Po parunastu minutach ciszy, które ja i Blood spędziliśmy, wpatrując się w siebie na zmianę z nienawiścią i obojętnością oraz na wysyłaniu sobie niemych obietnic śmierci, Heaven dał znak i polowanie się rozpoczęło. Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Wystraszone i zdezorientowane dziki były nadal niebezpiecznym celem, ale stosunkowo łatwo daliśmy sobie z nimi na początku radę. Kilku sztukom co prawda udało się wymknąć, ale w pogoń za nimi rzucił się sam alfa. Reszta, zgodnie z początkowym zamysłem, została zagoniona w miejsce, gdzie ja i Blood łatwo się nimi mogliśmy zająć z pomocą innych członków stada. Gdy większość już była zabita, powstało zamieszanie i po chwili na środek wybiegł alfa z krwawiącą lekko łapą, a za nim wpadła druga para dzików, większych, niż te, które przed chwilą upolowaliśmy. Nie od dziś wiadomo, że dziki to bardzo niebezpieczne zwierzęta, więc wszyscy czym prędzej odsunęli się na bezpieczną odległość. Prawie wszyscy. Ja na początku także tak uczyniłem. Blood jednak miał inne plany. Zaatakował najpierw mniejszego z dzików, gryząc go w nogę tak, aby uniemożliwić mu poruszanie się. Potem skoczył w stronę drugiego. W chwili, gdy toczył z nim swój pojedynek na śmierć i życie, pierwszy z nich się podniósł i rozpoczął swoją szarżę na czarnego basiora. Widocznie Blood nie zranił go tak mocno, jak mu się wydawało. Wszyscy patrzyli na to z trwogą, ale nikt nie zdołał wydobyć z siebie choćby jednego dźwięku. Alfa, zajęty sprawdzaniem, czy wszyscy są cali, nie zdążył jeszcze zauważyć braku własnego brata. Albo i zauważył, ale mało się tym przejął. Niewiele myśląc, podbiegłem i skoczyłem w tamtą stronę w tej samej chwili, w której Blood zobaczył zbliżające się do niego zagrożenie. Nie zdążył jednak zareagować, a już obaj leżeliśmy w śnieżnej zaspie. Zdążyłem zauważyć zdziwienie malujące się na jego twarzy, ale nie czekając na żadną inną reakcję, zeskoczyłem z niego i odwróciłem się. Następnie zrobiłem zgrabny unik przed ciosem dzika, który zarył w śniegu niedaleko Blood'a. Wilk podniósł się w chwili, gdy ja rzuciłem się na ofiarę i zakończyłem jej żywot. Przez chwilę panowała cisza. Blood wpatrywał się we mnie, ja zaś rozkoszowałem się smakiem świeżutkiej krwi. Gdy już skończyłem, wyprostowałem się i patrząc mu prosto w oczy, powiedziałem krótko, ale i cicho, tak, żebyśmy tylko my to słyszeli:
- Jeśli już ktoś ma cię wykończyć, to ja- po czym odwróciłem się i podbiegłem do alfy, czekając na jakieś rozkazy.
<Blood?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz