Szczera odpowiedź skutecznie mnie uciszyła, co zapewne było celem wilczycy. Nie miałam jej tego za złe. Sama bardzo często znajduję się po drugiej stronie barykady w takich sytuacjach. Mogłam więc doświadczyć na własnej skórze, jak czują się osoby, z którymi rozmawiam, czy raczej właśnie nie. Aż do naszego pierwszego punktu podróży nie odezwałam się ani słowem. Moja podświadomość miała nadzieję, że milczenie wywoła u wilczycy poczucie winy, jednak gdy myśl ta dotarła do świadomości automatycznie odrzuciłam ją zaznaczając jako jedno z tych haniebnych i niehonorowych. Nagle moje rozważania przerwało oszołomienie wywołane cudownym widokiem, jaki wyłonił mi się spośród leśnego gąszczu. Wysokie na paręnaście metrów poszarzałe przez czas i kontrastujący śnieg ściany, w niektórych miejscach przytulone w trwającym od zapewne kilkuset lat uścisku, a w innych brutalnie rozerwane, aby nigdy się nie połączyć tworzyły cień pradawnej, bez wątpienia ludzkiej, budowli. Wędrując z dwunożnymi nie raz widywałam podobne do tego budynki, lecz nigdy nie wywołały one na mnie aż takiego wrażenia. Z szacunkiem godnym tej oszałamiającej budowli wkroczyłam w ruiny. Sklepienia praktycznie nie było, jedynie miejscami zachował się niewielki fragment dachu. Ostre, zimowe światło słoneczne bezczelnie przedzierało się przez pozbawione wszelkiego szkła, wysokie okna i tworzyło ogromne cienie wewnątrz „budynku”. Mój zachwyt zapewne trwał zbyt długo, gdyż Claris bez wątpienia znudzona moim natchnionym zwiedzaniem tego zapierającego dech w piersiach miejsca i przypomniała o swojej obecności głośnym chrząknięciem.
- No już się tak nie zachwycaj – powiedziała z malującym się na jej pysku zblazowaniem – nie mam zamiaru marnować całego dnia na gapienie się w ściany.
Bez słowa zawróciłam w kierunku wadery i z nieco spuszczonym łbem ruszyłam w jej kierunku. Moje prawe oko zostało jednak na ułamek sekundy oślepione jasnym błyskiem. Obróciłam więc głowę, aby znaleźć źródło tego ostrego światła. Przez chwilę nie mogłam dostrzec nic oprócz śniegu, jednak w pewnym momencie dostrzegłam odbijający wesoło słoneczne promienie srebrny przedmiot częściowo przykryty białym puchem. Wbrew wyraźnemu niezadowoleniu wilczycy podeszłam bliżej, aby móc się mu przyjrzeć…
<Claris? Wreszcie znalazłam odrobinę wolnego czasu…>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz