Westchnąłem, patrząc w górę na zbocze, po którym schodziliśmy. Mieliśmy spore szczęście. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy do jaskiń. W głowie tłukły mi się przeróżne obrazy: lina w ręku człowieka, stromy stok pokryty śniegiem, skalisty szczyt góry, tysiące gwiazd na firmamencie, brązowe futro. Wszystko w oprawie bursztynowych oczu. Nagle uderzyłem w coś twardego, a przed sobą usłyszałem śmiech. W zamyśleniu wpadłem na pień drzewa...Rozmasowałem łapą bolące miejsce, i poszedłem w ślady wadery, również śmiejąc się cicho, ale bez wesołości. Łapy wilczycy stawiały krok za krokiem. Czekoladowo-czarne futro falowało melodycznie w nikłych, zimnych promieniach słońca przenikających przez chmury i ostre kształty gałęzi na tle lasu. Wzdychając, ponownie wpakowałem się na jedno z drzew. Warknąłem z irytacją, podczas gdy Ember znów się zaśmiała. Czysty śmiech od razu mnie uspokoił.
- Jeśli tak bardzo lubisz drzewa, to nie musisz im tego okazywać-dodała. Byliśmy już niedaleko celu. Poznałem koronę krzaków i drzew okalającą polanę przed wejściem. Wbiegliśmy na górę, prześcigając się, i w pędzie skręcając do mojej jaskini, wpadliśmy na siebie i potoczyliśmy się w kąt. Śmialiśmy się długo, a później krótko rozmawialiśmy. Byłem szczęśliwy w tej chwili. Gdybym mógł ją zatrzymać...Co to sprawiało? Moja przyjaciółka. Nie, nie przyjaciółka. Miłość-podpowiedział ktoś życzliwie w mojej głowie. Nagle wezbrała we mnie fala irracjonalnego strachu. O nie, nie, nie, nie. Przełknąłem ślinę, odsuwając się od wadery na pewną odległość. Wiedziałem, że jeśli będę to dalej ciągnął, siła miłości mnie zniszczy. Bałem się jej instynktownie.
- Heav? Wszystko dobrze?-spytała zatroskana. Od razu znienawidziłem troskę w jej głosie.
- Ember, lepiej byłoby, gdybyśmy się nie...-Kochali?-pomyślałem, ale natychmiast przekształciłem to w na prostszą formę-przyjaźnili-zakończyłem zimnym tonem.
- Czemu niby?-zadała pytanie szczerze zdziwiona wadera.
- Po prostu nie możemy-powiedziałem chłodno-Ja tak dalej nie mogę.
- Jeśli masz jakieś problemy, możesz mi o tym powiedzieć.-odparła cicho.
- Z tobą mam problem!-wybuchłem-Wyjdź stąd-dodałem chłodno. W oczach wilczycy pojawiły się łzy. Nie zdziwiło mnie, kiedy dała mi mocno z liścia i wybiegła. Słyszałem oddalające się kroki. Potrząsnąłem głową, chcąc wyrzucić z siebie te myśli. Z kamienną miną na pysku postanowiłem wypełnić swoje obowiązki.
Trzy razy pytałem rodzinę, czy wszystko dobrze.
Pięć razy sprawdzałem zapasy pożywienia.
Cztery razy kontrolowałem zwiadowców i im podobnych.
Dalej nie mogłem tak żyć.
Czułem, że żałuję tego, co zrobiłem. Nie miałem siły bronić się przed miłością. Podszedłem do wyjścia i szepnąłem do siebie łamiącym głosem:
- Chciałbym cię pokochać, ale nie wiem jak...-ruszyłem galopem w poszukiwaniu Ember.
<Ember? Ale jajaXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz