Wbiłam wzrok w małego chłopca z rozpromienioną buzią i jasnymi włosami, który odwzajemnił spojrzenie, a w jego niebieskich oczach widziałam przyjaźń, ale i uległość. Uśmiechnęłam i przybliżyłam pysk do twarzy malca, wiedziałam, że kiedy dorośnie stanie się taki jak oni, ale miałam nadzieję, że uda się go uratować od tego straszliwego losu. Dziecko zaśmiało się, kiedy jego matka krzyknęła:
- Nie!-już chciała się zerwać i uderzyć mnie czymś ciężkim, lecz wystarczyło, bym odwróciła się z morderczym błyskiem w oku i odsłoniła kły, by opadła, roniąc łzy, i szepcząc: zabiją, zabiją...Nie zwracałam już na to uwagi, tylko zniżyłam głowę i pozwoliłam chłopcu wgramolić się na mój grzbiet. Dziecko powiedziało cicho do mamy:
- Mamo, to jest fajne! Chodź z nami-Kobieta drżała i popłakiwała, ale kiedy oddaliłyśmy się parę kroków, ruszyła za nami. Specjalnie wybrałam kręte i zarośnięte ścieżki, tak, że kiedy ich odstawiłyśmy daleko poza obrębem doliny, zupełnie nie mogli się zorientować, gdzie są. Skinieniem głowy pożegnałam parkę i ruszyłyśmy z powrotem do domu.
<Evelyn? Minerwa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz