- Dowcipniś się znalazł-mruknąłem, leżąc bezradnie na lodzie. Kiedy już przestałem tarzać się ze śmiechu, wbiłem duże pazury w lód i w ten sposób zdołałem się podnieść. Ale właściwie to było przyjemne uczucie. Patrzeć na Ember, móc z nią przebywać, dać jej coś do siebie.
- Wracamy?-spytałem.
- Okey-odparła wadera.
~Nazajutrz~
Obudziłem się bardzo wcześnie, o czym świadczył półmrok na dworze rozświetlony pierwszymi promieniami wschodzącego słońca, rozsiewającego blady, złoty blask. Tak wschodzą przywódcy-przyszło mi do głowy. Śnieg iskrzył się jak miliony diamencików. Dzień wyglądał na wspaniały, choć jeszcze się nie zaczął. Pospieszyłem do jaskini jadalnej i wyciągnąłem dla mnie oraz Ember spory kawałek dziczyzny na śniadanie. Wystawiłem głowę za próg jaskiń i wciągnąłem świeże, ostre powietrze. Nade mną wisiał rząd błyszczących sopli lodu. Przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia, i poczułem jakieś dziwne ukłucie w sercu. Zignorowałem to, i przeczekałem godzinę, zanim wilczyca zjawiła się w pomieszczeniu. Na jej szyi wisiał mój naszyjnik. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Razem zjedliśmy posiłek i po dokładnych oględzinach stada, dałem znak do ruszenia naprzód. Biały puch oblepił naszą sierść, przez co wyglądaliśmy jak poruszające się bałwany. Kichnąłem, próbując go strzepnąć. Wadera zaśmiała się i trzepnęła mnie mocno.
- Hej!-krzyknąłem zaskoczony. Śnieżna warstwa odpadła natychmiast. Oddałem jej przyjaznego kuksańca. Po paru takich wymianach przywróciliśmy sobie normalną barwę. Znów zerknąłem na moją przyjaciółkę. Brązowo-czarne futro falowało przy każdym ruchu, znamionujące gibkość i zwinność łapy prężyły do każdego kroku. Mogłem się zachwycać tak zawsze.
- Masz jakiś cel?-zadała pytanie Ember, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie...A ty?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Słyszałam, że są tu jakieś Góry zapomnienia czy coś. Może tam?-dodała, lekko się uśmiechając.
- Czemu nie-odpowiedziałem-po godzinie marszu na przemian z truchtem wyszliśmy spomiędzy czarnych pni drzew na otwarty teren. Majestatyczne szczyty gór, całe oblodzone i pokryte białymi muśnięciami na grzbietach budziły w sobie piękno i grozę. Z otwartymi ustami podziwiałem ten pejzaż wraz z przyjaciółką. Pod łapami czułem, jak teren zaczyna się wznosić. Ruszyliśmy po porośniętym niskim lasem zboczu. Wymienialiśmy czasem kilka zdawkowych słów, a mnie zaczęło nawiedzać nieokreślone uczucie pustki. Chciałem jej coś powiedzieć, ale brakło mi do tego odpowiedniego określenia. Właściwie, nie wiedziałem, co to było. To, że się kogoś lubi, można przecież okazać bez słów-pomyślałem trochę bez sensu. Ember wyglądała na zmęczoną, zresztą ja też nie ukrywałem, że wędrówka pod górę nie jest łatwa. Wtem wadera wydała niemy okrzyk i zsunęła się w dół. Błyskawicznie pomogłem jej wstać, trzymając się pazurami wystającego korzenia. Jeszcze tylko kilak kroków. Wypadliśmy na łąkę pokrytą śniegiem, dysząc z wysiłku. Blady ze strachu, odwróciłem pysk w stronę wilczycy.
- Dziękuję-powiedziała. Spojrzałem w jej bursztynowe oczy. Nie zdążyłem wydobyć z siebie dźwięku, kiedy koło ucha świsnęła mi kula. Podniosłem się jak rażony piorunem. Ember rzuciła mi zaniepokojone spojrzenie. Zza rosnących naokoło drzew i pustych krzaków wyłoniły się ludzkie sylwetki; jedna kobieta, nastolatek i trzech mężczyzn. Jeden facet trzymał długie liny, większość posiadała broń. Instynktownie zasłoniłem waderę, warcząc i przyjmując bojową postawę.
<Ember? Uhu, uhuXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz