Szedłem obok samicy, a moje łapy pracowały mechanicznie. Naprawdę błądziłem po wydarzeniach ostatnich godzin, dni, lat. Daty przeskakiwały jedna obok drugiej. A obok nich tańczyła dziwna radość, którą odczuwałem, gdy przebywałem z moją przyjaciółką. W sumie nie powinno mnie to dziwić, ale przerażały mnie uczucia. Znów obiły mi się o uszy słowa wadery idącej obok mnie. Nie można tego wiecznie ciągnąć-podpowiedział mi usłużnie umysł. Miałem już tego wszystkiego serdecznie dość. Wtem poczułem na sobie spojrzenie Ember. Wzdrygnąłem się i powiedziałem pospiesznie:
- To nic...-wadera skierowała się w stronę jaskiń. Nieznana siła pokierowała mną, i zatrzymałem wilczycę, wyskakując nagle przed nią. Mój wzrok spoczął na jej błyszczących, zaszklonych, bursztynowych oczach.
- Eee...-jęknąłem tylko, kiedy wyminęła mnie i kiwnęła głową, byśmy poszli już do do domu. Spuściłem głowę. Jak mogę być tak głupi?-skarciłem się w myślach, człapiąc za waderą. Wieczorem znaleźliśmy się już u progu wejścia.
- Jesteś głodna?-zapytałem mimochodem. Odwróciła gwałtownie głowę w moją stronę, lecz po chwili jej wzrok złagodniał i kiwnęła nią lekko. Odwróciłem się szybko, wykonując piruet, i pognałem w dół. Ember krzyknęła coś, i niedługo potem zrównała się ze mną.
- Gdzie...?!-krzyknęła, ale reszta słów do mnie nie dotarła. Zaśmiałem się radośnie, ogarnęło mnie uczucie totalnej wolności. Nic już nie musiałem robić, moje ciało wypełniała euforia. W końcu gdzieś w gęstwinie usłyszałem ledwo dosłyszalny szelest. Zwolniłem i przycupnąłem w zaroślach, obserwując ruchy potężnego, majestatycznego zwierzęcia. Jeleń z gracją przechadzał się po polanie, a kasztanowe futro wraz z rozłożystym porożem aż lśniło. Wstąpiła we mnie niezwykła energia. Bez zastanowienia rzuciłem się na niego, wykonując długie, sprężyste skoki. W ten sposób znalazłem się przy nim, a w ułamku sekundy, nim samiec otrząsnął się z szoku, użyłem całego swojego wysiłku i wybiłem się w górę. Zwierzę mądrze usunęło swój grzbiet z mojej drogi, lecz nie on był moim celem. Lądując po drugiej stronie, zawróciłem i dużymi pazurami zahaczyłem o mocną, ale wąską nogę ofiary. Szarpnąłem zdecydowanie, czując jak pot leje mi się z czoła. Ryk jelenia przeszył mnie do głębi i wprawił mnie w szaleństwo polowania. Poprzez to wyrwałem staw z kończyny, dzięki czemu stworzenie nie mogło teraz normalnie stać. Jednak przemyślna istota wykorzystała swoje rogi i wbiła jeden z nich w mój bok. Na chwilę niesamowity ból otumanił moje zmysły, ale instynkt samozachowawczy przetrwał. Odskoczyłem, tym samym zdejmując się z ostrza, i wykorzystałem chwilę jego nieuwagi, by znaleźć się pod jego szyją, uczepiony pazurami podgardla. Zwierzę znów wydało z siebie serię nieartykułowanych dźwięków, waląc przednimi kopytami na oślep, przez co ciężko było mi się utrzymać. Nie mogłem dosięgnąć tętnicy. Ofiara galopowała wokoło. Przy jednym z kolejnych okrążeń przez ułamek sekundy mój cel, okolice karku, przybliżył się znacznie. Wykorzystując okazję, wbiłem kły w szyję jelenia. Wszystko potoczyło się błyskawicznie: Kolory rozmazały się, dźwięki zlały w jeden potężny ryk, a moje ciało chyba zostało zmiażdżone i spłaszczone przez walec. Świadomość po raz kolejny dała mi kosza. Ale w krótkim czasie zapaliła się systemowa lampka, i wszystko wróciło do normy. Wygrzebałem się spod martwego ciała, wprost pod łapy przerażonej Ember. Wyślizgnąłem się po swoją część łupu, przyglądając się mu. Co dało mi taką siłę, że powaliłem to stworzenie? Zbliżyłem się do głowy i zacząłem odcinać ją powoli pazurem. Gdy skończyłem robotę, odsunąłem ją na bok i powiedziałem do wadery:
- Proszę-natychmiast po tym syknąłem z bólu. Z otwartej rany po rogach lały się strugi krwi, lecz teraz starałem się tym nie przejmować.
<Ember? Ja nie wiem, mam jakieś wahania nastroju>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz