Przez chwilę to, co powiedział, wydało mi się nawet prawdopodobne. Dobrze, że mam broń dalekiego zasięgu. Od razu po powrocie rozprawię się z obydwoma-poprzysiągłem zemstę. Warknąłem krótko, i używając całej swojej siły zepchnąłem z siebie basiora z łatwością. Kira stanął w pewnej odległości, otrzepując się. Ale teraz uświadomiłem sobie, że Heaven z całą pewnością nie dodałby mi partnera w takiej sprawie. Wiedział doskonale, że jestem psychopatycznym osobnikiem, który nie zawaha się przed niczym, unicestwi każdego na swojej drodze.
- ...Ty pi*przony kłamco!-wrzasnąłem i rzuciłem się na zaskoczonego wilka, wbijając go głęboko w śnieg. Od razu zaczął się szamotać w walce i drapać, ale przycisnąłem go jeszcze mocniej, prawie uniemożliwiając mu złapanie tchu, przez co dusił się, zamiast wyrywać. Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie posmak krwi na ustach. Jeszcze nie teraz-rzekł stanowczo głos. Z niedbałością odstąpiłem od wroga, który desperacko łapał oddech. Spojrzałem na moje rany. Nie były głębokie, jedynie na łapie znajdowała się większa. Upadłem na śnieg i zacząłem się w nim tarzać, tworząc na sobie pancerz z puchu, a tym samym łagodząc ból. Kira podniósł się, a w jego oczach malowała się wściekłość. Prychnąłem, i odwróciłem się na pięcie w kierunku, do którego poprzednio dążyłem. Znudziło mu się polowanie-pomyślałem ironicznie.
- Taki jesteś pewny? A zastanawiałeś się może, że Hajfa przerobi cię na mielonkę?-przewróciłem oczami.
- Zamknij się, leszczu-oznajmiłem, będąc kilkadziesiąt metrów dalej. Chyba do niego dotarło, bo za sobą nie usłyszałem najcichszego szelestu. Już czułem ulgę, gdy kilkanaście kroków dalej wyskoczył mi zza drzewa.
- Sorry, ale mam obowiązek cię doprowadzić i pomóc-wepchał się bezczelnie przede mnie, za co kopnąłem go mocno.
- Nie piszcz mi tu-mruknąłem.
- Ja ci zaraz popiszczę!-krzyknął, robiąc mi kolejną szramę na łopatce. Odwdzięczyłem się bardzo silnym pchnięciem.
- Sk*rwsynu, wracaj na swe włości porachować sobie kości-zrymowałem, szczerząc w uśmiechu kły. Trochę nam się zeszło na konfrontacji, więc przyspieszyłem kroku, by nadrobić stracony czas. Słyszałem za sobą ciche skradanie się Kiry, ale zignorowałem to. Przyczepił się jak rzep do wilczego ogona.
~Kilka godzin później~
Znajdowałem się na odludnych terenach leżących naokoło Doliny Silver. Zmierzchało się szybko. Nadszedł czas na rozbicie obozu. Wyjąłem spory kawałek płachty i materiału. Następnie zacząłem szukać długich gałęzi, co potrwało, ponieważ w okolicy prawie wcale nie rosły drzewa. Jedynie suchorośla i pojedyncze krzaki. Wzdychając, narzuciłem na nie płótno, i wgramoliłem się do środka. Ten prowizoryczny, przenośny domek powinien mi wystarczyć. Zwinąłem się w kłębek, przymknąłem oczy zamierzając zasnąć, lecz czyjeś kroki mi w tym przeszkodziły. Szary łeb Kiry pojawił się w zasięgu mojego pola widzenia. Napiąłem mięśnie i usiadłem, gotowy do walki w razie potrzeby.
<Kira? Nie piszcz mi tuXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz