- Poważnie zastanowić się nad sytuacją-prychnąłem z ironią, kiedy wadera zniknęła za rogiem. Sztywna jak kij od miotły.-pomyślałem, przypominając sobie sytuację z gryzoniem. Jeśli dłużej tu zostanę z tą s*ką, to oszaleję. Postanowiłem powrócić do odkopywania nam wejścia. Swoją drogą, Delacroix była z pewnością lepszą egoistką, niż wyglądała. Nie raczyła nawet ruszyć tyłka i mi pomóc, tylko się ,,poważnie zastanawia". Ale w sumie znacznie lepiej pracowało mi się samemu. Swoją drogą, czemu ona mnie tak wkurza?-przyszło mi do głowy. Bo wciąż mi się stawia. Nie mogłem pojąć, jak do tej pory może jeszcze to robić. Było to nawet słodkie. Naprawdę, słodkie? Słodki jesteś-warknął głos. Skupiłem się na pracy. Pazurami wydrapywałem mniejsze kamienie, by następnie pozbywać się z góry większych. Odetchnąłem na chwilę, patrząc na niewielki wyłom. Nie przecisnąłbym się tam za żadne skarby, na razie. Wtedy Delacroix przysunęła się do ściany i zaczęła wpatrywać się w nią uważnie. Po chwili wcisnęła łapę w jakąś szczelinę, ale udało jej się jedynie poruszyć lekko głaz.
- Spadaj-mruknąłem groźnie. Wilczyca wyglądała, jakby ktoś coś w niej trzasnęło.
- Spadaj!?-wrzasnęła-Sam spadaj! Ja ci k*rde próbuję pomóc, a ty mi się tak odwdzięczasz?!!
- Nie potrzebuję twojej ch*lernej pomocy!!!-krzyknąłem, aż sufit zatrząsł się nieznacznie.
- Ta, masz rację! Tobie jest potrzebny psycholog!!!-odezwała się. Zabić. Skoczyłem w jej stronę, chcąc jednym ciosem zakończyć jej życie. Nie miała najmniejszych szans nawet na unik. Ale w ostatniej chwili skręciłem, i wgryzłem się w jej łapę. Strugi krwi ściekły po jej nodze, chociaż rana nie była specjalnie groźna. Z najeżoną sierścią stałem naprzeciwko niej. Czemu jej nie zabić teraz?. Myślałem. Czemu? Nie wiem...To nie jest właściwe...-bełkotałem do swoich własnych myśli. Świetnie.
<Delacroix? Wariat wariatowi nierównyXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz