piątek, 27 stycznia 2017

Od Delacroix CD Blood

- Dlaczego twoja reakcja mnie nie dziwi? Ach no tak, ponieważ spędziłam już z tobą wystarczająco dużo czasu, żeby się trochę do ciebie i twojego zachowania przyzwyczaić. Chociaż czort wie, co tam jeszcze w tobie siedzi- powiedziałam.
- Dobrze to ujęłaś, bo nawet ja sam nie wiem, co we mnie tkwi. Dlatego dla twojego dobra, radzę ci więcej nie wchodzić mi w drogę, zrozumiałaś?- kończąc swoją wypowiedź, Blood szybko odwrócił się i przygniótł mnie do ziemi.
- Oszalałeś? Złaź ze mnie, psychopato!- zawołałam, usiłując go z siebie zrzucić.
- To mnie zmuś- odparł, złośliwie się uśmiechając.
- Ale teraz na poważnie. To ostatni raz, kiedy toleruję twoją obecność w pobliżu mojej osoby- dodał po chwili, poważniejąc. Następnie zszedł ze mnie, a ja wstałam i szybko otrzepałam się ze śniegu. Potem ruszyliśmy na dalszy patrol. Znów szliśmy w milczeniu, a Blood prowadził. Zaczęłam bawić się w psychologa i zastanawiać nad tym, jaki dokładnie on jest i dlaczego taki jest. Było to nie lada wyzwaniem, skoro on sam raz zachowywał się, jakby nie znał odpowiedzi na te pytania, innym razem twierdził, że ożywia go śmierć innych. Aż wzdrygnęłam się na wspomnienie tej sytuacji, gdy mi to powiedział. Doszłam do wniosku, że ten wilk musi mieć ze sobą jakiś problem czy coś. Czyli tak naprawdę nadal wiedziałam tyle, co na początku. Szłam tak zatopiona we własnych myślach i zupełnie przestałam skupiać się na otoczeniu, co jest przecież głównym zajęciem zwiadowcy. Z tego też powodu nie zauważyłam, że Blood się zatrzymał i na niego wpadłam.
- Co robisz?!- krzyknął szeptem.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Dlaczego właściwie stanąłeś?- powiedziałam, wracając do rzeczywistości.
- Niezły z ciebie zwiadowca, pogratulować- odparł.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. I dlaczego mówimy szeptem?
- Ty szepczesz, bo ja to robię. A ja szepczę, bo moją uwagę przykuł dziwny dźwięk, więc łaskawie ucisz się i pozwól mi to sprawdzić.
- Jaki dźwięk?- spytałam.
- Cicho- rzucił tylko Blood i ruszył sprawdzać teren. Ja zostałam w miejscu i wytężyłam słuch. Liczyłam na to, że coś także usłyszę. Po chwili faktycznie tak się stało.
- Znowu ten dźwięk- mruknął.
- Uważasz, że to coś niebezpiecznego?- spytałam, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Mam taką nadzieję. Być może jest tu jakiś potwór, który łaskawie zgodzi się ciebie zjeść, dzięki czemu nie będę musiał się dłużej z tobą męczyć- odpowiedział.
- Jesteś okropny- odparłam.
- Wiem i jestem z tego dumny.
- Z tego, że jesteś okropny, czy może z tego, że o tym wiesz?- spytałam.
- Przestań, teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie- odparł.
- Wiesz, muszę cię zasmucić. To nie jest żaden dziwny stwór.
- A skąd to niby wiesz?
- Bo przed chwilą blisko nas, tuż nad twoją głową, przeleciał duży puchacz- odpowiedziałam.
- Ściemniasz. Nie pomyliłbym odgłosu skrzydeł z... z niczym. Poza tym, sowy w dzień śpią, prawda?
- Niby tak, ale ja nie kłamię- odparłam, starając się go przekonać, że naprawdę go nie wkręcam.
- Taa, jasne, a żółty śnieg można jeść- zaczął ze mnie szydzić. W tym samym momencie tuż nad naszymi głowami przeleciała druga sowa. Tym razem Blood nie mógł jej nie zauważyć.
- Ha! I co mi teraz powiesz "panie wszystkowiedzący i wszystkoumiejący"?- zapytałam. Blood nic nie odpowiedział. Między nami zaległa chwila ciszy. W końcu wilk ruszył naprzód.
- A ty dokąd?
- Dokończyć patrol. Przecież takie było moje zadanie- odparł.
- Dobra, odłóżmy żarty na bok. Może rzeczywiście coś słyszałeś? W końcu, jak już wspomniałeś, sowy w dzień śpią, to znaczy, że te dwie albo lunatykują, albo coś musiało je spłoszyć- powiedziałam, podbiegając mu drogę. Następnie stanęłam naprzeciw niego, uniemożliwiając mu tym samym dalszą wędrówkę.
<Blood?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz