Tępak do ósmej potęgi-pomyślałem. Jeśli już, to sam się wykończysz-uśmiechnąłem się pod nosem, i zwinąłem jedną z ofiar naszego polowania, zostawiając resztę w lesie. Wlekłem dzika, zostawiając na śniegu krwawe ślady, lecz nie zdecydowałem jeszcze, gdzie spożyję posiłek. Mogłem rzecz jasna zaszyć się w kopalni, albo pójść do własnej, ,,milutkiej" jaskini, ale szczerze mówiąc wolałem zjeść zdobycz na świeżym powietrzu. Zacząłem krążyć w kółko po niewielkim prześwicie w środku lasu, aż usiadłem pośrodku i wbiłem kły w zamarznięte mięso. Resztki schowałem głęboko w śnieżnym puchu, maskując ich kuszący zapach. Ruszyłem na spacer po swoich włościach. Wprawdzie dolina należała do całego stada, wprawdzie ta część nie była w szczególny sposób oznaczona, ale tu mogłem liczyć na trochę świętego spokoju. Jednak po pół godzinie maszerowania ta cisza, bezruch zaczęły mnie denerwować. Dawno już nie czułem smaku krwi wroga. I wiedziałem, gdzie ją znaleźć. Biegłem, rozpryskując śnieg dookoła, na zachód. Wkrótce przekroczyłem granice doliny. Na horyzoncie zaczęły rosnąć pokryte śniegiem płaskie dachy wieżowców. Zwolniłem i rozpocząłem bezszelestną przechadzkę pomiędzy brudnymi, ciemnymi uliczkami, intensywnie węsząc. Wtedy z nieba spadły pierwsze płatki śniegu, pokrywając moją sierść białymi plamkami. Wtem do moich uszu dotarł niezidentyfikowany trzask, czyjeś westchnięcie. Zza rogu wyłoniła się sylwetka Kiry mruczącego coś pod nosem. Przyczaiłem się za cieniem budynku, i w momencie, gdy przechodził obok, popędziłem w jego stronę, z łatwością powalając basiora na ziemię. Od razu zaczął się wyrywać, ale z moją siłą fizyczną nie mógł się równać.
- Co ty tu do jasnej ciasnej robisz?! Zjeżdżaj!-wrzasnął. Nagle czyjś obcy cień zatańczył na ścianie.
<Kira? Kreatywność pada>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz