Coraz więcej srebrnych łez upadało na posadzkę, a odbijające się echo słychać było w pustce wypełniającej jaskinię. Przygryzłem wargę i przytuliłem ją, chcąc dodać samicy otuchy. Gdybym wiedział od początku...Nie byłoby mnie tu.-zdałem sobie sprawę. Jak zwykle w takich sytuacjach nie wiedziałem co powiedzieć.
- Na pewno jest jej dobrze...Gdziekolwiek jest-słabe to było pocieszenie, nie ma co. Otarłem łzę z jej policzka i cofnąłem się, czekając na jej reakcję.
- Tak-rzekła po chwili cicho. Spojrzałem na nią lekko zszokowany, jakby dostała skrzydeł. Zapadło milczenie, podczas gdy usłyszeliśmy na korytarzu odgłosy kroków. Zaraz zaczynało się śniadanie.
- Na pewno wszystko ok?-szepnąłem szybko.
- Okey-uśmiechnęła się. Zjedliśmy czym prędzej posiłek, i wyszliśmy na zewnątrz. Znów zapatrzyłem się w sylwetkę wadery na śniegu, w jej oczy. Chyba nigdy mi się to nie znudzi.
- Widziałaś już tęczowy wodospad?-spytałem mimochodem. Ember pokręciła głową, więc szedłem przodem, wydeptując szlak. Kiedy opuściliśmy las, naszym oczom ukazał się wodospad w całej swej okazałości. Zamarznięte, błyszczące w słońcu na bezchmurnym niebie strugi wody wyglądały jak żywe. Spienione kaskady zastygły w bezruchu, tworząc niesamowitą aurę. Gładka, szklana powierzchnia lodu pobudzała wyobraźnię. Obojgu nam szczęki opadły z zachwytu.
- Usiądźmy-zaproponowałem przyjaźnie. Wilczyca usiadła obok mnie, wpatrując się w to cudo natury. Piękna latem i zimą, jak Tęczowy wodospad. Trochę zawstydzały mnie moje własne myśli, ale uważałem, że to naturalne. Nie za bardzo znałem się na uczuciach...Westchnąłem, i znów przeniosłem wzrok na powierzchnię lodu na płytkim stawie, do którego wpadały zamarznięte pasma. Na moim pysku zagościł uśmiech.
<Ember? Trochę brak weny, ale co tam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz