Spojrzałem na niego z wyższością, i odparłem hardo:
- Śledzenie polega na szpiegowaniu osobników posiadających wartościowe informacje, a nie takich śmieci-odruchowo zrobiłem unik, ale zanim walka rozgorzała na dobre, rozległ się ten wkurzający głos mojego brata:
- Blood!-uśmiechnąłem się wrednie do Kiry na odchodne, a basior wściekły odszedł w swoją stronę, sycząc. I wmaszerowałem do jaskini Alfy, zajętej już w połowie przez członków stada na wyższych stanowiskach. Jak zwykle Heav zaczął swój długi, nudny monolog:
- W związku z powtarzającymi się napadami Hajfy i jej bandy, musimy położyć im kres.-No to wie każdy-prychnąłem z pogardą w myślach-Ale zamiast walczyć, ustaliliśmy, że chcemy sięgnąć źródła. Mamy dla ciebie zadanie-nadstawiłem uszu, i zrobiłem krok w jego stronę, naprężając mięśnie.-Masz wytropić i zabić Hajfę.-zmrużyłem oczy i oblizałem wargi, w myślach wyobrażając już sobie smak krwi tej idiotki.
- Z przyjemnością-obróciłem się na pięcie, i nie słuchałem ich dalej. Postanowiłem zrobić to natychmiast, jutro. Najpierw udałem się do End City, gdzie znalazłem parę przydatnych gratów. Z tego co udało mi się ustalić, mieszka w pieczarach na pustyni. Rozłożyłem sprzęty, zastanawiając się, co z nimi począć. Trzeba będzie ją jakoś wywabić-przypomniałem sobie. Do tego mogły posłużyć stare talerze i widelce. Potłukłem wszystko na drobny mak i wsypałem do płóciennego worka, po czym zająłem się samą bronią. W konfrontacji jest dobra, ale walka z zaskoczenia i na odległość to nie jej fach.
- Kilof, trochę czystego metalu, opona, drut...-wyliczałem na palcach łap. Z wysuniętym językiem trudziłem się, by coś z tego sklecić. W końcu owinąłem oponę drutem i spróbowałem rzucić. Była lżejsza, niż się spodziewałem, a tym bardziej skuteczna. Z resztą było ciężej. Próbowałem połączyć metal z materiałem koszuli, lecz było to bezużyteczne ustrojstwo. Postanowiłem spróbować z kilofem i łańcuchem. Owinąłem narzędzie szmatami, i następnie przyczepiłem żelazo. Materiał powiewał efektywnie przy każdym ciosie, dając złudzenie rozmazanego obrazu. Wyjrzałem na zewnątrz. Kurde, już noc...No, lepszy inżynier znający się na fachu, niż robiący byle jak w kilka sekund-pomyślałem. Zasnąłem pośrodku jaskini.
~Przy śniadaniu~
Z ekscytacji misją zapomniałem odłączyć się od stołu tuż po wzięciu zdobyczy, ale teraz nie było już odwrotu. Przeżuwałem powoli każdy kęs, patrząc spode łba na resztę członków. Po posiłku udałem się do siebie, i zabrałem potrzebne rzeczy. Skierowałem się do wyjścia, prawie postawiłem łapy na śniegu, kiedy za sobą usłyszałem pytanie:
- A ty co, na gladiatorów się wybierasz?-dość gwałtownie się obróciłem i przywaliłem temu komuś z liścia. Kira chwycił się za krwawiący nos, a ja odsłoniłem kły zarówno w uśmiechu, jak i groźbie. Za żadne skarby świata z nim nie idę.
<Kira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz