poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Blood'a CD Kira

Uśmiechnąłem się jadowicie, gwiżdżąc pod nosem.
- Tak, nienawidzę cię-rzekłem grobowym tonem-i właśnie dlatego tu zostanę-dodałem z udawaną radością. Na pysku Kiry od razu pojawił się grymas złości, ale też bólu i zmęczenia. Wydało mi się to trochę dziwne jak na niego. Może wreszcie pan los okaże się tak łaskawy, że zabierze potwora z tego świata?-pomyślałem z entuzjazmem. Zapadła między nami chwila milczenia, podczas której basior podniósł się ze śniegu i zaczął człapać w stronę granicy doliny. Wywróciłem oczami, patrząc na jego nędzne wysiłki. Widać było, że szykuje się na łoże śmierci. Nie na mojej zmianie. Szybko pobiegłem do przodu i zanim się zorientował, wsadziłem go na swój grzbiet. Z moją siłą taki ciężar nie był dla mnie wielkim wyzwaniem. Wyzwaniem było donieść go do jaskiń.
- Puszczaj, d*pku!!!-wrzeszczał mój bagaż.
- Cicho, kretynie. Jeśli ktoś ma cię załatwić, to ja. I nie za darmo-uśmiechnąłem się pod nosem. Nie do końca wiedziałem co mu jest, ale postanowiłem za wszelką cenę go z tego wyleczyć. Później słono mi za to zapłaci. W marszu przywiozłem Kirę na miejsce, tuż pod próg jaskini medyka. Dino od razu zainteresował się ,,poszkodowanym". Własnym debilizmem-dodałem w myślach.
- Miałeś styczność z mutantem...?-spytał, a raczej stwierdził mój brat. Stałem w progu, bawiąc się sytuacją jak kłębkiem wełny.
- Nie-mruknął wilk, robiąc oburzoną minę.
- Aha...Nie chcę niczego przepowiadać, ale...zdajesz sobie sprawę, że jad jest śmiertelny? Podejrzewam, że to Wather-medyk odsunął się i zaczął przetrząsać przeróżne leki i zapasy. Następnie podszedł do basiora, szepcząc coś niewyraźnie:
- No...To...e damy rady-zamrugałem, nie wierząc własnym uszom. Zamierzałem już zejść ze sceny. Trochę szkoda było mi Kiry. Przede wszystkim tego, że w każdej chwili mógł mi zapewnić rozrywkę i krew. Wtem usłyszałem wypowiedź Reyna, pielęgniarza:
- Mam pomysł-medyk nadstawił uszu-Możemy przecież upuścić krew, w której znalazła się trucizna...
- Nie wiemy nawet, gdzie już się rozprzestrzeniła, a pewnie na cały organizm. Nie chcę być wredny, ale to prawda-odparł chłodnym tonem Dino.
- Nie zaszkodzi spróbować-zasugerowałem, wbijając w brata wzrok jak stalowy pręt. Obnażyłem kły, podczas gdy medyk badał różne miejsca.
- Wygląda na to, że trucizna jest tylko w tylnej nodze-mruknął, oddzielając bandażem tylną część ciała Kiry i zaciskając go bardzo mocno, by toksyny nie przedostawały się dalej. Poczułem chęć rzucenia się na rannego basiora. Potrząsnąłem głową. Muszę jeszcze troszkę poczekać.
<Kira?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz