Warknąłem głucho, wpatrując się w waderę. Ja nie mogę, upierdliwa jak stara baba-pomyślałem.
- Spadaj-syknąłem, przepychając się obok niej. Przemaszerowałem dalej, zanim zdążyła mnie dogonić. Tuż za rogiem domyśliłem się, co chciała mi pokazać. Przez ułamek sekundy przyszło mi do głowy, że może gdzieś w swoim dorastaniu zachowała resztki inteligencji i znalazła wyjście, ale już po zajrzeniu w głąb dziury w ścianie upewniłem się, że to tylko kolejna kondygnacja kopalni. Deacroix dogoniła mnie i popatrzyła na mnie z lekkim wyrzutem. Przewracając oczami, wszedłem do środka i obejrzałem sobie wnętrze. Na górze znajdował się otwór, ale nie było możliwości, by się do niego dostać. Powierzchnie były zbyt gładkie. Przynajmniej mamy tu światło.-pocieszyłem się. I tu wyjście było całkowicie zablokowane potężnymi kamiennymi głazami, więc nie było sensu się przez nie przekopywać. Mimo to już wysunąłem łapę, by ich dotknąć, kiedy...
- Nie!-krzyknęła wilczyca, i pchnęła mnie, przewracając. Po lekkim szoku podniosłem się, o mało nie tracąc równowagi.
- Do końca ci odbiło, d*bilko!?-wrzasnąłem w jej stronę, jeżąc sierść bardziej niż zwykle.
- To tobie odbija! Ja chcę tylko ci coś pokazać, a ty wariujesz! Ja też mam dość!-kilka chwil mierzyliśmy się wzrokiem, dysząc z wściekłości.
- To lepiej mrzyj.-mruknąłem.-Z wielką chęcią dokonam twojego żywota.-z grobową miną zabrałem się do oględzin narzędzi porozrzucanych w kątach. Z pewnością ułatwiłyby mi pracę. Kątem oka obejrzałem też szkielet człowieka, ale nie zrobił na mnie większego wrażenia. Zabrałem kilof i linę, po czym wróciłem do naszego zasypanego wyjścia, częściowo już obdrapanego. Gdzieś tam miałem świadomość, że kręci się gdzieś ta wadera, ale po prostu wetknąłem kilof i użyłem całej swojej siły, by podsadzić kamień. Pomagając sobie łapami, postawiłem kolejny mały krok w kierunku wyjścia.
~Wieczorem, o czym nie zdajemy sobie sprawy~
Nie czułem mięśni, myśli, nóg. Ale instynktownie kopałem dalej, dalej, drążąc skały. Oddychałem ciężko, próbując ignorować ból cielesny. I psychiczny. Nie wiedziałem nawet, czemu boli mnie to wewnątrz, ale mniejsza o to. Przy którymś razie nagle otoczył mnie potężny huk, lawina odłamków odepchnęła mnie w tył.
- Bloo...!-usłyszałem urywany krzyk. Gdy pył opadł, wpierw zauważyłem odblokowane wejście. Wpierw chciałem to świętować, ale intensywny, pulsujący ból grzbietu świadczył o tym, że zostałem przygnieciony czymś ciężkim, a w tym momencie ponad moje siły. Uniosłem głowę, by móc spojrzeć na pysk Delacroix. Zobaczyłem na nim zmartwienie.
- Powinnaś uciekać-wydyszałem. Zatkało mnie. Kto normalny nie uciekłby od psychopaty? A jej akurat nadarza się okazja. Jak można tak marnować swoje życie.-pomyślałem. Nie przeszkadzał mi mój stan, charakter.
- Trzeba cię stąd wyciągnąć.
- Spadaj-powtórzyłem jeszcze raz tego dnia.
- Żartujesz sobie. Ja cię tu nie zostawię-rzekła stanowczo wilczyca. Teraz we mnie zawrzało. Nie mam ochoty za nikogo odpowiadać. Przynajmniej ona ucieknie, będę mieć czyste sumienie w piekle. Z chwilą, gdy to wykrzyczałem z siebie, ból duszy jakby ustał:
- Wypi*rdalaj stąd w tym momencie! Do ch*lery jasnej, masz mi tu nie umierać!!! Nawet w grobie mi spokoju nie dadzą!!!
<Delacroix? AjXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz