- Nawet o tym nie myśl ty...ty...ty...- zabrakło mi słowa, żeby go określić. Poza tym, nie chciałam go już więcej denerwować. Miałam dość.
- Chodź, tato, wracamy- powiedziałam. Odeszliśmy razem, bo ojciec musiał się na mnie opierać.
~~~~Następnego dnia~~~~
Na szczęście rany mojego ojca nie były poważne. Już następnego dnia nie pamiętaliśmy o tym, co miało miejsce do czasu. Było tak do śniadanie. Przyszłam na nie punktualnie. Członkowie stada pozajmowali większość miejsc. Rozmowy i jedzenie trwały już w najlepsze, gdy w drzwiach pojawił się szanowny pan Blood. Chyba wszyscy, którzy go choć trochę znali, byli tym zdziwieni. Nie miałabym z tym takiego problemu, gdyby nie to, że jedno z niewielu wolnych miejsc znajdowało się obok mnie i to właśnie ono zostało wybrane przez wilka. Usiadł i wziął sobie jeleni udziec, po czym się w niego mocno wgryzł. Następnie przeżuł i połknął odgryziony kawałek i dopiero po tym spojrzał w bok, napotykając moje spojrzenie. Od razu odwróciłam głowę w drugą stronę. Czułam na sobie wzrok tego d*bila. Najchętniej bym się gdzieś przesiadła, ale nie miało to sensu, bo już kończyłam swoją porcję.
<Blood? Brak weny. Poradzisz coś na to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz