Odgarnąłem łapą chaszcze i rzuciłem na ziemię zeschłą gałązkę. Po chwili
stanąłem na nią i spod moich łap wydarł się głośny chrzęst. Samica,
która stała kilka metrów dalej, prędko chwyciła należący do niej łuk,
który miała przełożony przed ramię. Wyciągnęła z kołczanu strzałę i
naciągnęła cięciwę, w tym samym momencie wypuszczając strzałę w moją
stronę. Szybko uskoczyłem na pobliską ścieżkę.
- No no, nie wiedziałem, że matka Alfy chce zabić członków swojego
stada. - powiedziałem unosząc jeden kącik warg i jednocześnie podnosząc
jedną brew. Samica patrzyła na mnie osłupiała. Zapewne nie wiedziała kim
jestem ani skąd się wziąłem. Przymrużyłem oczy - Dorian, miło mi. Od
niedawna jestem pełnoprawnym członkiem Stada Białego Kruka. - dodałem
po kilku chwilach chcąc zacieśnić konwersację. Samica zamrugała kilka
razy, zapewne z powodu wokół panującego mrozu.
- Layla. Jestem matką Heavena, emerytowaną Alfą. - odpowiedziała wadera
po czym położyła uszy po sobie, jakby nad czymś myślała, jednak zaraz
znów je wyprostowała. Odetchnąłem głęboko tym zimnym powietrzem, które
podrażniło wnętrze mojego nosa. Po chwili wypuściłem dwutlenek węgla z
płuc, który natychmiast się skroplił tworząc finezyjne kłęby białej
pary. Obserwowałem jak lecą ku górze, po czym całkiem zniknęły mi z
oczu. Znów popatrzyłem na Laylę. Staliśmy w milczeniu od ponad trzech
minut, a nadal żadne z nas nie kwapiło się by tę ciszę przerwać.
- Lepiej ruszmy się z miejsca, albo się przejdźmy, albo się rozejdźmy i
pójdźmy w swoją stronę, bo jak się stoi to jest trzy razy zimniej. -
powiedziałem nagle i niespodziewanie. Layla jakby oprzytomniała i
popatrzyła na mnie. - To co? Przejdziemy się? - zapytałem nie otrzymując
odpowiedzi.
<Layla? Wybacz, że takie krótkie ;/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz