Zdziwienie. Tylko to teraz odczuwałem. Czy Evelyn właśnie mi zaproponowała przechadzkę jakbyśmy byli zwykłymi znajomymi? Niedawno próbowaliśmy się pozabijać. Przez dobrą chwilę nie mogłem wydusić z siebie żadnego dźwięku. Puma wyglądała jakby miała szczerą nadzieję, że odmówię. Ale ja przecież jej tego nie zrobię.
-Z wielką chęcią.- odparłem z diabelskim uśmieszkiem. Ev przewróciła oczami i wyszła z jaskini ociężałym krokiem. Z "radością" za nią podążyłem. Spacerowaliśmy ścieżką, która tak na prawdę donikąd nie prowadziła. Pogoda taka nijaka, nie bradzo mnie to w tamtym momencie interesowało. Nagle poczułem zapach zwierzyny, trzeba było zregenerować trochę sił i kiszki mi marsza grały więc od razu miałem zamiar pójść coś zjeść, nieważne czy w towarzystwie pumy. Ale kotka najwyraźniej wpadła na ten sam pomysł bo ruszyła za tropem. Pięknie, czyli będzie wspólne polowanie. Natrafiliśmy na trzy młode dziki, z zapałem ryły w ziemi pod dębami i w ogóle nie zwracały na nas uwagi. Zacząłem się skradać by zaatakować je od lewej. Evelyn robiła to samo tylko, że w przeciwną stronę. Jakbyśmy bez słownie ustalili strategię. W każdym razie, rzuciliśmy się na zwierzęta niemal równocześnie. Te rozpierzchły się w panice, ale nie miały szans z doświadczonymi łowcami. Posiłek odbywał się w pewnej odległości, ja przy jednym drzewie, kotka przy drugim. Tak się złożyło, że zamieniliśmy parę zdań (co z tego, że nie miały one więcej niż cztery słowa), lecz głównie patrzyliśmy na siebie nieufnie.
< Evelyn? Spokojnie, akcja się jeszcze rozkręci i może uda mi się nie poderżnąć ci gardła >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz