Zaczęła rozglądać się na boki, patrząc na mnie pod kątem psychopaty. W tym momencie nie wytrzymałem. Wybuchnąłem spontanicznym śmiechem, prawie tarzając się po podłożu. Wilczyca dosłownie osłupiała. W końcu intensywny ból w boku powstrzymał mnie od kolejnej fali chichotu. Poczułem, jak żołądek wywraca mi się do góry nogami. Od dawna niczego nie zjadłem. Wpatrywałem się w Delacroix z istnym rozbawieniem.
<Delacroix? Wtopa:p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz