Ember zniknęła. Tak po prostu zniknęła sobie z mojego życia. Ale nie z pamięci. Zapomnij, Heav.; Nie powinno ci tak zależeć, to nie przystoi władcy.; Będziesz się zatracał w jakiejś szykla nie wartej suce?; Mam przecież stado.; Przyjaciel zdradza często. Nieraz takie myśli nawiedzały moją głowę. Chociaż siłą woli zapomniałem jej wygląd, oczy, to, co się zdarzyło. Zdarzyło. Ale ból, przyjaźń, zostały. Zatraciłem się w obowiązkach. Rodzinę i członków stada postrzegałem przez pryzmat podejrzeń i nieufności. Kolejny dzień zaświtał. Minęło ich pewnie dużo, ba, sporo, całe lata. Zmrużyłem oczy, przeliczając zapasy. Pomyliłem się co najmniej 3 razy. Poddani pewnie narzekali na mnie od pewnego czasu, choć nie mieli odwagi się do tego przyznać. Może lepiej byłoby zniknąć. Moja matka, babcia na pewno poradzą sobie z prowadzeniem stada. Dino zostałby idealnym przywódcą. Poczułem, jak do oczu próbują napłynąć mi łzy. Splunąłem na ziemię, by je powstrzymać. Ruszyłem przed siebie. W kierunku zachodnim, jak mniemam. Wieczór powoli zamieniał się w noc, ale teraz nie miało to znaczenia. To była moja ostatnia szansa. Pierwszy i Ostatni przyjaciel. Stanąłem pod nieruchomymi strażnikami. Nie będę gorszy, jak inni, nie popełnię samobójstwa przecież. Zacząłem iść tuż przy skale. Niebo purpurowiało, aż zmieniło barwę na szarą z prześwitującymi plamami granatu spomiędzy chmur. Płatki śniegu zaczęły oblepiać moją sierść, tworząc na niej skuteczny kamuflaż. Podniosłem pysk. Prosto przede mną leżało jakieś zwierzę. Mój puls przyspieszył nagle. Kilkoma skokami znalazłem się przy nim. Brązowo-czarny pysk wadery wystawał spod śniegu, którym była otulona. Nie wierzyłem temu. Przecież miałem zapomnieć, zapomnieć...A teraz, jak ona może!? Jak może teraz wracać, nie mówiąc mi nawet, dokąd idzie. Niemniej, czułem radość rozchodzącą się jak adrenalina po moim ciele i wywołując miłe dreszcze. Miała zamknięte oczy. Dotknąłem łapą jej czoła. Było zaskakująco zimne, a to świadczyło o tym, że hipotermia jest tuż-tuż. Teraz nie mogłem pozwolić sobie na to, żebym stracił przyjaciółkę na zawsze. Delikatnie wyciągnąłem ją spod puchowej warstwy, i zarzuciłem sobie na grzbiet. Całe szczęście się nie obudziła, chociaż to mnie trochę niepokoiło. Dotarłem do jaskiń w środku nocy. Położyłem ją w jej jaskini, przyniosłem swój koc i okryłem. Miałem nadzieję, że będzie dobrze.
~Rano~
Wstyd kazał mi się schować w kącie, a wściekłość wyniosła mnie od razu do jaskini jadalnej. Dotarło do mnie dopiero teraz, jakie katusze przechodziłem przez te dwa miesiące. Od odnalezienia Ember mój umysł, uczucia, emocje, ożyły. Ale nie do końca było to dobre. Przecież ona mnie prawie zabiła. Zabiła mnie od środka!-pomyślałem. Z drugiej strony, ja też nie powinienem się na to ważyć. Zachowałem się jak rozwydrzony szczeniak, potraktowałem ją jak zabawkę, ale to nie zmienia tego, że jestem Alfą. Lecz co masz robić, kiedy możesz stracić jedynego przyjaciela? Nie potrafiłem już przed sobą udawać, że to nie ma dla mnie znaczenia. Skosztowałem przyjaźni, i poznałem ją do głębi. To była przyjaźń. I...nic więcej. A mimo to prawie mnie zabiła. Siedziałem nad swoim posiłkiem w pustym pomieszczeniu, gdy usłyszałem w głębi tunelu szuranie. Bursztynowe oczy spojrzały na mnie.
<Ember? Od Heava nie ma ucieczki (EXIT➺)XDDDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz