Krew we mnie zawrzała, ale nie dałem tego po sobie poznać. Splunąłem na basiora, rzucając mu wyzywające spojrzenie. Zanim zdążył się obronić, przygniotłem go do ziemi i trzymając swoją łapę na ciepłym karku wilka, powiedziałem mściwym, rozmarzonym tonem:
- Na łożu śmierci...Bardzo chętnie-wbiłem jeden ze szponów w szyję wroga, tym samym mocząc go we krwi. Kira wyrwał się i odskoczył do tyłu z zamiarem rzucenia się na mnie. Oblizałem pazur z lubością, delektując się jej aromatem. Basior zaczął biec prosto na mnie, dysząc ze złości. Uśmiechnąłem się lekko i nagle wyciągnąłem łapę do góry, celując nią w pysk przeciwnika. Gdyby nie zatrzymał się tuż przed nim, prawdopodobnie nabiłby się na mnie jak szaszłyk.
- A teraz zmiataj, zanim będę musiał cię pozamiatać-nie miałem dziś ochoty na jakąkolwiek walkę. Chodź nigdy z niej nie rezygnowałem, postanowiłem sięgnąć po ostateczne środki dopiero, gdy gra będzie się toczyła o wyższą stawkę.
<Kira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz