Wypowiedź, a raczej krzyk Blood'a na początku tak mnie zbulwersował, że naprawdę przez chwilę chciałam stamtąd uciec. Zdążyłem już nawet odwrócić się w stronę niezwykle kusząco wyglądającego wyjścia i przebiec kawałek, ale w tej samej chwili zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie zostawić kogoś na pastwę losu. Nawet tego psychopaty. Odwróciłam się. Blood był przygnieciony dość dużą skałą. Mimo wszystko musiałam przyznać, że go w tamtym momencie zaczęłam podziwiać za siłę i wytrzymałość. Ja zapewne zginęłabym pod takim ciężarem od razu. Choć może podziwiać za te dwie rzeczy zaczęłam go już wcześniej? W końcu był nie tylko psychopatą, ale też niespotykanie silnym i wytrzymałym wilkiem, co trzeba było przyznać. Zaczęłam myśleć nad dostępnymi rozwiązaniami. Pozostawienie Blood'a tutaj, aby samemu pobiec po pomoc nie wchodziło w grę. Za bardzo bałam się, że przez taki długi czas stanie mu się...coś. Czy ja naprawdę zaczęłam się martwić o tego wariata? Co we mnie wstąpiło?-myślałam, mimo to podeszłam do wilka.
- Kazałem ci się wynosić!- zawołał, jednak nieco ciszej, niż poprzednio. Zdawałam sobie sprawę z tego, że z każdą minutą jest coraz ciężej.
- A ja zignorowałam twój rozkaz, bo nie będziesz mną rządzić i potrzebujesz pomocy, a bez ciebie się nigdzie nie wybieram- powiedziałam, zastanawiając się nad sposobem, jakim mogłabym usunąć tę skałę.
- Ty...- zaczął Blood.
- Zamknij się, bo tracisz na to tylko energię niepotrzebnie, a ja nigdzie NIE idę- powiedziałam stanowczo. Jedynym sposobem na usunięcie przeszkody było zepchnięcie jej z niego.
- Skoro taki z ciebie twardziel, to zaciśnij zęby i wytrzymaj chwilę bólu, ok?
- A co ty znowu chcesz zrobić?
- Uwolnić cię! Zamierzam zepchnąć z ciebie tę skałę- powiedziałam.
- Daj spokój, mówiłem ci już, że masz mnie zostawić- odparł. On także był stanowczy i uparty, ale ja nie zamierzałam odpuszczać. W końcu w obecnej sytuacji nie mógł mi za wiele zrobić. Mógłby odegrać się potem, ale zaraz po uwolnieniu nie będzie miał raczej dość sił. Poza tym liczyłam jednak na jakąś wdzięczność z jego strony. Choć to, co chciałam zrobić, traktowałam jako rewanż. W końcu on odkopał nam wejście. Z całej siły więc naparłam na skałę. Blood z całej siły zaciskał zęby i nawet słowem się nie odezwał. Po intensywnym, ale krótkotrwałym (na szczęście) wysiłku, udało mi się go uwolnić. Jednak okazało się, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jego grzbiet był cały poraniony.
- Możesz chodzić?- spytałam, starając się ukryć przerażenie, aby nie udzieliło się również jemu, choć wątpiłam w to, żeby mogło się tak stać. Jednak mimo jego nienormalność, nie potrafiłam traktować go gorzej jak innych.
<Blood?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz