Szczerze wątpiłam w to, aby temu narwańcowi udało się coś zdziałać. Dlatego wolałam, żebyśmy coś zjedli, odpoczęli i na spokojnie zastanowili się nad sytuacją. Muszę przyznać, że miło mnie zaskoczył, kiedy udało mu się odłamać jedne z głazów. Jednak był to dopiero początek góry lodowej, a ściślej mówiąc, skalnej. Zostawiłam basiora samego sobie, niech dalej siłuje się bezsensu z tą przeszkodą. Przytachałam to, co znalazłam. Gdy już byłam z powrotem, puściłam znalezisko i zwróciłam się do wilka:
- Może jednak zrobisz sobie przerwę? Jeśli nie znajdziemy innego sposobu, by się stąd wydostać, to będziemy potrzebowali mnóstwa siły, by przez to wszystko się przekopać- powiedziałam. Blood niechętnie przerwał swoją pracę i skierował się w moją stronę.
- Jacy "my"?- zapytał, biorąc połowę mojego znalezisko. Na medal za dobre maniery nie ma raczej co liczyć, biedaczek.
- No my. Po prostu. Wpadliśmy w to razem, więc razem z tego wyjdziemy.
- Nie mam ochoty ciebie niańczyć i ratować ci tyłka- odparł.
- Nie musisz. Sama się sobą zajmę i pomogę ci.
- W czymkolwiek chcesz mi pomóc, ja nie potrzebuję niczyjej pomocy- powiedział twardo.
- Jasne- burknęłam cicho.
- Masz co do tego jakieś wątpliwości?- spytał groźnie.
- Nawet jeśli tak, to czas na pewno pokaże, czy są one słuszne. Szkoda tylko, że gdy będę miała rację, to twoja nadmierna pewność siebie i niechęć, a być może strach przed otrzymaniem pomocy i zaufaniem komuś doprowadzi nas do zguby- powiedziałam. Byłam zamknięta z tym psychopatą w części kopalni i nie miałabym dokąd przed nim uciec, jeśli zdecydowałby się mnie zaatakować, a w walce miałabym mniejsze szanse, przynajmniej jeśli idzie o siłę. Jednak teraz miałam to totalnie w nosie. Albo pokaże, że potrafi nad sobą zapanować i zachować się jak dorosły wilk, albo upewni mnie w przekonaniu, że mimo wieku, wewnątrz nadal jest przygłupim szczeniakiem. W obliczu niebezpieczeństwa śmierci z głodu i pragnienia z dala od wszystkich w towarzystwie Blood'a wizja bycia przez niego rozszarpaną na kawałki została zepchnięta w głąb moich myśli i być może dlatego nie czułam już przed nim strachu. No dobra, trochę się go jeszcze bałam. Może nawet trochę więcej niż trochę. Ale już nie tak bardzo, jak na początku. Miałam czas na takie przemyślenia, gdyż basior po mojej ostatniej wypowiedzi na chwilę zamilkł.
- Gdzie to znalazłaś? Skąd mam mieć pewność, że mogę zjeść te ochłapy? Że nie próbujesz mnie otruć?- spytał podejrzliwie. Tego już było za wiele.
- Czy jesteś jakimś paranoikiem? Masz jakieś problemy z głową? Po co miałabym to zrobić? Mogę pokazać ci miejsce, gdzie to znalazłam. Jedzenie wydaje się być w porządku, sprawdziłam. Nie wiem jak ty, ale ja zmierzam to zjeść, bo nie uśmiecha mi się ani śmierć głodowa, ani z pragnienia- powiedziałam, przystępując do konsumowania mojej części posiłku. Było tego niewiele, poza tym nie mogłam zjeść od razu wszystkiego, bo musiałam mieć jakieś zapasy. Blood zaś niech robi, co mu się żywnie podoba.
<Blood?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz