Krew zaczęła pulsować mi w skroni. To nazywają przewagą liczebną? Myślenie podpowiedziało, że daje mi wolne pole do popisu, a mój wrodzony instynkt mordercy wydał krótką komendę: Zabij. Zabij. Zabij. Sierść na moim grzbiecie zjeżyła się jeszcze bardziej, mięśnie napięły. Na ten widok wrogowie osłupieli, wpatrując się w moje zwężone źrenice, zasnute mgłą obłędu śmierci. Z rozkoszą. Bez ostrzeżenia gwałtownym ruchem podciąłem obojgu nogi, warcząc nieustannie. Wadera już chciała się podnieść, kiedy moje kły znalazły się w głębi jej krtani. Charknęła krótko, walcząc o odzyskanie oddechu, który jej brutalnie odebrałem. Dobiegły mnie dźwięki dziesiątek kroków, ale zanim się obejrzałem, zostałem zwleczony z rannej przeciwniczki. Po moim trupie. Kopnąłem zdecydowanie stojącego za mną wilka, i jednym ruchem wbiłem się w szyję. Czerwona ciecz trysnęła na wszystkie strony, odstraszając krąg ciemnych przeciwników. Nie minęło pół sekundy, a troje z nich leżało w kałużach własnej krwi. Adrenalina robi swoje, ale to krew, jej zapach, smak, sprawiała, że ogarniał mnie szał, wnikał w zakamarki mojego umysłu i wyciągał z nich najbardziej brutalne ciosy. Chociaż wcale nie musiał szukać daleko, aż się od nich roiło. W końcu Kira zareagował, i rzucił się na mnie, przygniatając do podłoża. Zaniosłem się psychopatycznym śmiechem.
- Nie zapomniałem o tobie-strzepnąłem go z siebie jak pacynkę, i pazurami wykonałem na jego barku piękne dzieło. Wtem rzuciła się na mnie cała ferajna. Z początku próbowałem się wydostać, lecz jakaś trzeźwa komenda przedarła się przez szaleństwo: Jeśli im na to pozwolisz, otworzą się przed tobą bramy ich umysłów. Przestałem odrywać jednemu z nich łapę. Ktoś walnął mnie w głowę. Udają bezbronnego, patrzyłem na zbliżającego się Kirę, cały czas w gotowości do powstania.
- Zaczekaj. Może nam się przydać-syknęła przez zęby wadera.
~*~
Zamrugałem powiekami, próbując zorientować się, gdzie jestem, ale wokół panowała ciemność. Dziwna, lepka czerń, i wciąż jakby się zagęszczała. W końcu jej natłok nie tylko zaczął mnie irytować, ale i odczułem go na własnej skórze. Nagle w oddali zabłysło czerwone światełko, i wciąż się przybliżało. Spróbowałem się cofnąć, ale moje łapy jakby wrosły w ziemię. Niebezpieczeństwo wciąż rosło i kierowało się w moją stronę, a kiedy było już prawie przy mnie, z mroku wyłonił się najeżony drzazgami pysk jakiegoś obcego wilka. Wrzasnąłem, i otworzyłem pysk, próbując odstraszyć wroga widokiem kłów. Jak mogłem go wcześniej nie zauważyć? Niby tylko to pomyślałem, a echo poniosło się hen. Na wszelki wypadek zacząłem się bać. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na masakryczny wygląd basiora. Jedno oko zastąpiła niewiadomego pochodzenia czerwona lampka, po drugim został jedynie oczodół. Zaschnięta krew zajęła miejsce jednej z kończyn. Metalowe ucho, brudne potargane kłaki, nadgryziony ogon. Wybałuszyłem oczy, pewien swego końca. Lecz obcy uśmiechnął się bez wesołości i odwrócił. Stał tak dłuższy czas. Wreszcie zdołałem wydobyć z siebie cichy głos:
- Kim jesteś? Czego chcesz?!-nieznajomy roześmiał się histerycznie i odwrócił, błyskając czerwonym ślepiem.
- Kim jestem...-mruknął i odrzekł powoli:-To ty.
- Kto?
- Mówię przecież. TO ty.-znikąd przytruchtało (przytruchtało? Na serio?) ogromne lustro. Pojawiło się w nim moje odbicie. Takie samo, jak czarnego wilka. Przełknąłem ślinę.
- Tym będziesz, kiedy się poddasz, przestaniesz używać tego zakutego łba. Zabijesz samego siebie.
~*~
Poderwałem się do góry z zamiarem rozdania łomotu pierwszemu osobnikowi w pobliżu. Ale z pozoru nie było tu nikogo.
- Bloood-rozległ się na korytarzu ten wredny głos. No tak, znajdowałem się w jakiejś obcej jaskini. Nie spętany, nie związany, a mimo to przykuty wściekłością do ziemi. W progu pojawiła się Hajfa wraz z Kirą. Marzyła mi się taka draka. Powiedziałem z wrednym uśmiechem:
- Zakochane gołąbeczki przyszły wziąć ślub?-basior przywalił mi z liścia, więc odwdzięczyłem mu się tym samym, śmiejąc się do łez.
- Cisza-mruknęła zdenerwowana samica. Nadal zaśmiewałem się po cichu.
- A więc należysz do SBK...że przyjęli takiego świra-dodała.
- O mnie nie prosili-wykrzywiłem się jej.
- Odpowiesz nam na kilka pytań.-rzekła. Chyba śnisz-pomyślałem.
- Gdzie jest ich kwatera główna? A przy okazji, nie próbuj uciekać. Straże i noc skutecznie cię zatrzymają.-Dziękuję za radę, damo. Noc jest moim sojusznikiem i tarczą.
- Gdzie znajduje się kwatera główna SBK?
- W twojej d*pie-odparłem bezczelnie, nonszalancko przebierając łapami. Wilczyca ledwo powstrzymała swojego ,,narzeczonego" od ataku. Westchnęła i przeszło do kolejnego pytania:
- Ilu was jest?
- Więcej, niż masz dziobów do kłapania-odpowiedziałem, bawiąc się niesamowicie.
- Ty ch*lerny psie!-krzyknął Kira i rzucił się na mnie, ale z łatwością odparłem basiora dzięki swojej sile. Stanął więc przede mną, mając mnie na oku.
- Myślę, że świeże powietrze dobrze ci zrobi-powiedziała tylko jadowicie Hajfa, i wyprowadzono mnie na korytarz. Wkrótce dotarliśmy nad brzeg stromego urwiska.
- Raczysz? Świetnie. Ostatnia kwestia: Umrzesz, czy odpowiesz?-milczałem. Uznali to za przyzwolenie, i zepchnęli mnie z krawędzi, myśląc, że mają mnie z głowy. Niedoczekanie-uczepiłem się zębami pierwszej lepszej gałęzi, i wdrapałem po godzinie na szczyt. Ruszyłem za zapachem do doliny. Ledwie w połowie drogi rozbolała mnie okropnie głowa. Grzbiet i pysk miałem całe poorane pazurami, czego jakoś nie zauważałem. Osłabienie sprawiło, że nie docierała do mnie żadna sensowna myśl, ale doczłapałem jakoś do Jeziora Lśniących Wód. Tafla lodu świeciła się aż w świetle księżyca. Kusiła, ale zaraz ukryłem się za drzewem, bo naokoło niej przemykały obce wilki. Wśród nich mój wróg, co od razu wyjawiło tajemnicę na jaw. Utykając, wszedłem na polanę przed wejściem, i walcząc ze schrypniętym gardłem zawyłem w niebo. Z jaskiń wysypał się szyk bojowy członków stada. Kiedy tylko zobaczyłem zdziwionego Heavena, uczucie nienawiści powróciło. Zanim zdążyłem się odezwać, czyjś cień zakrył mi usta.
- Odp*erdol się s*ko jedna-warknąłem, wyrywając się jej wiotkim mięśniom, i przywierając do ściany. Nie miałem już siły na walkę.
- Brawo-szepnął mi do ucha brat.
- Kira, zawiodłem się na tobie. Myliłem się myśląc, że jesteś czymś więcej, niż pi*przonym d*pkiem. Masz ostatnią szansę. W przeciwnym wypadku, dołączysz do nich w piekle.-powiedział surowym tonem, wwiercając się wzrokiem w samicę. Inni członkowie wpatrywali się w niezdecydowanego basiora nienawistnym wzrokiem.
<Kira? Nie obraź się i wybacz za to rozpisanieXD Blood pod koniec po prostu wysiadł, ale zastrzyk weny jeszcze działa>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz