czwartek, 28 lipca 2016

Od Duncana CD Sophie

Dokończyliśmy jeść, a że w dalszym ciągu lało jak z cebra, wszyscy musieli zweryfikować swoje plany i zostać w jaskiniach.. Chyba, że ktoś miał ochotę na kąpiel. Ani ja, ani Sophie jej nie mieliśmy, więc wróciliśmy do swojej jaskini. Najpierw jednak musieliśmy upewnić się, że nikt nic nie potrzebuje. Dość długo rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym i wcale się nie nudziliśmy.
- Chyba przestało już padać, ale nadal mocno wieje i niebo jest zachmurzone- powiedziała po jakimś czasie Sophie, podchodząc do wyjścia.
- No to może spacer? Chyba, że przez "mocno wieje" rozumiesz, że mamy tornado- powiedziałem i wychyliłem się z groty, sprawdzając stan pogody.
- Dobra myśl, a po drodze sprawdzimy, czy nikt niczego nie potrzebuje- odparła wadera, wychodząc z jaskini.
- Czy rola bety polega tylko na ciągłym sprawdzaniu "czy nikt niczego nie potrzebuje"?
- Mniej więcej właśnie na tym- odparła Sophie, śmiejąc się. Ruszyliśmy więc na nasz spacero-obchód. Na szczęście nikt nie umierał, nie głodował, wszyscy byli szczęśliwi, więc pozostało nam tylko cieszyć się z wszechobecnego spokoju. Udaliśmy się nad jezioro. Niedawna ulewa spowodowała podniesienie się wody, ale nadal było jej mniej, niż kiedyś. Przez chwilę siedzieliśmy obok siebie w milczeniu, upajając się tą piękną chwilą i podziwiając marszczącą się pod wpływem wiatru wodę. W końcu jednak wiatr przybrał na sile, a na horyzoncie pojawiły się pierwsze burzowe chmury.
- Już czas- powiedziałem grobowym głosem, jakbym był śmiercią przychodzącą po kogoś w czarnej szacie i z kosą. Znów się zaśmialiśmy. Właściwie dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak często się śmieję odkąd Sophie została moją partnerką.
- Chodźmy zatem- odparła wadera. Ledwo wróciliśmy do jaskini, a znów się rozpadało i to bardziej niż wcześniej.
<Sophie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz